-Hermiona Granger!- ryknęła tiara przydziału. Podekscytowana uśmiechnęłam się szeroko i chwiejnym krokiem ruszyłam na podest, by usiąść na stojącym tam stołeczku. Miałam wrażenie, że rozpoczyna się przygoda mojego życia. Zdobycie wiedzy magicznej znaczyło dla mnie tak wiele!
-O nie, spokojnie, tylko spokojnie- powtarzałam po cichu, próbując uspokoić nerwowe kołatanie serca. Magiczna Tiara spoczęła miękko na moich rozczochranych włosach, a chwilę później w mej głowie odezwał się dudniący, ale nieco zachrypnięty głos. Zaczęłam kręcić się na stołku. Coś było nie tak. Bardzo, bardzo nie tak. Tiara bowiem nie wypowiadała się o mnie, tak jak powinna. A przynajmniej miałam taką nadzieję.
-Mądrość olbrzymia, przewyższająca innych inteligencja- rzekła tiara, co było akurat miłe. - Będziesz dążyć do swoich celów, choćby po trupach. Doskonale umiesz sobie radzić, prawda? Jesteś sprytna, przebiegła i nieco nadpobudliwa. Dbasz o własną skórę i nie lubisz patrzeć wstecz. Wiem, gdzie cię przydzielę.
Nerwowe kołatanie serca zamieniło się w stan przedzawałowy. Niespokojnie rozejrzałam się po sali. Wszyscy wpatrywali się w moją niepewną minę i z zaciekawieniem czekali na werdykt tiary. Moją uwagę przykuł jeden chłopak o blond włosach, który wcześniej zaczepiał Harrego Pottera. Stał na przeciw, nasze oczy spotkały się sekundę przed ogłoszeniem, że..
-Właśnie dlatego...-usłyszałam ten głos, tym razem niosący się po całej Wielkiej Sali - SLYTHERIN!
Tłum Ślizgonów zawył z radości, a ja szybko zsunęłam się ze zbyt wysokiego stołka. Przechodząc obok tłumu pierwszoroczniaków odważyłam się znów zerknąć na blond chłopca. W jego spojrzeniu było coś takiego, że nie pozwalało mi się to skupić na otaczającym świecie.
Kpina? Zamarłam. Może ciekawość? Ciekawa to teraz byłam ja.
-Panno Granger- usłyszałam głos starszej czarownicy w szpiczastej brązowej tiarze. Z książki o Historii Hogwartu wiedziałam, że jest to profesor. Mc Gonagall.- Proszę usiąść przy stole Slytherinu.
Dotyk jej szorstkiej dłoni wyrwał mnie z zamyślenia. Ruszyłam we wskazanym kierunku.
Usiadłam przy stole, gorąco powitana przez prefektów i oparłam brodę na splecionych dłoniach. Ceremonia przydziału trwała w najlepsze. Od dzisiaj miałam zamieszkać w lochach zamku, w domu węża. Było to nieco dziwne ze względu na moje mugolskie pochodzenie, ale nie miałam zamiaru kwestionować decyzji tiary. A przynajmniej teraz.
-Zielony pasuje ci do oczu- usłyszałam szept tuż przy moim prawym uchu. - O tym myślisz, pani nieobecna?
Wzdrygnęłam się, widząc kto do mnie mówi. Jak to się stało, że siedział koło mnie?
Jak długo tu siedział? Przegapiłam pół ceremonii? Postanowiłam odpowiedzieć na pytanie.
-Nie, nie o tym. A właściwie... tak jakoś dziwnie się czuję. Wydaje mi się, że coś mnie ominęło- rzekłam rozglądając się po Wielkiej Salii i starając się ocenić ile nowych osób zostało już przydzielonych.
-Na przykład pół ceremonii przydziału? – posunął mi z cwanym uśmiechem.
-Na przykład- odarłam, cały czas zastanawiając się, co się ze mną dzieje. Zacinałam się dziś w najbardziej nieodpowiednich momentach.
-Jestem Draco- przedstawił się blondyn, wyciągając do mnie dłoń. Spojrzałam na nią podejrzliwie, ale po chwili uścisnęłam ją. Intuicja aż krzyczała, że coś jest nie tak.
CZYTASZ
Prośba o samotność - Dramione
FanfictionDRAMIONE ALERT! To nie kolejna cukierkowa historia o miłości. Czy miałeś kiedyś tak realistyczny sen, że po obudzeniu jeszcze długo nie wiedziałeś co jest prawdziwe? Atmosfera w świecie magii staje się niesamowicie napięta. Voldemort werbuje w sw...