Rozdział 7

82 8 0
                                    

- Weź to. - Daniel podał mi do ręki niewielką broń, którą chwyciłam z ogromną niepewnością. Przyjrzałam się jej dokładnie, po czym wycelowałam w plakat wiszący na ścianie naprzeciw. 

- Ja naprawdę się tym kiedyś posługiwałam? Czuję jakbym pierwszy raz sięgała po coś takiego. - zapytałam ładującego broń chłopaka. On natomiast spojrzał na mnie, jak na wariatkę i jedną ręką obniżył moje ręce. Pewnie chciał uniknąć mojej nieuwagi lub kompletniej niezdarności. Mogłoby się skończyć na tym, że przestrzeliłabym szybę.

- Nie, nigdy nie używałaś pistoletu, jednak ta sytuacja wymaga samoobrony. Nie poradziłabyś sobie gołymi rękami. 

Pokiwałam głową, dając znać, że doskonale zrozumiałam. Jednak ja tak naprawdę dalej nic nie rozumiem. Nie czuję się w tym wszystkim dobrze. Odkąd wyszłam ze szpitala, słyszałam tylko polecenia i zastrzeżenia, przechodziłam przez szkolenia, które kompletnie nic nie zdziałały. Daniel nie chciał dać mi nawet prawdziwego pistoletu do ćwiczeń, bo bał się, że kogoś nieumyślnie zabiję. Jednak moje zdolności nie pozwoliłyby nawet na trafienie w krzesło. I tak, to jest prawda. Próbowałam. 

- Słuchaj. Sprawa wygląda tak; idziesz za mną i osłaniasz tyły, jeśli ktokolwiek odważy się podejść kilka kroków za dużo, strzelasz. Tylko błagam, bez żadnych skrupułów, bo nie mam zamiaru wysłuchiwać później twoich żalów czy płaczu. 

- A co jeśli ten ktoś szybciej zastrzeli mnie? Spójrzmy prawdzie w oczy, ja nie umiem się tym posługiwać. - podniosłam przedmiot do góry, opierając na biodrze jedną rękę. 

- No cóż.. ptaki w końcu się najedzą. 

Uniósł prawą brew do góry, a jego usta ułożyły się w ten denerwujący uśmieszek. Podeszłam do niego pewnym krokiem i zamachnęłam ręką, uderzając go w policzek. Na jego twarzy pojawił się czerwony ślad, na który dumnie westchnęłam i odwróciłam się. Daję słowo, że szczęka Daniela właśnie zadrżała, a mina spoważniała. Już miałam iść do sąsiedniego pokoju, kiedy duża dłoń chwyciła moje ramię, a moje ciało nagle zostało przyciśnięte do ściany. 

- Nigdy więcej tak nie rób. - powiedział przez zaciśnięte zęby i zbliżył swoją twarz do mojej tak, że dzieliły je tylko milimetry. Moje ręce zostały zamknięte w jego jednej dłoni nad moją głową, a druga wodziła po ciele. Nagle jego ciepły oddech uderzył w moją szyję, a wilgotne po kąpieli loczki delikatnie muskały twarz, tym samym przedostając do moich nozdrzy zapach męskiego szamponu. Przez jakąś chwilę składał mokre pocałunki na mojej szyi, na co ja przechyliłam głowę w drugą stronę, dając mu do niej całkowity dostęp. Jego dotyk sprawiał, że odpłynęłam i zapomniałam o rzeczywistości i brudnej robocie, jaką musimy wykonać. Po chwili Daniel uniósł głowę, oblizując wargi, na co ja myślałam, że zwariuję. Duże dłonie silnie przyciskały moje biodra do ściany, nie pozwalając mi się poruszyć, a ja dokładnie obserwowałam jego twarz, na której dalej widniało dość spore zaczerwienienie. Jego wzrok skupił się na moich ustach, ale zaraz oderwał się ode mnie, tym samym pozwalając zaczerpnąć nieco więcej powietrza. Trochę gorąco się zrobiło. 

- Zbieraj się, idziemy. - polecił, na co ja nie miałam wyjścia, jak dostosować się do rozkazu. To on tutaj jest Pionkiem i to jego trzeba się słuchać, jeśli pragnie się mieć głowę na miejscu. 

Podążyłam za nim do czarnego Range Rover'a. Usiadłam na miejscu pasażera, kiedy on pakował wszystkie rzeczy do bagażnika, a bronie podręczne, czyli nóż i pistolet schował do saszetki przymocowanej w pasie. Oglądałam, jak z dokładnością bada każdy szczegół, żeby coś omackiem nie wymknęło mu się spod kontroli. Zdołałam go niezbyt poznać, bo jakieś dwa tygodnie temu wyszłam ze szpitala, gdzie do domu chciała zabrać mnie moja rzekoma matka. Jednak mój rzekomy chłopak postawił na swoim i zabrał mnie do swojego mieszkania, gdzie codziennie zabierał mnie na szkolenia do samoobrony. Nie sądzę, że jestem wystarczająco przygotowana, ponieważ gdybym miała zdawać z tego egzaminy, zawaliłabym już pierwszy krok. Czuję, że to wszystko to dla mnie obcy świat, z którym nie miałam nigdy do czynienia, ale chcę zrobić cokolwiek, żeby się o tym przekonać. 

Pamiętaj || Daniel SharmanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz