Rozdział 4

72 5 0
                                    

Napotkałam oczy chłopaka, kiedy stałam w drzwiach jak wryta. Po zorientowaniu się, że przeszkodziłam im w tym cudownym momencie rozkoszy trzasnęłam drzwiami, opierając się o nie. Zdecydowanie mogłam zapukać. Ruszyłam się dalej w kierunku toalety, która zgaduję, że jest naprzeciw mnie. Jeśli nie, to naprawdę się wkurwię i coś zaraz roztrzaskam, bo moje nerwy są już na skraju wyczerpania. Otwieram drzwi, wchodząc do pomieszczenia z kranem, lustrem, prysznicem i wanną. Myślę, że to jest łazienka, jednak ilość alkoholu mogłaby zniweczyć moje spostrzeżenia. Idę przed siebie, patrząc w swoje odbicie w lustrze. Wyglądam jakbym nigdy nie miała do czynienia z kosmetykami, szczotką czy innym gównem. Czuję jak mój żołądek odmawia mi posłuszeństwa i ma ochotę zwrócić to, co dostało się do mojego organizmu, lecz nie mam zamiaru później śmierdzieć wymiocinami. Pewnie już połowa osób w tym pomieszczeniu roznosi ten smród, ale chyba nie potrzeba w tym mnie. Aż tak dużo wypiłam? Opieram się rękoma o blat, wzdychając kiedy do toalety wchodzi tajemnicza brunetka, którą miałam okazję spotkać w łóżku z.. tym nieznajomym.

- Dobrze się spało? - pytam ją. Nawet nie wiem kiedy to się wydostało z moich ust.

- Gówno cię to obchodzi - fuknęła. -Może zazdrościsz?

- Tak, przechytrzyłaś mnie. Jednak.. prędzej czy później i tak mnie przeleci - odzywam się, lekko uśmiechając na jej krzywą minę, którą zrobiła. Wygląda jakby zaraz miała mnie pobić, tyle że nie ma na to odwagi. Ja na jej miejscu też bym nie miała.

- Prawdopodobnie tak, ale z nikim nie będzie mu tak dobrze jak ze mną. Tym bardziej z jakąś małolatą, która chyba jeszcze nie ukończyła szkoły. Zajmij się tym, co do ciebie należy, dobrze ci radzę i tym samym kończę dyskusję - odezwała się smukła brunetka, która powróciła do nakładania kolejnej warstwy tapety. Z jej czarnej, obcisłej spódnicy zaczynały wystawać pośladki, kiedy stała lekko pochylona przed swoim odbiciem. Nie wiem czy to jej postura czy alkohol wzbudziły we mnie śmiech, co zwróciło jej uwagę.

- Z czego się śmiejesz? - stanęła prosto, chwiejąc się, co również potwierdza to, że dużo wypiła.

- Nie wiem, po prostu wyglądasz jakbyś właśnie wyszła z cyrku - śmieję się dalej na widok jej czerwonej, zbulwersowanej twarzy - Podeptana przez wielbłądy.

- Ach tak? Coś jeszcze chcesz mi powiedzieć? - zapytała z nutką wrogości w głosie.

- To chyba dlatego jesteś taka płaska - żartuję, a ona ściska pięści jakby miała na mnie zaraz napaść.

Mój śmiech nie ustępuje i zastanawiam się czy nie wyjść z toalety zanim się na mnie rzuci. Jednak byłoby całkiem śmiesznie. W końcu na tej imprezie mam jakieś zajęcie z którego mam niezły ubaw, poza siedzeniem i wypijaniem drinków. Od tego są imprezy - żeby się dobrze bawić, o ile się nie mylę. 

- Spójrz na siebie! I lepiej stąd wyjdź zanim będzie źle - ostrzegła mnie -Poza tym widać, że już ktoś pobił cię za mnie. Twoja twarz wygląda jak jakieś siedem nieszczęść, więc lepiej wyjdź na ulicę, bo tam przynajmniej jest ciemno - odwróciła się zupełnie świadoma tego co właśnie odpyskowała.

- Cofnij to - fuknęłam. Nie ręczę za siebie..

- Zamknij się - syknęła.

W mgnieniu oka wylądowałam na jej plecach, szarpiąc ją za szyję i targając za włosy. Upadłyśmy na podłogę, po czym jej paznokcie zaczęły szarpać moją skórę. Na swoim ramieniu ujrzałam dwie rany, z których zaczęła sączyć krew. Kiedy w końcu podniosłyśmy się, z całej swojej siły uderzyłam ją w twarz, zostawiając wielki czerwony ślad. Ponownie rzuciła się na mnie, uderzając mną o kafelkową ścianę. Adrenalina w moich żyłach wzrosła, przez co miałam ochotę przyłożyć jej mocniej, ale zza drzwi słychać było wołanie. Chwilę później do pomieszczenia wparowała Lydia, która ujrzawszy mnie, ze spanikowanym wyrazem twarzy podbiegła.

Pamiętaj || Daniel SharmanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz