~ Pierwszy Kociak ~

5.9K 484 50
                                    

Nadal otaczała mnie ciemność, ale było cieplutko, tak przyjemnie cieplutko... czy ja umarłem? Otworzyłem oczka. Leżałem w jakimś pokoju, meble nie wyglądały na tanie, a podusia na której mnie ktoś położył była bardzo miękka o tym, że jeszcze żyłem świadczył ból przeszywający mnie przy każdym oddechu, oznaczający nic innego jak obite żebra. Ktoś wszedł do pomieszczenia. Był to wysoki, przystojny mężczyzna w garniturze. Moje kocie oczka śledziły każdy jego ruch. To on mnie zabrał? Teraz do niego należę? Przynajmniej przez czas dopóki nie dowie się czym jestem... Mężczyzna się uśmiechnął i pogłaskał mnie po łebku.
- Myślałem, że już się nie obudzisz kotku - miał taki miły, niski głos. Mimo zmęczenia cichutko zamruczałem. Chciałem mu pokazać, jak bardzo jestem wdzięczny, a on się uśmiechnął, a ja byłem zachwycony. Wstał na chwilę i wrócił z buteleczką, w której był biały płyn. Niemożliwe! Mleko? Ale takie prawdziwe mleko? A nie woda z mąką? Wyciągnąłem łepek mimo iż sprawiło mi to ból, chciałem zobaczyć, czy to możliwe...
- Ej maleńki - zaśmiał się mężczyzna - dostaniesz przecież - pogłaskał mnie i podetknął mi buteleczkę pod nosem, od razu zacząłem pić, gdy pierwsze kropelki spadły mi na język wiedziałem już, że to prawdzie mleko. Może jednak jestem w niebie? Pozwolił mi wypić calusieńką! Opdałem na podusię i przymknąłem oczy. Będę najgrzeczniejszym kotkiem ma świecie. Niech tylko ten mężczyzna da mi na to szane! Nie chciałem jeszcze spać, chciałem na niego patrzeć, na mojego wybawiciela, ale senność wzięła górę i moje oczka się skleiły, a umysł wypełnił sen o myszkach.

Obudziłem się, ale nie otwierałem oczu. Bałem się. Czego? Tego, że ten mężczyzna zniknie, że pokoik okaże się tylko wytworem umierającego umysłu... Tak bardzo się bałem, że znowu będę na ulicy. Otworzyłem oczy i poczułem tak ogromne szczęście. Nie wyobraźiłem sobie tego, to była prawda! Z moich kocich oczu prawie popłynęły łzy. Może on mnie zechce? Może pozwoli mi tutaj zostać? Tak bardzo zaczynałem w to wierzyć, tak bardzo chciałem, aby była to prawda... Ale czy szczęście dla czegoś takiego jak ja jest możliwe? Nie wiedziałem...

Mój Pan mnie doglądał dopóki nie wróciłem mniej więcej do zdrowia! Byłem ty bardzo zdziwiony i było mi bardzo miło z tego powodu. Troszczył się o mnie! Był pierwszy człowiekiem, który tyle dla mnie zrobił, który poświęcał mi, aż tyle czasu! Chciałem mu się odwdzięczyć, ale nie wiedziałem jak. I cały czas miałem wyrzuty sumienia, że w pewnym sensie okłamuje tak wspaniałą osobę. Ale bałem się, że jak się dowie to zrobi to co wszyscy... zbije mnie lub coś gorszego i po prostu wyrzuci. Bałem się tego, dlaczego trwałem w swoim kłamstwie chcąc chodź przez chwilę mieć właściciela.

KociakOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz