Rozdział 14

2.4K 121 5
                                    

Otworzyłam oczy i ujrzałam patrzącego na mnie Dereka.
- Dzień dobry. - uśmiechnął się.
- Hej. - odparłam.
Wstałam szybko i ubrałam się, nie zważając na Dereka, który patrzył na mnie przez cały czas. Dopiero gdy skończyłam się ogarniać odwróciłam się w jego stronę.
- A ty na co czekasz? - zapytałam go. Tak jakby zapomniał, że już za niedługo muszę zlikwidować łowczynię. Nie zdążył mi odpowiedzieć bo zadzwonił mój telefon. To był Stiles.
- Halo? Coś się stało?
- Tak, szybko przyjedźcie do szpitala. - powiedział głos w słuchawce.
- Ok. Powiedz tylko, kto tym razem?
- Oliwia. - rzekł Stiles łamiącym się głosem.
- O mój Boże. - wyszeptałam i poczułam że do moich oczu napływają łzy. - Będziemy za dziesięć minut.
Stiles rozłączył się, a ja spojrzałam na Dereka.
- Musimy natychmiast jechać do szpitala. - oznajmiłam. - Chodź.
Nie pytając mnie o nic, poszedł za mną.

Prawie wbiegłam na salę, w której leżała Oliwia. Była przytomna, ale w bardzo złym stanie. Wszędzie miała rany zadane jakimś ostrym przedmiotem. Obok Oliwii siedział Stiles.
- To wszystko przeze mnie. - powiedziałam. Derek objął mnie ramieniem. -Przysięgam, że jutro ją znajdę i zabiję! Tego już za wiele.
- Jak do tego doszło? - zapytał rzeczowo Derek. Ja tymczasem przypomniałam sobie o zabieraniu bólu i chwyciłam Oliwię za rękę.
- Napadła ją w jej własnym domu. Rozbiła szybę i weszła przez okno. - odpowiedział Stiles.
- Chwila, a gdzie jest Scott? - zapytałam.
- On także został poraniony, tylko trochę później. Na szczęście jemu nic nie grozi bo się zregenerował.
Świetnie, po prostu świetnie. To ja i Derek konsumowaliśmy związek, a ta suka próbowała zabić moich przyjaciół!
- Muszę jechać do Scotta.
- Jest u Deatona. - odezwał się Stiles.
- Mam jechać z tobą? - zapytał mnie Derek.
- Tak. - odparłam i zobaczyłam jak jego twarz rozjaśnia się. - Przepraszam was, ale to nie może poczekać. - rzekłam do Oliwii i jej chłopaka, po czym wyszliśmy z sali.

Po chwili byliśmy już w klinice.
- Scott, jak się czujesz? - zapytałam.
- Teraz już dobrze. - uśmiechnął się.
- Potrzebuję jakiegoś planu na jutro, bo obawiam się, że tak po prostu jej nie załatwię. - wyjaśniłam.
- Nie możesz jej tak po prostu zaatakować, bo już po tobie. - rzekł Scott. - Ona specjalnie cię prowokuje i będzie robiła to nadal.
- Masz kontrolę nad gniewem? - odezwał się Deaton. Dobre pytanie. Ostatnie wydarzenia wiele mnie nauczyły, ale nie jestem pewna na sto procent, że będę spokojna. Spojrzałam pytająco na Dereka.
- Myślę, że sobie poradzi, a w razie czego możemy jeszcze potrenować. - powiedział.
- Świetnie. Jestem pewien, że będzie próbowała cię zdenerwować, wiec musisz mieć kontrolę. - powiedział Scott.
Cały czas ta cholerna kontrola i kontrola. Mam już dosyć tego słowa.
- Czego ona właściwie od nas chce? - zapytałam. - To znaczy ode mnie. - szybko się poprawiłam.
- Nie jesteśmy pewni. Sądzę jednak, że skoro cię ugryzła, to znaczy, że chciałaby stworzyć stado. - odparł weterynarz.
- Stado wilkoczegoś? To bez sensu. - zdziwiłam się.
- Przecież oprócz wilkołaków istnieją też inne odmiany, na przykład kojotołaki. - wyjaśnił mi Derek.
- A myślicie, że ugryzła jeszcze kogoś? - dopytywałam.
- Miejmy nadzieję, że nie. Bo jeżeli tak, to zapewne będą trzymać się z nią.
- I będą dość nierówne szanse. - dodał Scott.
- Mam jeszcze jedno pytanie... - zaczęłam. - Czy Oliwia z tego wyjdzie?
Po tym pytaniu zapadła cisza. Na szczęście przerwał ją Scott.
- Jest przytomna, więc nie będzie z nią tak źle jak było z tobą. - mówił. - Myślę, że wyzdrowieje.
- Zraniła już Dereka, Oliwię i ciebie, nie mogę pozwolić żeby coś stało się jeszcze komuś.
Mam przeczucie, że zrobi coś Stilesowi.
- Zadbam o to, żeby nic nikomu się nie stało. - rzekł mój przyjaciel.

