I wszystko jasne

1.8K 234 8
                                    

Jak tylko Jongin się pojawił, Chanyeol złapał go za rękę i pociągnął na stronę, zostawiając zdziwionego Baekhyuna na środku pokoju.

— Chcesz umrzeć, Jongin?! — krzyknął, ale na tyle cicho, żeby nie było słychać na zewnątrz pomieszczenia, do którego go zaciągnął. — Lepiej, żeby to było ważne! — warknął, łypiąc na przyjaciela złowieszczo.

— Spokojnie, Channie! — Jongin zamachał rękami w geście obronnym. — Chciałem ci powiedzieć, że zostawiam was samych w domu, bo Soo mnie wyciąga do kina. — Uśmiechnął się i pokazał kciuk do góry.

— I z tego taka radość? — Chanyeol uniósł brwi w zdziwieniu.

— Dobrze wiesz, że ostatnio nie mieliśmy dla siebie czasu — odparł smutno Jongin. — Kyung musiał się uczyć, a ja mu miałem nie przeszkadzać.

— Ja wciąż nie wiem, jakim cudem wy się spiknęliście przy jego osobowości...

— A widzisz!

— Zaraz! Zmieniliśmy temat! Skoro wychodzisz z domu, nie mogłeś zrobić tego po cichutku, widząc co się dzieje? Mogłeś mi wysłać potem SMS-a. Baekki mnie macał bo brzuchu, a ten się drze, kurde! Ty wiesz, jakie on ma delikatne rączki? Nie wiesz i się nie dowiesz! Ot co! — Chanyeol wyszedł, zamykając za sobą energicznie drzwi, zostawiając Jongina samego i zdezorientowanego. Wzruszył tylko ramionami, nie mając pojęcia, czemu jego przyjaciel jest taki drażliwy i rozpoczął przygotowania do pierwszej od dłuższego czasu randki.

Baekhyun słyszał tylko przytłumiony krzyk i trzaśnięcie drzwiami. Zobaczywszy Chanyeola wracającego z powrotem, uśmiechnął się.

— Czy coś się stało? — zapytał.

— Nic takiego — Chanyeol machnął ręką i podrapał się za uchem. — Po prostu tłumaczyłem mojemu najlepszemu przyjacielowi, że przy gościach się nie wrzeszczy jak opętany.

Baekhyun poczuł delikatne ukłucie w sercu, jednak posłał przyjacielowi kolejny uśmiech, jak gdyby nic się nie stało. Sam zastanawiał się, czemu nagle zareagował w ten sposób. Zamrugał, żeby poprawić sobie widzenie. Czy to przez Chanyeola? Czy może Jongina? Nie miał zielonego pojęcia. W swojej głowie wciąż słyszał słowa „najlepszy przyjaciel". Czy chciał się przyjaźnić z Chanyeolem? No pewnie! To nie ulegało wątpliwości. Tak, zdecydowanie ta część „najlepszy" nie podobała się Baekhyunowi. W tym momencie czuł się w jakiś sposób gorszy. To on chciał być tym najlepszym w oczach Chanyeola, a nie jego współlokator. Pewnie, Jongin jest miły, plus z tego, co wiedział, to przyjaźni się z Chanyeolem dość długo. W liceum często widział ich razem, biegających we wszystkie strony i snujących tajemnicze plany. Uśmiechnął się na samą myśl o tym wspomnieniu. Wszystko zaczęło się właśnie wtedy.

Pierwszy dzień w nowym liceum nie był dla Baekhyuna zbyt miły. Z reguły gdy zaczynał naukę w innej placówce zawsze był zestresowany. Nie należał może do tych nieśmiałych, jednak z pewnością nie był duszą towarzystwa. Wszedł ostrożnie do sali, która należała do jego klasy i przywitał się ze wszystkimi już tam obecnymi, po czym zajął wolne miejsce, przedostatnie z tyłu przy oknie.

Jak zaobserwował, było tu wiele osób znających się z gimnazjum. To ci, którzy zdążyli już stworzyć niewielkie grupki, witali się ze wszystkimi najbardziej energicznie i pewnie, podnosząc coraz to większe okrzyki na widok niektórych przybyłych, okazujących się ich towarzyszami z poprzednich lat. On sam nie podszedł do nikogo. Nie widział w tym sensu. Co prawda widział parę znajomych twarzy, niektórzy z nich nawet mu wesoło pomachali wołając „Cześć, Baekhyun!" i uśmiechając się serdecznie. Może to dzięki nim nie zwariował jeszcze ze stresu. Brzuch momentami tak strasznie go bolał, że nie mógł wytrzymać.

Skazany na ChanyeolaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz