Czarny Wóz III

123 22 3
                                    

W pewnej chwili zadzwonił mój telefon. Na wyświetlaczu pojawiło mi się zdjęcie Tommy'ego. Odebrałem natychmiast.
- Ha...
- Dylan! Dylan o Boże. – Usłyszałem jego zdyszany głos. Wydawało mi się, że gdy odebrałem odczuł ulgę.
- Co się... - znów nie zdążyłem dokończyć. Przerwał mi, przerażonym tonem.
- Ktoś mnie śledzi. Już przez kilka ulic jedzie za mną czarny van. Nie wiem co o tym myśleć. Proszę przyjedź tu jak najszybciej. – Był bardzo roztrzęsiony. Po głosie dało się poznać, że biegł.
- Już jadę. Nie panikuj, zaraz tam będę. Powiedz mi gdzie jesteś. – Starałem się go uspokoić, ale moja panika także wzrastała. Boże żeby to tylko nie byli oni...
- Jestem na Harley Street. Pospiesz się, proszę.. – Ostatnie słowo wypowiedział prawie szeptem. Zacząłem się ostro bać. Od razu wziąłem kluczyki z biurka i pobiegłem do auta. To miejsce jest dość daleko od mojego mieszkania. Podejrzewam, że chciał ich zmylić.

Trzymaj się Tommy, już po ciebie jadę...

W trakcie pirackiej jazdy, telefon ponownie zadzwonił.
- Dylan, gdzie jesteś? – Wyszeptał do słuchawki.
- Już blisko, zaraz będę. – Akurat teraz musiałem stanąć, bo pojawiło się czerwone światło.

Akurat teraz...

- Oni stanęli. Ukryłem się, ale nie mam jak uciec. Jestem w potrzasku. – Jego głos prawie się załamał.
- Już prawie jestem. Nie martw się. – Próbowałem dodać mu odwagi, stojąc na tym pieprzonym świetle.
- Dylan, coś się dzieje... - Zaczął szeptać, a głos drżał z przerażenia. – Wysiadają. Mają psa. Ja pierdole, to jest bestia nie pies. – Słyszałem jego ujadanie. Robiło się co raz głośniejsze. - Wiedzą gdzie jestem. – Wstrzymałem oddech. Właśnie wtedy zaświeciło się zielone światło. Wcisnąłem pedał gazu. . Jego szczekanie było tak głośne, że wydawało mi się, że ten pies jest w moim aucie. Nie odezwałem się słowem. Jeszcze by przypadkiem mnie usłyszeli. Zacząłem wymijać auta jak szaleniec. Pewnie mam już zrobionych kilka fotek przez fotoradary.

Niech je sobie powieszą nad łóżkiem. 

Zaraz będę, Tommy...

- Pomocy... - To był ledwo dosłyszalny szept. Już miałem się odezwać, kiedy usłyszałem głośne warknięcie, a potem ciąg przeraźliwych szczeknięć. W tle było słychać przytłumione głosy, a potem trzask upadającego telefonu. Nastała cisza.

Przerwało połączenie...


Gdzie jesteś? || Thomas Sangster | Dylan O'BrienOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz