Poprawki:
Rozdział został poprawiony. Niech więc nie zdziwią Was zmiany, które mogły zajść w tekście! :)
Kilka godzin później, nad wczesnym rankiem, siedziałam przy wyspie kuchennej. Popijając herbatę grałam w jakąś grę na telefonie, podczas gdy reszta domowników spała w najlepsze. Harry jeszcze podczas mojej wizyty zasnął. Natomiast ja, z racji ciężkich myśli, które nurtowały moją głowę, postanowiłam rozpocząć już dzień.
Pomieszczenia świeciły pustkami. Mimo towarzyszącego wszędzie kurzu - który teraz był doskonale widoczny w blasku słońca - dom pachniał nowością. Lubiłam ten zapach. Niektóre pokoje, jak choćby salon zawalony był niewypakowanymi dotąd kartonami i niekiedy trzeba było przejść koło nich slalomem.
Czułam, że moje powieki są strasznie ciężki, a pod nimi zbiera się uczucie piasku. Wszystko przez to, że nie zmrużyłam oka całą noc, niemniej jednak nie zamierzałam odsypiać tego w dzień. Nie należałam raczej do osób lubiących marnować swój cenny czas na takie głupoty jak sen. Tym bardziej, gdy wokoło działo się tyle ciekawych rzeczy i sytuacji. Nowy dom, nowa, psychiczna, mafijna rodzina, czy to był dopiero początek? Z każdą godziną dowiadywałam się czegoś nowego.
Siedząc samemu myślałam o zdarzeniu, które wydarzyło się nad wczesnym ranem. Przychodziło mi do głowo wiele pytań, na które nie znałam odpowiedzi, a bardzo bym chciała. Przypuszczałam, że sama mama nie miała pojęcia o połowie z nich.
Kim tak naprawdę był Ian? I dlaczego był jakimś ludziom winny tyle pieniędzy? Te dwie rzeczy zastanawiały mnie najbardziej.
– Ooo Lea – usłyszałam znienacka głos Iana. Zanim się odwróciłam on szybko wycofał się z kuchni.
– Widziałam. Nie ukryjesz się – oznajmiłam, a ten wrócił i patrząc na mnie uważnie, spytał:
– Co widziałaś? – Moje serce stanęło na kilka chwil. Do moich ust cisnęły się wszystko dzisiejsze wydarzenia, których byłam świadkiem. Co się stanie, jeśli powiem prawdę? Nakrzyczy na mnie? Będzie zły? A może zacznie błagać, aby pozostało to w naszej tajemnicy? Wydawało mi się, że ten moment trwa wiecznie, podczas gdy ja biję się z myślami.
– Twoje sine oko. Co sobie zrobiłeś? Chyba powinieneś przyłożyć do niego lodu, by opuchlizna szybciej zeszła, nie sądzisz? – zaczęłam w nerwach gadać bez sensu.
– Taa... tak, powinienem. Wiesz, czy gdzieś mamy lód? Pewnie w zamrażalce. – Chwycił za rączkę i otwarł drzwiczki lodówki, z szuflady na dole wyciągnął kostki lodu, które owinął w ręcznik. – Spadłem ze schodów. Nie mów mamie dokładnie jak to się stało, bo pomyśli, że jestem niezdarą.
– I tak jesteś – przyznałam, śmiejąc się pod nosem. – Nawet pewnie ogródka nie potrafiłbyś jej przekopać, by mogła posadzić swoje ulubione kwiaty. Nie masz rąk do roboty fizycznej.
Mężczyzna słuchał mnie ze zdziwieniem, przykładając kostki do opuchniętego oka.
– Dobrze, że chociaż jej kasę dajesz, choć coś ma z ciebie, bo obecnością pewnie również zbyt dużą nie dysponujesz.
Facet wciągnął głośno powietrze, swoje policzki jakby lekko zgryzł od wewnętrznej strony na te słowa. Jego ciało lekko zesztywniało, zaś wzrok wbił w kuchenne szafki. Czyżby na koncie nie posiadał zbyt dużej sumy pieniężnej? Czyżbym znalazła następne kłamstwo jakim karmił moją matkę?
Ian nic nie mówiąc wyszedł cały czas chłodząc sobie podbite oko. Na jego miejsce zaś przyszedł nie kto inny, jak jego syn. Kiedy podniosłam się, Harry bez słowa usiadł na moim miejscu. Wstawiłam czajnik i zaczęłam szykować sobie nową herbatę, gdyż stara zdążyła wystygnąć. Spojrzałam na niego przez ramię. Chłopak niczym się nie zajął, a jedynie skrzyżował ręce na piersi i wpatrywał się we mnie spode łba. Zalałam ostrożnie kubek wrzątkiem i nasłuchiwałam, czy przypadkiem nie wstaje, aby znowu zacząć te swoje gierki.