Gdy wracaliśmy do domu postanowiłam zadzwonić do Stilesa. Odebrał po pierwszym sygnale.
- Hej, co z Oliwią? - zapytałam.
- Już jest dobrze, może dam ci ją do telefonu. - odpowiedział.
- Jasne.
- Cześć Karolina. - tak bardzo się ucieszyłam słysząc jej głos, że już wszystko jest pod kontrolą.
- Cześć, jak się czujesz?
- Coraz lepiej, wszystko dzięki Stilesowi.
- Nawet nie wiesz jak się cieszę. - powiedziałam szczerze. - Co robicie?
- Narazie oglądamy film, ale później nie wiem co będziemy robić. - powiedziała śmiejąc się.
- Ok to nie przeszkadzam wam już. Do zobaczenia. - pożegnałam się.
- Do zobaczenia. - odpowiedziała i rozłączyła się.
Stiles i Oliwia to naprawdę idealna para. W chwili gdy o tym myślałam, Derek włączył radio samochodowe. Właśnie kończyła się jakaś piosenka i w radiu puścili komunikat.
- Drodzy państwo, mamy bardzo przykrą wiadomość. Dziś po południu umarła gwiazda hiphopu, Cameron. Nasze źródła podają,że powód zgonu to przedawkowanie narkotyków, jednak nikt naprawdę nie wie co właściwie się stało. Miał 26 lat. Pragniemy złożyć najszczersze kondolencje rodzinie zmarłego. Na pożegnanie puścimy jego najbardziej znany utwór.
Po słowach prezentera uderzyłam ręką w radio. Chyba je rozwaliłam, ale nie obchodzi mnie to. Po policzkach zaczęły spływać mi łzy. Do czego jeszcze posunie się ta cholerna zabójczyni?!
- To był mój brat. - wyjaśniłam przez łzy. Derek nie pytał o nic więcej, po prostu mnie przytulił.
Gdy się uspokoiłam, wysiedliśmy z samochodu i zaczęłam się zastanawiać co mam teraz zrobić. Zadałam to pytanie Derekowi.
- Nie możesz działać pod wpływem emocji, a już w szczególności gniewu. Dobrze wiesz, że ona robi to specjalnie, chce wtrącić cię z równowagi.
- Jaki ma w tym cel? - nie mogłam tego zrozumieć.
- Nie wiem, ale myślę, że tym próbuje cię zmusić żebyś do niej dołączyła.
No to w takim razie się przeliczyła. Nie będę trzymała się z kimś, kto krzywdzi moich najbliższych. Cameron owszem był jaki był, ale to przecież moja rodzina. A rodziny się nie wybiera.
- Derek... - zaczęłam niepewnie. - Chciałam ci tylko powiedzieć, że nie żałuję niczego, co wydarzyło się w nocy, ale czuję się winna.
- Ja też nie żałuję. Było naprawdę wspaniale. - pocałował mnie.
- Może nie powinnam tu przyjeżdżać. Sprowadzam na was same kłopoty. Gdyby nie ja...
- Nie mów tak. Uwierz mi, że w Beacon Hills bywało naprawdę źle. I gdybyś nie przyjechała, to nigdy bym cię nie poznał. A to byłoby gorsze od tego wszystkiego.
Po tych słowach podeszłam bliżej i przytuliłam się do niego.
- Dziękuję. - wyszeptałam.
Nie odpowiedział, tylko mnie pocałował. Znowu miałam możliwość zapomnieć o wszystkim, ale nie chciałam. Odsunęłam się od niego.
- Myślę, że to nie jest dobry moment. Idę spać. - to mówiąc położyłam się na łóżku. Po chwili poczułam jak jego ręka obejmuje mnie w talii.
- Nie zostawię cię samej... - wyszeptał.

New Beginning | Derek HaleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz