Rozdział 5

65 8 0
                                    

- Nie wiem - moja mama wzdycha z łzami, spływającymi wzdłuż jej twarzy. Jak ona może nie wiedzieć kto jest pieprzonym ojcem swojego dziecka?
- Jak to, do kurwy nie wiesz? Wmawiasz mi, że zachowuję się jak dziwka, a sama przychodzisz z taką nowiną, nawet nie wiedząc kto jest ojcem! - krzyczę poirytowana tym wszystkim. Nie wiem co mnie bardziej wkurwiło - to, że rodzina się powiększy czy to, że moja matka sypia z obcymi facetami? Nie sądzę, żeby 'nieświadomie' zaszła w ciążę z kimś kogo zna, a potem o nim zapomniała. Nawet w mojej głowie to nie brzmi logicznie.
Pieprzona logika.
- No po prostu nie wiem.. byłam pijana. Może nie powinnam była teraz o tym wspominać - odwróciła się, opierając o blat, a ja parsknęłam sarkastycznym śmiechem.
- Nie powinnaś, i co dalej? Udawałabyś, że wszystko jest w porządku, ja bym się przeprowadziła i wszyscy by o tym zapomnieli? Daruj sobie. Zachowujesz się jak szmata, mówiąc tak.
- Nie zapominaj, że to ja tutaj jestem twoją matką i mimo wszystko, należy mi się szacunek - zdziwiło mnie to, jak bardzo podniosła głos, ale szczerze w tej chwili miałam wszystko głęboko w dupie. Moje myśli biegły po każdych możliwych sytuacjach z udziałem dziecka -Ja.. przepraszam i chciałam cię prosić, żebyś nie mówiła ojcu.

Mówić ojcu.

Czy ja kiedykolwiek z nim rozmawiałam?

Chyba sama przepiłam te możliwości, bo ich nie pamiętam.

- Hmm.. czyli mam ukrywać przed swoim ojcem to, że moja matka, nie chcąc upiła się i przespała z jakimś facetem, zachodząc przy tym w ciążę? - uniosłam brwi i czekałam na to, co odpowie, bo szczerze ciekawiło mnie co ma zamiar zrobić dalej.

- Słuchaj. Ja wiem, że to trudne do pojęcia i nienormalne, ale uznajmy, że zdarzyło się coś między nami kiedy byliśmy upici. Oboje. I po prostu zaszła .. wpadka - powiedziała, jakby to było coś mało nadzwyczajnego.
Westchnęłam i miałam iść na górę, nic nie mówiąc zanim nie poczułam ręki na swoim ramieniu.
- Proszę, pomóż mi - popatrzyła na mnie błagalnie z żalem w oczach.
- No dobra, nic mu nie powiem. Jednak nie mam zamiaru przyznawać się do tego dziecka, będę mieć je gdzieś, a to jak dalej potoczy się twoja sprawa z ojcem też mnie nie obchodzi. Po prostu będę siedzieć z tym cicho i tyle, jasne?
Skinęła głową, a ja w końcu poszłam do swojego pokoju, biorąc do ręki telefon.
Nacisnęłam zielony przycisk.
- Hej, Catherine. Dzisiaj zacznę wnosić moje rzeczy, a od jutra już oficjalnie zamieszkam, nie będziesz mieć nic przeciwko? - zapytałam, a ona ewidentnie była zapracowana, bo w słuchawce słyszałam głośny szelest papierów.
- Tak, pewnie. Nie ma sprawy. Jutro powiem ci co i jak.
- Dobra - rozłączyłam się i wyjęłam z szafy kilka wielkich kartonów, do których zaczęłam na pierwszym miejscu chować ubrania, później jakieś dokumenty, a na końcu swoje osobiste rzeczy, które po prostu muszę mieć. Pozaklejałam wszystko grubą taśmą i po kolei zaczęłam wnosić do bagażnika samochodu.
W końcu. No po prostu w końcu się stąd wyniosę, mogę żyć na własną rękę. Pieniędzy mam dostatek, więc nie będzie wcale ciężko, a pracę zawsze się znajdzie. Moja matka najzwyczajniej zawsze zbyt dramatyzowała, jakby próbując mnie nastraszyć, jakie życie jest złe. Wydaje mi się, że dla niej jest złe, bo musiała urodzić kogoś takiego jak ja, a ja zdecydowanie nie jestem 'czymś dobrym' lub 'zdatnym do przyzwoitego funkcjonowania'. Dlatego, nawet dla niej będzie to najlepsze. Tym bardziej, że nie będzie miał kto jej denerwować, kiedy nosi.. dziecko.
Dziecko. No właśnie, chuj mnie ono obchodzi.

- Wyjeżdżasz? - kiedy odwracam głowę, widzę blondyna, którego imienia dalej nie znam, bądź nie pamiętam.

- Nie twoja sprawa - mruknęłam, zupełnie go ignorując.
- No wiesz, nie będzie cię miał kto ratować, kiedy znów będziesz pijana, pobijesz się z kimś lub ktoś będzie ci groził.
- Dam sobie radę, miło, że się martwisz - uśmiechnęłam się sarkastycznie. Był ubrany w czarne rurki, vansy, a do tego białą koszulkę z wycięciem w kształcie litery 'v'. Krótko mówiąc, wyglądał całkiem dobrze.
- Żebyś wiedziała, że się martwię. Zwłaszcza, że jesteś zazdrosna.
- Zazdrosna? Kpisz sobie? - prycham, stając przed nim twarzą w twarz.
- Wczoraj po tym, jak zobaczyłaś mnie w łóżku z inną laską, pobiłaś ją w toalecie. To wyglądało dość podejrzanie - uśmiechnął się, a ja miałam ochotę go uderzyć.
- Jesteś dupkiem, powinieneś iść.
- Wielu rzeczy o mnie nie wiesz. Jestem Daniel - wyciągnął ku mnie swoją rękę, a ja tylko spojrzałam na nią, wkładając ostatni karton do bagażnika -Uczyli mnie kultury, w tym tego jak się wita.
- A kto powiedział, że ja jestem kulturalna? - zmarszczyłam brwi, a on wyciągnął rękę bliżej mnie, więc chwyciłam ją i szybko puściłam.
- Wyglądasz na taką. Wiesz, na pierwszy rzut oka wydawałaś się rozpuszczoną suką, ale jednak myślę, że jak uda mi się bliżej cię poznać, staniesz się całkiem okej.
No dobra, ale nie poznasz mnie, nie chcę z tobą rozmawiać, nie chcę mieć z tobą nic wspólnego.

Pamiętaj || Daniel SharmanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz