Ciekawe co Jason sobie pomyśli, kiedy zobaczy mnie z jaguarem przy boku, śmiałam się do siebie.
Nie jest głupi, więc nie będzie próbował wygnać kota. Choć on jest proxem, a ja tylko kadetem, to wie, że ze mną trzeba uważać.
Gdzieś z tyłu usłyszałam warczenie psa. Zatrzymałam się gwałtownie i obróciłam, jednocześnie zdejmując przepaskę. Naprzeciw mnie stał wielki, czarny doberman z postawionymi uszami.
Wiedziałam co robić. Nie tylko zdobędę antidotum, ale także przybędę na czele watahy zwierząt! Ale się wszyscy zdziwią. Będą padać przede mną na kolana!Spojrzałam brytanowi w oczy, przybierając pozycję ofensywną. Przez kilka sekund staliśmy nieporuszeni, lecz po chwili pies uległ i potulnie do mnie podszedł. Kolejne zwycięstwo.
Po kilku minutach zobaczyłam omszały dach naszej kryjówki. Zawyłam zadowolona z sukcesu, a ze mną Nox, Mały i doberman.Otworzyłam drzwi mocnym kopniakiem, ale dałam radę tylko dla tego, że miałam na nogach jedną ze swoich ukochanych par glanów. Cieszę się że nie założyłam swoich dwudziestek. Wiadomo, masz glany- plus dziesięć siły i minus dziesieć do ucieczki. Opanowałam przez kilka lat tajemną technikę biegania w nich i teraz nie mam z tym problemu. Ale dłuższe jednak sprawiają większe problemy.
Weszłam do środka, zdjęłam opaskę i pierwsze co zobaczyłam to zdziwiona mina Ticci Toby'ego. Ten gnojek na pewno tego nie ma.
Poszłam dalej w poszukiwaniu kogoś ciekawszego. Natrafiłam na Jeffa. Świetnie. Jak zwykle uśmiechał się od ucha do ucha. Zaraz zetrę mu ten uśmieszek z twarzy.
Podeszłam do niego i znienacka pchnęłam na ścianę, a zwierzęta odcięły mu drogę ucieczki.
Walnęłam go pięścią w twarz i powiedziałam:-Daj mi antidotum.
-Ja go nie mam! Zostały ci tylko dwie próby!- Zachichotał.
Wredny skurwysyn. Czuję jednak, że nie kłamie.
Poszłam dalej z nadzieją, że może Jason mnie okłamał i antidotum leży gdzieś na półce. Szukałam niestety na próżno.
Byłam już zrezygnowana, ale przecież się nie poddam. Nagle do głowy przyszła mi świetna myśl. Ten chory-rekini staruszek na pewno coś ma.
Tak! To jest myśl!
Przypomniałam sobie drogę do piwnicy i "laboratorium", i nią podążyłam.
Po chwili odnalazłam metalowe drzwi opatrzone tabliczką "UWAGA NIEBEZPIECZEŃSTWO"
Zaczęłam walić w drzwi i się drzeć.-Te Rekin! Otwieraj!
Po kilku minutach starzec, był łaskaw mi otworzyć.
Nie był zadowolony, bo prawdopodobnie spał. Sądzę to po szlafmycy nasuniętej na czoło. Kto to nosi w tych czasach?!
-Czego- warknął, ukazują ostre zęby.
-Dawaj kurwa antidotum!- wydarłam się.
Parsknął z pogardą i wbił mi strzykawkę w ramię.
Co on sobie myśli?! Że może mnie tak lekcewa...
---***---
Obudziłam się na stole, a ostra jarzeniówka świeciła mi prosto w oczy. Cholera, ale boli.
Spróbowałam się podnieść, ale z marnym skutkiem, bo moje nadgarstki, kostki i czoło, były przytwierdzone do gładkiej, zimnej powierzchni stołu, ubrudzonego czymś co niebezpiecznie przypominało zaschniętą krew. Zaczęłam się szarpać, ale skórzane paski mocno trzymały.-Wypuść mnie ty chory pojebie!
-Cicho być. I się nie szarp bo mutagen musi powoli przepływać przez twoje ciało, a tak zaburzasz jego bieg. I tak ocknęłaś się zbyt szybko, choć dałem ci taką dawkę narkozy, że ktoś ważący sto kilo, powinien leżeć przez dwa dni.
Że co kurwa?! On chciał mnie zabić! I co za mutagen?! Co to do cholery jest?!
Okej... Spokojnie. Carolyn, spokojnie.
Raz.
Dwa.
Trzy.
-KURWA MAĆ, JAPIERDOLĘ, WYPUŚĆ MNIE TY W DUPĘ JEBANY PRZEZ REKINA, POPIERDOLONY KUTASIE!
************************************************************************
No w końcu rozdział! XD
CZYTASZ
Cel: Zostać mordercą
HorrorJestem siedemnastolatką kochającą zwierzęta. Brzmi normalnie co nie? Lecz nie do końca takie jest. Od zawsze kocham creepypasty i mroczne historie. Nie byłoby to dziwne gdyby nie malutki szczegół. Chce się do nich upodobnić.