Rozdział 28

3.8K 217 68
                                    


Dochodziła trzecia w nocy, kiedy ciężarówka wjechała na parking małego przy autostradowego hoteliku. Ogromnie dziękując opuściłam auto, a następnie powolnie podreptałam w stronę głównego wejścia. Nie miałam nawet grosza przy sobie, a chęć snu narastała z każdą następną chwilą. Jedyne na co wpadłam to na powołanie się na kartkę kredytową Iana, ojca Harry'ego, tak jak to było ostatnim razem.

Z nadzieją weszłam do środka i powoli zbliżyłam się do obskurnej recepcji, przy której siedział młody chłopak o blond włosach. Uśmiechał się głupio do malutkiego ekranu swojego telewizora, który ukryty miał pod niewielką, drewnianą ladą.

– Dobry wieczór – powiedziałam cicho. – Chciałam wynająć najtańszy pokój na jedną noc. I jeśli byłaby możliwość prosiłabym na rachunek mojego ojca.

Młodzieniec nawet się nie poruszył. Zaśmiał się przedziwnym śmiechem, nie spuszczając wzrok z powtórki programu o idiotach, który puszczali po nocach na jednym z tych przyrodniczych programów.

Chrząknęłam wymownie, mając nadzieje, że to sprawi, że na mnie spojrzy. Myliłam się.

– Pokój dla jednej osoby, poproszę – odezwałam się głośniej. – Na rachunek...

– Koleżanko, przeszkadzasz mi, wiesz? – Jego niebieskie oczy wbiły się nagle we mnie. Przełknęłam ślinę. – Ze śniadaniem, czy bez? Pokój na parterze, czy na piętrze?

– Byle jaki. Byle by miał dostęp do osobnej łazienki.

– Parter, prawy korytarz – odparł kładąc klucz na ladzie. – Śniadanie na 8 rano.

– Dzięki.

Chłopak wrócił do swojego zajęcia, a jego śmiech słychać było nawet wtedy, kiedy zamknęłam za sobą drzwi pokoju. Oparłam się o nie, a następnie zamknęłam powieki. Wszystko co wydarzyło się w ciągu tych kilkunastu godzin sprawiło, że czułam się wykończona. Psychicznie i fizycznie, choć w tym momencie, bardziej fizycznie. Nogi odmówiły mi posłuszeństwa już w połowie drogi do łóżka. Musiałam wręcz doczołgać się na nie. Kiedy to zrobiłam nawet nie zauważyłam kiedy zasnęłam.

Okaleczona i zalana krwią twarz Asthona ponownie zagościła w moim śnie. Tym jednak razem znajdowałam się w starym spalonym budynku. Powolnie kroczyłam długim korytarzem do czasu, aż na jego końcu nie ujrzałam mrocznej sylwetki z nożem w dłoni. Żołądek podskoczył mi do gardła, kiedy zdałam sobie sprawę, że nie mogę się ruszyć. Moje nogi stały w miejscu, jak gdyby zostały zalane betonem. Postać za to drwiąc głośno, zaczęła zbliżać się ku mnie. Pragnęłam uciec, ukryć się w bezpiecznym miejscu, gdy ostrze noża zabłysnęło w niezidentyfikowanym przeze mnie źródle światła.

– To co mam z nią zrobić? – odezwał się Asthon. Jego sylwetka była z każdym krokiem bliżej mnie, lecz twarz okrytą miał czarnym, długim kapturem.

– Zrób to, czego nie zrobiłeś ostatni – odpowiedział mu nieznajomy głos. Zdawał się on dochodzić ze ścian. – Zabij, zrań, pobaw się. Jest twoja.

Kiedy zbliżył się na tyle bym mogła czuć odór krwi, ściągnął kaptur, a napuchnięta okrwawiona twarz wywołała przewroty w moim żołądku. Łzy mimowolnie spłynęły po moich policzkach. Miałam ochotę wyć, krzyczeć, wołać o pomoc, a jednak nie mogłam tego zrobić. Chęć odezwania się była taka silna, że sądziłam, że rozerwie moje usta.

– Już nikt ci nie pomoże, słoneczko. Teraz nikt ci nie pomoże. – Wykrzywił usta w obleśny uśmiech. Jego zęby były koloru płonącej czerwieni. W myślach błagałam o pomoc, tak głośno jak było to możliwe z nadzieją, że moje myśli są choć raz słyszalne. Asthon uniósł ostrze noża ku górze, trąc palcem wskazującym po ostrej końcówce. Wpatrywał się, jak zahipnotyzowany widząc kroplę krwi spływającą po jego palcu.

Unsafe ShelterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz