Jest to opowieść niezwykła, uderzająca mocno w serce czytelnika. Opowiada o 15-letniej Violetcie Castillo, która w tak młodym wieku traci matkę, tym samym zostając z ojcem, który z dobrego człowieka zmienia się w prawdziwego tyrana. Wydawać się może...
Czas leczy rany. Czy ktoś w ogóle jeszcze w to wierzy? Nie? Słusznie. Czas nie leczy ran. Czas pomaga nam się przyzwyczaić do bólu. Tak jest też w moim marnym przypadku. Nie wymazałam całkowicie z pamięci mojego ojca. Po prostu zdążyłam się przyzwyczaić do tego, że nie posiadam rodziców. Pogodziłam się z losem, bo przecież rozpacz, łzy i smutek nie przywrócą mi kochających rodziców.
Nie utrzymuję kontaktu z ojcem. Nie czuję takiej potrzeby. Muszę przyznać, że w sierocińcu jest mi lepiej niż z nim. Zdecydowanie. Wszyscy są tu tacy mili, ciepli, serdeczni... Jasne, nic i nikt nie zastąpi prawdziwych rodziców, ale mimo to, jest mi tu dobrze.
Moją największą sympatię zyskała pani Estrella. Pracuje w domu dziecka od kilku lat i jest naprawdę cudowną osobą. Potrafi mi doradzić, wysłuchać moich wypocin, jest ze mną, gdy jej potrzebuje. Jest dla mnie taką drugą mamą. Rozumiemy się bez słów. Może to zabrzmi dziwnie, ale pokochałam ją jak mamę. Czuję z nią taką nieprzerwaną więź, chociaż znamy się od niedawna. Ale to chyba dobrze, co nie? Wydaję mi się nawet, że traktuje mnie inaczej niż inne sieroty. Co nie oznacza oczywiście, że innych traktuje źle, ale mnie jakoś tak wyjątkowo. W końcu mam kogoś z kim mogę porozmawiać o wszystkim, nie licząc Leona. Dziękuję Bogu za to, że ją mam.
W głębokim rozmyślaniu przerwała mi właśnie pani Estrella. O wilku mowa. Na jej widok uśmiechnęłam się. Zawsze gdy ją widzę, na mojej twarzy maluje się delikatny uśmiech.
- Dzień dobry, Violu - powiedziała ciepłym głosem i usiadła obok mnie na łóżku.
- Dzień dobry - odpowiedziałam, przyglądając się jej.
- Jak się czujesz? - spytała z troską.
- W porządku, a czemu pani pyta? - zapytałam, na co ona zaśmiała się.
- Czemu pytam? Bo musisz się czuć wspaniale, a nie w porządku. Wiesz dlaczego? Nie? To spójrz - powiedziała i zagwizdała.
Nagle zza drzwi wyskoczył Leon z bukietem róż.
Byłam bardzo zdziwiona, ale też szczęśliwa, ujrzawszy go.
- Najlepszego, Violciu. Kocham Cię - odparła Estrella i pocałowała mnie w policzek. Przy okazji podarowała mi małe pudełeczko, a po chwili wyszła, puszczając nam oczko.
Wtedy wszystko zrozumiałam. Mam dzisiaj urodziny! Violetta ma 16 lat!
- Dziękuję, ja też panią kocham! - wykrzyczałam z radością.
Tymczasem Leon zaśpiewał mi sto lat i podarował mi ów bukiet. To niby zwykłe kwiaty, ale dla mnie mają kluczowe znaczenie, bo dostałam je od bardzo ważnej dla mnie osoby.
- Kochanie, wszystkiego co najlepsze, bo na to właśnie zasługujesz. Resztę życzeń zawarłem w tym oto liście - wytłumaczył mi i wręczył starannie napisany list.
Wzruszyłam się. To piękne jak się o mnie stara i jak mnie kocha.
- Kocham Cię - odparłam, całując go delikatnie.
- Ja Ciebie też - odrzekł. - Zabieram Cię gdzieś, ubierz się i ruszamy! - powiedział, uśmiechając się lekko.
- Gdzie?
- Niespodzianka - posłał mi delikatny uśmiech.
Po chwili byłam już ubrana i wsiadłam wraz z nim do samochodu.
Podróż odbyła się w miłej atmosferze. Rozmawialiśmy, słuchaliśmy muzyki z radia i cieszyliśmy się chwilą. Kiedy dojechaliśmy na miejsce, Leon zawiązał mi apaszkę na oczach. Czułam pod sobą trawę, więc domyśliłam się, że przygotował dla nas piknik. Byłam tego niemalże pewna, ale gdy odwiązał mi apaszkę, ujrzałam przygotowaną romantyczną kolację pod gołym niebem! Byłam zachwycona i popłakałam się ze wzruszenia.
- To... to jest cudowne. Dziękuję i przepraszam, ale odjęło mi mowę z wrażenia, serio - powiedziałam z łzami w oczach.
Uśmiechnął się i złożył na moich ustach czułego buziaka. Gdy się oderwaliśmy, odsunął mi krzesło jak prawdziwy dżentelmen i zasiedliśmy do stołu. Podczas kolacji nie tylko jedliśmy, ale przede wszystkim rozmawialiśmy. Mimo wszystko, warto wspomnieć, że jedzenie było wręcz wyborne. Do tego wypiliśmy po lampce bezalkoholowego wina i stuknęliśmy się kieliszkami. Wznieśliśmy toast za naszą miłość. W tym momencie byłam naprawdę bardzo szczęśliwa. Czułam się jak w jakimś dobrym filmie romantycznym, co przeszło całkowicie moje oczekiwania. Leon zaskoczył mnie pozytywnie, za co jestem mu niebywale wdzięczna. Uczynił ten dzień najlepszymi urodzinami w moim życiu. Po zjedzonej kolacji legliśmy na trawie i wypatrywaliśmy gwiazd. W międzyczasie całowaliśmy się, co było najlepszym zajęciem tego wieczoru.
Niestety, szybko musieliśmy wracać, ponieważ Estrella kazała nam być przed 23:00, a jako, że ją szanuję, wysłuchałam i spełniłam jej prośbę.
Wkrótce znalazłam się w pokoju, gdyż Leon mnie odwiózł. Na pożegnanie pocałował mnie i mocno przytulił. Jak byłam już sama w moim skromnym pokoiku, otworzyłam prezent od Estrelli. Był to srebrny, skromny łańcuszek z wygrawerowaną pierwszą literą mojego imienia. Kiedy na niego patrzyłam, widziałam uderzające podobieństwo do łańcuszka Estrelli. Po dłuższej chwili doszłam do wniosku, że ma ona dokładnie taki sam łańcuszek, lecz z literą 'E'. Zasnęłam, trzymając łańcuszek w dłoni.
*Oczami Leona*
Idąc korytarzem usłyszałem imię 'Violetta'. Zorientowałem się, że było ono wypowiedziane z ust 'opiekunki' Violetty - Estrelli. Nie wiem, dlaczego, ale postanowiłem podsłuchać rozmowę, bo chodziło tu o Violę, moją Violę.
- Zrozum, że gdy ona dowie się, iż jestem jej matką, to jej życie się zawali! Tak, zawali, kolejny raz! Nie chcę, żeby cierpiała z tego powodu, że ją zostawiłam! Ona tego nie zrozumie! - wykrzyczała Estrella, której głos wyrażał rozpacz.
Violetta była wychowywana przez rodzinę zastępczą i nawet o tym nie wiedziała... Teraz to ja nie wiem, co zrobić w związku z zaistniałą sytuacją. Stałem między młotem, a kowadłem. I to wszystko wyjaśniło się w jej urodziny. Nie wiem czy to dobrze czy źle. Wolałbym tego nie usłyszeć.
Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.
_______________________________________
Na samym początku chciałabym przeprosić za brak rozdziału przez około 2 tygodnie, ale byłam na wycieczce w Warszawie i nie miałam możliwości, by coś napisać. A ten rozdział jest beznadziejny według mnie no ale postanowiłam go dodać. Buziaki, kocham Was x