Pies, co bardzo szczeka, nie bardzo kąsa

2.1K 286 11
                                    

Weszli więc do kawiarni, niespecjalnie rozglądając się po otoczeniu. Nie byli w stanie. Bo w środku siedziało to przedziwne stworzenie, które definitywnie psuło wystrój swoją obecnością. Na widok Kyungsoo jego zaciśnięty otwór gębowy wykrzywił się do góry w grymasie, co przyprawiło Jongina o dreszcze.

— Heeej! — próbowało zaświergotać, ale wyszedł tylko żałosny szczek. Cóż, nie każdy urodził się słowikiem.

— Cześć — odparł Kyungsoo, siadając naprzeciwko i ciągnąc za sobą Jongina.

— Miło, że przyszedłeś — powiedziała istota, próbując uzyskać wręcz przesłodzony, wysoki głosik. Znów klapa. — A to jest...? — Zaczęła przeszywać Jongina świdrującym spojrzeniem, które z pewnością nie zdradzało przyjaznych zamiarów. I dobrze, bo on też takich wobec niej nie miał. I tak by się jej pozbył, nawet gdyby Kyungsoo go o to nie prosił. Jego ukochany nie mógł w żadnym wypadku być z takim wychudzonym i niemiłosiernie wytapetowanym buldogiem.

— O co chodzi? — mruknął Kyungsoo, zwracając się w stronę przedziwnego stworzenia.

— Cóż... Pomyślałam, że moglibyśmy miło spędzić czas ze sobą — skrzeknęła Jinsu. — WE DWOJE...? — Zwróciła z powrotem swe zawistne spojrzenie ku Jonginowi.

— Im więcej osób, tym lepiej — odparł tylko. — Jeżeli nie podoba ci się, że jest ze mną mój przyjaciel, to możemy na tym zakończyć naszą znajomość — dodał jeszcze Kyungsoo, wiedząc, że wywrze to określony skutek. I tak całą robotę ma odwalić za niego Jongin. Miał jednak nadzieję, że ten się pospieszy, bo ta paskudna lasia zaczęła mu coraz bardziej działać na nerwy. A on zdecydowanie nie lubił się denerwować. Spokój był jego domeną i chciał go zachować jak długo było to tylko możliwe. Zwłaszcza przy kimś takim jak Jongin. Nie chciał także żadnych nieprzyjemych plotek.

Kim Jinsu była osobą wyjątkowo natrętną i miał ochotę jej porządnie przyłożyć, jednak jego stoicka postawa dżentelmena i obawa o nieprzychylną opinię zdecydowanie go od tego powstrzymywały. Dlatego dzisiejszego dnia, wychodząc ze szkoły w końcu zebrał się na odwagę i odezwał się do siedzącego na ławce Jongina. Wiedział, że on na pewno mu pomoże, skoro Kyungsoo aktualnie znalazł się w sytuacji krytycznej. Taki był z niego dobry człowiek. Pamiętał dobrze tego wesołego dzieciaka z czasów gimnazjum, który po zakończeniu lekcji zawsze przybiegał pod jego szkołę. Był niezwykle uroczy.

Gdyby nie ta obrzydliwa facjata, która znajdowała się naprzeciwko niego, pewnie utonąłby w potoku sedrecznych myśli pod adresem swojego nowego przyjaciela. A przynajmniej miał tą cichą nadzieję, że Jongin nim zostanie.

— Oczy...wiście... — jęknęła potwora, co dla Kyungsoo brzmiało jedynie jak żałosny skowyt.

— Idę do łazienki — powiedział, wstając z miejsca. — Mogę cię poprosić o zamówienie dla mnie frappuccino? — zwrócił się do Jongina.

— Jasne! — odparł tamten, mrugając do niego i machając wesoło. Naprawdę uroczy z niego człowiek.

I w tym momencie Jongin został sam na sam z dość agresywnym buldogiem. Wiedział jednak, że to jest ten moment, w którym powinien wkroczyć do akcji. Tylko żadnej kawy na stole jeszcze nie było, a kelnera ani widu ani słychu. Jinsu go jednak wyręczyła.

— Co ty sobie wyobrażasz?! — warknęła. — Jak śmiesz się zbliżać do MOJEGO Kyungsoo?!

— Twojego? — odparł kpiąco Jongin.

— Nie widzisz, że troszeczkę przeszkadzasz? Nie mógłbyś się przenieść na przykład... Na inną planetę? Zapłacę nawet za podróż.

— Tak się składa, że nie na innych planetach nie ma życia. Zbyt mądra to ty chyba nie jesteś, prawda?

— Właśnie o to mi chodziło!

— Nie wydaje mi się. Nie sądzisz, że odrobinkę przesadzasz, laleczko? Trzeba mieć jakieś granice. Nie dość, że wyglądasz jak paskudny i przeraźliwie wytapetowany buldog, to jeszcze wręcz obrażasz te kochane stworzonka swoją inteligencją, a raczej jej brakiem. Jakby moje biedne pudle o tym usłyszały...

— Odszczekaj to!

— Ale to nie ja jestem psem, hau hau!

Dziecinną kłótnię przerwało pojawienie się kelnera z kubkiem kawy z mlekiem, pewnie zamówionej przez tą lasię. Perfekcyjny tajming.

— Ach, niech zgadnę, jesteś małym gejkiem, co nie? — zakpiła Jinsu. — W twojej główeczce pewnie pojawiają się różne sprośne myśli, co nie? Powiedz, jakie to uczucie przegrać z kimś NORMALNYM? Kyungsoo NIGDY nie będzie twój! NIGDY! On nie jest taki jak ty! Odrażające! — Coś w nim pękło. Działał instynktownie. Pochwycił kubek z gorącym napojem stojący jeszcze na tacy kelnera i z wielkim zamachem wylał zawartość na głowę przeklętej kreatury, która zaczęła przeraźliwie wrzeszczeć. — MOJE WŁOSY!! MOJA SUKIENKA!! JAK ŚMIAŁEŚ?!

— Masz za swoje, wypindrowany potworze — powiedział z satysfakcją. — Spróbuj się jeszcze raz zbliżyć do Kyungsoo, a nie będzie to jedyny raz i na tym się nie skończy.

A/N
Jinsu dostała wreszcie za swoje, a ja ogłaszam, iż rozdział następny będzie prawdopodobnie ostatnim z flashbacka KaiSoo i wracamy już do bieżącej akcji! 😁 Jak się na razie podoba? Bardzo dziękuję wam za to, że to czytacie!! Nawet nie wiecie, jak bardzo was kocham!! 💞 Niestety, mam przykrą wiadomość. Jako, że w przyszłym tygodniu mam w szkole masakryczny zapieprz, nie będę miała czasu na pisanie, więc nowego rozdziału możecie się spodziewać przynajmniej tak gdzieś za ponad tydzień... 😭
Z wyrazami autorskiej miłości i bólu istnienia w licealnym świecie, Kimchaan!

Skazany na ChanyeolaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz