Rozdział jest poprawiony.
– Boje się – płakał Lucas, a ja próbowałam go uspokoić, kołysząc się z nim jak z małym niemowlakiem.
– Ćśś. Wszystko będzie dobrze. Noc się skończy i wszystko wróci do normy. Obiecuję ci – mówiłam, głaszcząc go po głowie.
Chyba pragnęłam sama w to uwierzyć.
– Nie wpuścimy tu Harry'ego, prawda? – zapytał.I co mu niby odpowiedzieć? Nie chciałam go wpuszczać. Jasnym było, jak słońce, że nie chciałam mu ufać. Nie chciałam też wierzyć, ale nie nie dało się ukryć, że dzisiejszego dnia Harry uratował mnie kilkukrotnie. Dodatkowo bez uszczerbku na zdrowiu mojego brata, przetransportował go do bezpiecznego schronienia. Myślał o nas. Troszczył się. Po co miałby robić to wszystko, gdyby miał w planach zabić nas, jako kolejnych? Wykorzystałby okazję, kiedy byłam oszołomiona i siedziałam z rozpiętymi spodniami na jego łóżku. A tymczasem on mnie uratował – kolejny zresztą raz – i zatroszczył o mnie.
– Będziemy musieli – odparłam.
– Co! – Lukas się podniósł i spojrzał na mnie opuchniętymi oczkami. – Proszę Lea, nie wpuszczajmy go. On zabija ludzi.
– Lukas on robi to dla nas. Chce nas uchronić. Robi to dla nas. Musimy mu zaufać, tylko on może nas stąd wydostać. Pamiętasz, jak mama zawsze mówiła, żebyś słuchał się starszych? – Przytaknął, tuląc się do mnie. – To dlatego, że starsi opiekują się młodszymi. Harry jest najstarszy i jego rolą jest nas chronić.
– Ale obiecałaś mu, że mu się oddasz, gdy nas uratuje. – Na te słowo wypowiedziane z ust mojego małego brata zadrżałam i zastanawiałam się, czy ma on pojęcie o znaczeniu tego wyrazu.
– Nie obiecałam mu się oddać, Lukasie.
– Nie chcę abyś robiła coś czego nie chcesz. A ty przecież nie kochasz Harry'ego. Jeśli on tu wejdzie i nas uratuje, będziesz musiała go pokochać. Nie da się kogoś musieć pokochać.
– Oj Luki wiele tajemnic życia przed tobą jeszcze do odkrycia – powiedziałam, śmiejąc się.
– To da się musieć kogoś pokochać?
– Da. Ja na przykład musiałam cię pokochać, gdy przyszedłeś na świat, choć strasznie się temu przeciwstawiałam. – Chłopczyk się zaśmiał, a moje serce mocniej zabiło. Uwielbiałam, kiedy się śmiał.
– Nie masz ochoty trochę się przespać? – spytałam, kiedy brat zaczął ziewać.
– Tu są koce i poduszki – poinformował i przeskoczył skrzynie na której siedziałam.
– To połóż się na nich wygodnie i zaśnij. Kiedy się obudzisz będzie po wszystkim.
Chłopiec położył się na kocu. Pod głowę położył jedną z poduszek, a drugim kocem nakrył się po same czoło. Piżama, którą miał na sobie, nawet pasowała do okoliczności. Ja natomiast dziękowałam losowi, że dzisiejszego wieczoru położyłam się spać w ubraniu. Wszystko działo się tak szybko, że nie zdążyłabym się przebrać, choć i tak żałowałam, że nie mam na sobie butów.
Widząc, jak mój młodszy brat zasypia, również poczułam się senna. Moje powieki stawały się coraz cięższe i o wiele łatwiej opadały, niż unosiły się. Spojrzałam ostatni raz na kamery. W żadnym z pomieszczeń nic się nie działo. Nikt od pewnego czasu, nawet Harry, nie pokazał się na ekranie. Mój, wymęczony niemiłymi wrażeniami mózg, zachęcał mnie, aby położyć się koło Lukasa. Toteż po chwili zrobiłam i już po kilku sekundach, poczułam jak moja głowa opada.
W snach ujrzałam Luka, który biegał gdzieś na dużym trawniku. Szczęśliwy. Pełen radości, śmiejąc się kopał piłkę, a koło niego biegał mały szczeniaczek, który za wszelką cenę chciał dobrać się do jego zabawki. Jego potyczki jednak ciągle kończyły się podwijaniem jego krótkich łapek i w rezultacie upadkiem.
Znajdowałam się na obrzeżu jakiegoś lasu, którego hektary rozchodziły się za moimi plecami. Było ciepło, słońce rozgrzewało moje gołe ramiona, a wiatr co kilka minut je ochładzał. Taką pogodę lubiłam najbardziej. Kucnęłam na trawie. Dłonią złapałam za zielone jej kłosy, nie mogąc uwierzyć, że te koszmary były tylko wyimaginowanymi zdarzeniami. Czułam przyjemny spokój. Nie spuszczałam wzroku z mojego brata, który uszczęśliwiał mnie swoją radością, która od niego wręcz emanowała.
Nagły szelest za moimi plecami rozwiał uczucie spokoju. Łamiące się zza moimi plecami gałęzie potęgowały strach, który jak znikąd sparaliżował moje ciało. Gwałtownie odwróciłam się, aby zetknąć się z czarną postacią, kryjącą się wśród drzew.