Rozdział 7

3.3K 178 8
                                    

Wstałam rano, przygotowałam się do wyjścia i opuściłam dom. Umówiłam się z Oliwią, że po nią przyjdę. Zapukałam do drzwi. Gdy otworzyła mi dostrzegłam stojącego tuż za nią Stilesa. 

- Pojedziemy dziś samochodem i zabierzemy po drodze Scotta, bo ma jakieś problemy z motocyklem. - oznajmił chłopak.

- Jasne. - odparłyśmy. Odpalił auto i pojechaliśmy. Lekcje mijały szybko, ale i tak postanowiłam urwać się z ostatniej. Gdy zbiegałam po schodach wpadł na mnie jakiś chłopak.

- Jak łazisz idiotko! - zawołał do mnie.

Zacisnęłam pięści i poczułam, że się zmieniam. Nagle ktoś chwycił mnie od tyłu i wyciągnął mnie ze szkoły. Próbowałam się wyrywać, ale szybko spostrzegłam, że to Derek. Z nim niestety nie mam żadnych szans.

- Co ty tu robisz? - zapytałam.

- Nie teraz! - krzyknął i wepchnął mnie do środka swojego Camaro. - Raczej co ty wyprawiasz! Nikt nie może się dowiedzieć, a ty tak po prostu się zmieniasz przy pierwszej lepszej okazji!

- To co mam zrobić, nie potrafię nad tym panować! - zdenerwowałam się.

-Dlatego jedziemy do domu nauczyć cię kontroli. Scott już czeka. - powiedział krótko.

Dojechaliśmy na miejsce, weszliśmy do domu. Derek podszedł do Scotta i rozmawiali po cichu. Prawdopodobnie o mnie, bo przez cały czas na mnie zerkali. Zaczęliśmy trening. Najpierw kazali mi biegać, chyba z 10 okrążeń. Po chwili byłam już wyczerpana.

- Boli mnie już chyba ze sto kości! - zawołałam zrezygnowana.

Na te słowa Derek podszedł do mnie i jakby nigdy nic złamał mi rękę.

- Teraz już sto jeden. - powiedział złośliwie. - Nie przejmuj się, zregenerujesz się. Biegaj dalej.

Miał rację, bo po chwili nie czułam już bólu, ani nie widać było śladu po złamaniu. Mimo to byłam zła. Później miałam z nimi walczyć, co nie było ani trochę sprawiedliwe, bo ich było przecież dwóch. Nie mam pojęcia ile razy zostałam powalona na ziemię albo do niej przygwożdżona. Na szczęście Scott ma jakieś uczucia.

- Może dajmy jej już spokój na dziś. - odezwał się i rzucił mi butelkę wody. Złapałam ją szybko i od razu wypiłam całą. Derek odpuścił, ale widocznie chciał mi dopiec, bo powiedział:

- Masz słabą kondycję. Na wf się nie chodziło, co?

Wzruszyłam ramionami. Ostatnia rzecz jaką chciałabym dziś usłyszeć to wytykanie mi czego nie zrobiłam i jaka to ja jestem. Scott próbując rozładować sytuację, powiedział, że jutro dokończymy, pożegnał się i odjechał. Zostaliśmy sami. Derek spojrzał na mnie.

- Jak ręka? - zapytał niepewnie.

Spojrzałam na niego ze złością i wyszłam na zewnątrz żeby ochłonąć. Za kogo do cholery on się uważa? i po co ja tu w ogóle przyjeżdżałam? Mogłam tu nie zostawać. Jeśli jeszcze raz ktoś mnie tu zdenerwuje to wyjadę.

Gdy poczułam, że emocje opadły, wróciłam do domu i położyłam się spać.

New Beginning | Derek HaleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz