Prolog

8.1K 287 12
                                    

Nie, tego już za wiele. Wstałam, podeszłam do niej i uderzyłam ją w twarz. Klasa była zszokowana.
- Natychmiast do dyrektora! - krzyknęła na mnie pani Clam.
Wzięłam swoje rzeczy i wyszłam z klasy. Zamiast jednak do gabinetu dyrektora skierowałam swoje kroki do drzwi wyjściowych.
Złapałam autobus i pojechałam nim do swojego domu. Wbiegłam szybko na trzecie piętro, otworzyłam drzwi do mieszkania i pospiesznie zaczęłam pakować do torby podróżnej jakieś ubrania i inne potrzebne rzeczy. Zabrałam też trochę pieniędzy na drogę po czym zamknęłam drzwi i wyszłam na zewnątrz kierując się w stronę przystanku autobusowego. Właśnie jakiś nadjeżdżał, więc wsiadłam do niego nawet nie patrząc dokąd jedzie. Będę się martwić później, teraz zaczynam nowe życie.
Po kilku godzinach jazdy autobus zatrzymał się.
-Przepraszam, ale nie dojedziemy do Charlotte. - powiedział kierowca. - Skończyło mi się paliwo. Mogą państwo wysiąść, a ja zadzwonię po pomoc.
Niektórzy paseżerowie pozostali w autobusie przeklinając pod nosem, a ja zabrałam torbę i wyszłam na zewnątrz. Nikt mi nie każe jechać do Charlotte. Nawet nie wiem gdzie to jest, oblałam geografię.
Rozejrzałam się po okolicy stwierdzając, że jest tu bardzo ładnie, po czym zaczęłam iść przed siebie. Po chwili zauważyłam tablicę z napisem "Witamy w Beacon Hills!". Nareszcie wiem gdzie jestem.
Idąc zorientowałam się, że nie mam pojęcia dokąd zmierzam. Postanowiłam zapytać o drogę pierwszą napotkaną osobę. Na moje szczęście była to zwyczajna kobieta, a nie jakiś pijany zboczeniec, których w moim mieście było niemało. Spytałam jak dojść do hotelu. Kobieta powiedziała, że trzeba przejść obok liceum a potem przez las. Przez las? Robi się ciemno, a ja nie znam tej okolicy i może mi się coś stać. Muszę się jednak gdzieś zatrzymać na noc. Trudno, zaryzykuję. Podziękowałam i skierowałam się we wskazanym kierunku.
Po kilkunastu minutach marszu weszłam do lasu. Nie wierzę w zjawiska paranormalne, ale dało się wyczuć dziwną aurę panującą wokół tego miejsca. Chyba nie muszę wspominać, że już zdążyło się ściemnić. Nagle między drzewami zamigotały czerwone, błyszczące oczy. Nie udało mi się nawet dostrzec do kogo należały, bo zostałam powalona szybkim, zdecydowanym ruchem na ziemię. Chyba uderzyłam się w głowę. Jedyne co zapamiętałam, to ostry, przenikliwy ból i ciemność.

New Beginning | Derek HaleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz