Tyle cukru

1.5K 214 9
                                    

Obudził się na swoim łóżku, nad którym stała jego zmartwiona matka, nachylając się nad nim. Towarzyszył jej Chanyeol, który siedział na krześle obok, badawczo lustrując spojrzeniem jego pokój, przyglądając się przeróżnym plakatom wiszącym na ścianach.

— Obudził się! — wykrzyknęła kobieta. Park poderwał się na równe nogi.

— Wszystko w porządku? Jak się czujesz? — zapytał. Baekhyuna ponownie ścisnęło w żołądku.

— Powiedzmy, że żyję? — odparł zbolałym głosem.

— Tyle widzimy — powiedziała matka. — Gdzie cię boli?

— To tylko głupi brzuch. Może za bardzo się stresuję, czy coś? Już mi chyba lepiej. Wypiję herbatkę ziołową i jakoś przeżyję.

— Jesteś pewien? — spytał Chanyeol.

— A ty tu wciąż jesteś? — Czerwona lampka ostrzegawcza w głowie Baekhyuna właśnie się zapaliła, błyskając natarczywie w jego mózgu. Dlaczego obcy chłopak tak nagle zainteresował się jego mizernym losem? Miał dziwne wrażenie, jakby Chanyeol coś kombinował, zwłaszcza po numerze z torbą, jaki mu wykręcił. Nie miał zaufania do tego człowieka, chociaż czuł jednocześnie, jakby coś go przyciągało do Parka, jak jakiś niewidzialny magnes. Albo wielka różowa guma do żucia, która się rozciągała w nieskończoność, nie przerywając jednak połączenia między nimi.

— Właśnie wychodziłem — odparł wielkolud, ostentacyjnie odwracając się do Baekhyuna plecami, kierując się w stronę drzwi. — Życzę miłego wieczoru. — Uśmiechnął się do jego matki, po czym odwrócił głowę z powrotem do niego. — Wypij miętę. Jutro przyniosę ci watę cukrową.

— Watę cukrową? — szepnął do siebie Baekhyun, cicho się śmiejąc.

— A żebyś wiedział — odparł Chanyeol na odchodnym, zamykając za sobą drzwi z delikatnym trzaśnięciem.

I rzeczywiście, nazajutrz rano na pierwszej przerwie nad ławką Baekhyuna unosiła się wielka różowa chmurka z cukru, za którą ukrywał się wielkolud, wręczając zdziwionemu chłopakowi słodkie, puchate i lepiste coś. Chwilę później jednak, Park odmaszerował bez słowa, pozostawiając go w stanie osłupienia.

To był tak naprawdę początek wszystkiego i niczego. Teraz Baekhyun miał Chanyeola tuż przed sobą, a jednak do niczego nie doszło. Ba, nawet go przecież u siebie przenocował, a teraz jest w jego domu! I nic a nic się nie dzieje. Co z tego, że dostał awans od Minseoka i mógł się nim pochwalić przyjacielowi? A przynajmniej miał nadzieję, że wielkolud tym przyjacielem dla niego był. Chciał, żeby Chanyeol pamiętał o wydarzeniach z początku pierwszej klasy liceum, kiedy się poznali. Baekhyun uśmiechnął się na samą myśl o tamtych czasach. Co prawda tylko przez rok mieli lekcje w jednej sali, jednak on doskonale pamiętał każdą chwilę spędzoną z Parkiem. Najczęściej żarli się o drobiazgi, kłócąc się bez przerwy o to, kto ma rację. Kiedy Baekhyun wygrywał, Chanyeol przynosił mu watę cukrową, albo inne słodycze, na co tylko miał ochotę (potem przez kolejne lata miał problem ze zgubieniem tego narastającego tłuszczyku i udało mu się to dopiero stosunkowo niedawno). Kiedy z kolei Chanyeol wygrywał, ciągał Baekhyuna ze sobą w różne miejsca. Byli między innymi na karaoke, w przeróżnych kawiarniach i restauracjach, a nawet raz w zimę Park zabrał go ze sobą na lodowisko (co, nawiasem mówiąc, było wręcz katastrofalne w skutkach, ale to historia na inny dzień).

— I co w końcu z Jonginem? — zapytał Chanyeola, spoglądając na niego z dołu.

— Wybiera się z Kyungsoo do kina, a przynajmniej tak twierdził. Nie wiem, jakim cudem oni ze sobą jeszcze wytrzymują.

— Baw się dobrze! — zawołał, widząc Kima wychodzącego z pomieszczenia.

— Dzięki! —  odparł Jongin, szczerząc się. — Nie wiem o której wrócę, ale rozgośćta się. Czym chata bogata. Bogata w Chanyeola i dobre żarcie. Zawsze spoko, prawda?

— Eee, jasne...! — odparł Baekhyun, nie bardzo rozumiejąc, co tamten miał na myśli.

— Chodź, skoro Jongin mówił, że dom jest bogaty w jedzenie, to może masz na coś ochotę? Nie jesteś głodny? — zapytał go Chanyeol.

— Chętnie — odparł, choć jeszcze całkiem niedawno jadł babeczki, których nie udało się tego dnia sprzedać. Pomyślał sobie, że przez Minseoka znowu przytyje, gdyż jak właściciel jest w kawiarni, to zwykle on zjadał to, co zostawało, ewentualnie zabierał dla rodziny. Baekhyun nie miał dla kogo, więc wszystko wylądowało w jego żołądku. Wtedy pomyślał o Chanyeolu i Jonginie. Gdyby wtedy wiedział, że tu przyjdzie, wziąłby je ze sobą i poczęstowałby ich, zamiast napychać się samemu. Mimo wszystko wciąż czuł się niezręcznie w ich obecności, zwłaszcza Chanyeola. Nie po tym, co wydarzyło się tamtego roku.

*A/N
Po wielkich bólach z brakiem czasu udało mi się stworzyć ten oto rozdzialik :3 Od razu z góry przepraszam za zmniejszenie częstotliwości dodawania rozdziałów, ale są priorytety i priorytety, a ja bardzo chcę się dostać w tym roku na koreanistykę w Warszawie~ Kto się wybiera ze mną? A kto już może studiuje i jest w stanie mi coś więcej powiedzieć? Każde info pomoże~ Co tam robicie, jak tam generalnie wygląda wszystko itd. Wgl wie ktoś, jakie tam przedmioty chcą i w jakim stopniu się liczą? Wydaję mi się, że angielski, polski i matma... Ale nie jestem pewna... Bless you wszelkim informatorom, mówię poważnie!

Skazany na ChanyeolaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz