Wyszłam zza krzaka i spojrzałam na tego mordercę Alana Blackstara. Prawie się nie zmienił, oprócz tatuażu, który wystawał spod jego koszulki. Spojrzał na mnie zdekoncentrowany. Widać nie poznał mnie. W sumie nie dziwne. To było już dawno. Ale ja wciąż pamiętam.
-Kim jesteś?-spytał.
-Pamiętasz to?-zadałam mu pytanie.
-Nie wiem o co ci chodzi!
-Pamiętasz to?-Nie dam za wygraną.
-Idź sobie wariatko!
-Pamiętasz to.-To już nie było pytanie.
W jego oczach widziałam iskierkę strachu. W sumie na jego miejscu też bym się bała. Jakaś ubrana na czarno dziewczyna z wielkim mastiffem podchodzi do ciebie i pyta się czy pamiętasz. Raczej nie jest to codzienna sytuacja
-To ty!-powiedział. O, widać sobie przypomniał.
-Pamiętasz to!-teraz już wykrzyczałam.
-To nie było specjalnie!-W jego oczach zalśniły łzy.-Ja tego nie chciałem! Nie wiedziałem co robię! Byłem młody i głupi!
Cóż, szkoda, że nie pomyślał zanim włamał się do kliniki, zanim wypił to cholerne piwo, zanim poszedł na tę gównianą imprezę!
Na tamto wspomnienie zalała a mnie fala wściekłości, a oczy zaszły czerwienią. Naszła mnie chęć mordu. I to się spełni.
-Pamiętasz to, pamiętasz to, pamiętasz to-powtarzam bez opamiętania.
-Ja nie chciałem! Wybacz mi!
Alan opadł na kolana i złożył ręce w błagalnym geście. W jego oczach widniały łzy. Mógł skurwiel pomyśleć zanim zabił mi psa! Nie wybaczę.
Podeszłam do Blackstara i kopnęłam go w brzuch. Zachłysnął się powietrzem i spojrzał na mnie jakby nie dowierzał, że mogę to zrobić. Teraz naprawdę się bał.
Wyjęłam schurikena i rzuciłam w niego przygważdżając mu rękę do ziemi. Wrzasnął i to głośno. Na szczęście w pobliżu nie było nikogo, a wątpię, aby ktoś wybrał się tu na wycieczkę o tak późnej porze. Rzuciłam giawazdką, w drugą rękę. Nie mógł powstrzymać szlochu.
-Dlaczego?!-zapytał przez łzy.
Phi. Dzieciak. Jak coś się dzieję to od razu płacze. Nagle do głowy przyszedł mi pewien pomysł. Jeszcze lepszy niż to co zaplanowałam.
Z kieszeni bluzy wyjęłam szczypce. Wiedziałam, że się w końcu przydadzą. Zbliżyłam się do twarzy mężczyzny i spróbowałam rozewrzeć mu szczęki, które jak na złość zaciskał coraz mocniej. Walnęłam mu pięścią w twarz. Zaczął machać nogami, z powodu unieruchomionych rąk. Wkurza mnie. Wstałam z klęczek i naskoczyłam mu na jedno kolano. Usłyszałam trzask łamanej kości i jego noga zwiotczała. To samo zrobiłam po drugiej stronie. Alan darł się jak opętany, ale na szczęście nie zemdlał. Jakby to zrobił pozbawiłby mnie całej zabawy.
Wróciłam do jego twarzy. W końcu otworzył lekko buzię. No, łatwo nie było. Teraz trzeba pozbyć się kilku zębów. Mam zamiar wyrwać mu kły i tym samym upodobnić do roślinożernych zwierząt, które tych zębów nie mają.
Wzięłam na powrót szczypcne, które wcześniej położyłam na jego klatce piersiowej. Włożyłam mu je do ust i zacisnęłam na górnym kle. Pociągnęłam i... nic. Nie wiedziałam, że to takie trudne. Jak dentyści to robią? A, już wiem. Przytrzymać muszę mu głowę. Aby nie marnować rąk, przycisnęłam mu nogą głowę do podłoża. Znów zacisnęłam narzędzie na zębie i pociągnęłam. Teraz mi się udało. Pomimo wrzasków Blackstara zrobiłam tak samo z drugim kłem.
To, że ten facet nie zemdlał to cud. Teraz muszę się spieszyć, ponieważ zawsze może umrzeć z powodu utraty krwi. Wstałam i wyciągnęłam z jego rąk shurikeny. Nie będzie w stanie nimi ruszać. Przekręciłam go na plecy, po czym delikatnie rozcięłam koszulkę.
Zza cholewy buta wyciągnęłam nóż myśliwski. Przyłożyłam my do pleców w poprzek kręgosłupa. Przeciągnęłam, robiąc nacięcie. Zaczęłam ciąć, upodabniając Alana do zebry z krwawo-czerwonymi paskami. Nawet nie zauważyłam kiedy zemdlał, a z jego ust leciała krew. No to koniec zabawy. Przecież nie będę czekać, aż się obudzi.
W ostatnim akcie desperacji przyłożyłam nóż do dołu jego pleców, po czym dźgnęłam, naprawdę mocno. No i już się nie pozbiera. Ale ja muszę to jeszcze dokończyć. Wsadziłam rękę w wcześniej poszerzony otwór na plecach i pociągnęłam na kręgosłup, wyciągając jego koniec, który nawiasem mówiąc odczepił się od reszty, na zewnątrz ciała. No i skończone.
Ciało Alana Blackstara leżało zmasakrowane na ziemi a ja stałam nad nim z nożem i nieużytymi ośmioma shurikenami.
Zza pleców usłyszałam klaskanie.
-Brawo Carolyn. Spisałaś się. Nigdy nie widziałem czegoś takiego.-odezwał się głos Jeffa the Killera.
-Dzięki.-No, bo co innego mam mu odpowiedzieć.
Wyciągnął dłoń w moją stronę i powiedział:
-Mam zaszczyć zaprosić cię w szeregi morderców i szaleńców z najczarniejszych historii, Zwierzęca Carolyn. Witaj w creepypaście.Xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx
I jak się podoba scena morderstwa? Szczerze nigdy czegoś takiego nie pisałam, a więc nie wiem jak mi poszło. Napiszcie w komentarzach waszą opinie.
Do następnego spotkania *złowieszczy śmiech*
Iriarisa
CZYTASZ
Cel: Zostać mordercą
HorrorJestem siedemnastolatką kochającą zwierzęta. Brzmi normalnie co nie? Lecz nie do końca takie jest. Od zawsze kocham creepypasty i mroczne historie. Nie byłoby to dziwne gdyby nie malutki szczegół. Chce się do nich upodobnić.