Rozdział 18

4.8K 260 81
                                    


Rozdział został poprawiony. 

Zamknęłam oczy, gdy mężczyzna przeładowywał pistolet.

– Błagam... nie chcę abyś umierał Harry – w szlochu łamał mi się głos. – Nie możesz zostawić mnie w tym samej... 

– Twoja urocza panienka zaczęła wreszcie się tobą interesować. Mam nadzieje, że z piekła wszystko widać, bo nie mam zamiaru jej tak szybko zostawić w spokoju – zaśmiał się obcy. 

Spojrzałam na Harry'ego, którego spojrzenie ponownie miało moc zabijania. Był wściekły. Prawdopodobnie tak wściekły, jak nigdy wcześniej. Jego tęczówki przybrały ciemniejszego koloru. A nawet wydawały się być przez moment zupełnie czarne. Choć stał w świetle księżyca, one nie promieniowały tak niesamowicie, jak zwykle. 

Harry zareagował szaleńczo. Chyląc się przed szybkim ciosem przeciwnika, rzucił się całym ciałem na mężczyznę. Ten wystrzelił w sufit, a ja pisnęłam głośno, zasłaniając uszy. Chłopak wyrwał mu z rąk broń i cisnął nią w moją stronę. Pistolet wleciał w kąt pokoju. 

-Nigdy. Więcej. Nie mów. Że. Zamierzasz. Dotknąć. Mój. Skarb. – Harry zaczął okładać mężczyznę pięściami po twarzy, a słowa wypływały z jego ust pomiędzy kolejnymi uderzeniami. 

Zasłoniłam kolanami twarz i próbowałam nie słyszeć okropnych jęków jakie wydawał bity przez niego facet. Na samą myśl w moim żołądku mieszało się i czułam, że lada moment nie zahamuję nienadciągających wymiotów. Po chwili, zakrwawiona twarz mężczyzny była całkowicie zmasakrowana. Nie odzywałam się, zbyt przerażona tym co właśnie się działo. Może powinnam go zatrzymać. Kazać przestać, ale bałam się. Bałam się Harry'ego, bałam się, że w jego amoku również i mnie uderzy. Teraz nie potrafiłam nawet rozpoznać poszczególnych części twarzy zbira. Musiałam coś z tym zrobić. 
Spięłam się w sobie i wrzasnęłam:

– Harry przestań! Harry! Stop! On ma już dosyć!
Harry nie słuchał mnie. Amok w który wpadł sprawiał, że nie słyszał, kiedy wydzierałam gardło. Mechanicznie, jego pięści uderzały w coś, co kiedyś było twarzą. Czułam, że jestem bliska wymiotów. Doczołgałam się do niego i czym prędzej chwyciłam jego twarz. 


– Harry przestań! Kochanie, proszę przestań – powiedziałam najłagodniej, jak potrafiłam. Moja klatka piersiowa unosiła się praktycznie tak samo mocno jak w tym momencie jego. Musiał być zmęczony długim ubijaniem mężczyzny, a ja próbowałam nie wdychać odoru krwi, który drażnił mnie i powodował napady nudności. 

Jego oczy spojrzały w moje, a ruchy jego rąk ustały. Prędko z kieszeni wyciągnęłam flakonik z pigułkami, które kilka godzin wcześniej porwałam z pokoju Harry'ego i wyciągając jedną wsadziłam mu w usta, a następnie pocałowałam go na zachętę. Chłopak posłusznie ją połknął, nie spuszczając ze mnie czułego, acz lekko zdziwionego wzroku. 

– Błagam, już się uspokój – pogłaskałam jego zabrudzony policzek i przetarłam ranę na jego brwi. Nie mogłam uwierzyć, że w takiej chwili, nachylając się nad zwłokami człowieka, który przed chwilą chciał nas zabić, skóra Harry'ego będzie taka miła w dotyku. 

– Lea! – krzyknął Lucas, a nasze oczy rozszerzyły się. – Jest ich więcej! 

Harry podniósł się gwałtownie i wyjrzał przez jedno ze zbitych okien. Na dziedziniec wjechało kilka ciemnych transportowych aut, a z nich wybiegło kilku mężczyzn z o wiele większą bronią. 

– Jebany Ian – warknął chłopak i chwycił mnie za rękę stawiając do pionu. 

Zanim mordercy weszli do domu, my ukryliśmy się w schronie i szczelnie go zamknęliśmy. Popchnęłam Lucasa w głąb pomieszczenia. Okrywając go kocem kucnęłam przy nim i przytuliłam. Harry zdezorientowany rozglądał się przez dłuższą chwilę wokół. Schron nie był duży, ale też nie należał do klaustrofobicznych. Chłopak usiadł wreszcie na jednej ze skrzyni. Podałam mu butelkę wody. Usłyszeliśmy nagle duży wybuch, przy którym mój brat podskoczył.

Unsafe ShelterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz