Trochę mnie tym zdenerwowałem. Bardzo tego chciałem, ale on juz był w kimś zakochany. Nie miałem na to wpływu. Moja mina była drwiąca w tej chwili.
- Nie boisz się fałszywej reakcji ze strony wybranka Twego serca?
Powiedziałem to z niekontrolowaną ironią, co było u mnie normalne. Na jego twarzy pojawiło się rozbawienie. Czyżby moje pytanie tak na niego zadziałało? Cierpliwie czekałem na jego odpowiedź, żując kolejny kawałek mięsa.
- Wiesz, myślę że nie będzie się gniewał. W końcu będę w dobrych rękach.
Uśmiech nie schodził mu z twarzy. Nie odezwałem się do niego do końca posiłku. Po prostu nie miałem na to ochoty. Nie to co ten mały cwaniaczek. On ciągle nawijał na byle jaki temat. Ja tylko kiwałem głową na znak, że słucham.
Cieszę się, że tak szybko poprawił mu się humor. Wrócił dawny Jimin, ale coś się nie zgadzało do końca. Jego wargi się uśmiechały, ale w oczach można było ujrzeć zmartwienie. Jego podejrzenia ciągle gdzieś tam były, nie dając o sobie zapomnieć. Ile bym dał by go choć trochę odciążyć. Ja mogę znosić ból, on nie. Kochałem go tak mocno, że byłbym w stanie się poświęcić. Sprzedałbym duszę, gdyby to było możliwe, by on był szczęśliwy. Moje myśli mnie z sekundy na sekundę przerażały. Co ten dzieciak ze mną robi?
Z transu wybudził mnie plask przed oczami. Byłem tak pogrążony w myślach, że odpłynąłem a jedzenie już dawno się skończyło. Chłopak poinformował mnie, że musimy zapłacić, więc dałem mu kartę i kazałem samemu to zrobić. Ucieszył się jak dziecko, bo nigdy nie dawali mu czegoś tak cennego. Ja wyglądałem i zachowywałem się na godnego zaufania, nie to co on. Żartuję oczywiście, ale to nie zmienia faktu, że Jimin jest roztrzepany.
Wracaliśmy powoli do dormu. Przechodziliśmy blisko plaży a akurat zachodziło słońce. Nie wiem jakim cudem dałem się namówić na krótki spacer wzdłuż plaży. Ten chłopak robi ze mną co zechce.
Niestety moje bycie uległym wobec Jimina nie skończyło się za dobrze. Z początku wszystko szło dobrze, spacerowaliśmy wzdłuż plaży napawając się morską bryzą. Niczego więcej nie było mi trzeba. No, ale w jednym z nas nadal było dziecko, które żyje zabawą. I oczywiście nie miałem na myśli siebie. Ta mała kulka pochlapała mnie morską wodą! To było niewybaczalne. Wiedziałem, że zbliżanie się do wody nie było najlepszym pomysłem, więc teraz płaciłem za swoje błędy. Byłem w dosyć kiepskim humorze, ale co mi się dziwić. Byłem cały przemoczony. Jednak gdy tylko zobaczyłem ten szczery uśmiech na twarzy mojego Jimina wszystko się zmieniło. I na mojej twarzy zagościł uśmiech. Byłem nawet w nastroju bawić się z nim w tej wodzie. W tamtej chwili nie liczyło się już nic. Byliśmy tylko my.
- Hyung!
Chłopak krzyczał za mną kiedy zacząłem uciekać. Miałem dosyć tego że ciągle z nim przegrywam. Mimo wszystko był o wiele silniejszy ode mnie. W końcu on chodził na siłownie a ja nie. Ale tak nie mogło być. W mojej głowie szybko pojawił się pomysł w jaki sposób mogłem się odegrać na tej klusce. Gdy tylko między nami był dosyć spory dystans zatrzymałem się jak najbliżej brzegu i próbowałem nabrać powietrza. Bieganie nie jest dla mnie, ale to nic nowego. Słyszałem jak chłopak się do mnie zbliża. Nie zrobiłem nic, po prostu stałem i czekałem na wyrok. Przynajmniej on tak myślał.
Złapałem Jimina w pasie i podstawiłem mu nogę. Upadł niezdarnie i prawie wpadł do wody. Spojrzał na mnie zdezorientowany. Chyba się tego po mnie nie spodziewał. Wyglądał tak zabawnie, że nie mogłem powstrzymać chichotu.
- Przestań się ze mnie śmiać i mnie puść!
- Jesteś tego pewien?
Nadal nie mogłem powstrzymać śmiechu, chociaż już nawet nie próbowałem. Chciałem dać mu małą nauczkę, więc delikatnie poluzowałem ramiona tak że Jimin prawie wpadł do wody. Swoją drogą w punktu widzenia osób trzecich musieliśmy wyglądać przezabawnie.
CZYTASZ
Don't let me go [YOONMIN]
FanfictionJimin jest wiecznie uśmiechniętym chłopakiem. Wszyscy myślą, że ma idealne życie bez jakichkolwiek zmartwień. Jednak jest jedna osoba, która zauważa w nim jakieś zmiany. Ta osoba była gotowa skoczyć za nim w ogień... - Yoongi hyung, dłużej nie wytr...