Dobra,koniec. Opowiem wam teraz co się działo podczas mojej podróży, a przynajmniej o wydarzeniu, przez które zaczęłam się zastanawiać kim jestem... Na początku nie wiedziałam gdzie iść. Szłam po prostu przed siebie. Po pierwszych dwóch tygodniach samotnej tułaczki zaczęli mi brakować jedzenia i picia. Na szczęście miałam przy sobie trochę pieniędzy. Musiałam tylko znaleźć jakiś sklep. Po około dwóch godzinach znalazłam mały sklepik. Weszłam do środka. Nikogo nie było.
-Dzień dobry! - Powiedziałam, aby upewnić się, czy na pewno nikogo nie ma.
- Witam -Odpowiedziała starsza pani wychodząca z jakiegoś pomieszczenia.- W czym mogę pomoc? - Zapytała, uśmiechając się do mnie.
- Poproszę dwie butelki wody i chleb.- Miałam nadzieję, że to mi wystarczy na kilka dni
-A gdzie są twoi rodzice słoneczko?-Hymnem, co mam powiedzieć? Nie powiem jej chyba,że mamy nie znałam, a tatę zabił potwór.-Ach wy herosi. ..Prawie zawsze nie zdecydowani, za to my Erynie zawsze wiemy kogo mamy zabić. - Przestraszyłam się. Erynie, herosi? Co? Nic nie rozumiem.
- Muszę już iść do domu, bo rodzice się pewnie martwią. - Położyłam na ladzie pieniądze i wzielam moje skromne zakupy. Już miałam wychodzić kiedy sprzedawczyni zawołała mnie po imieniu.
- Dominika, a reszta?
Odwróciłam się, a zamiast miłej staruszki za ladą stała wielka uskrzydlona postać z wieżami zamiast włosów. Wybiegłam ze sklepu i zatrzasnęłam za sobą drzwi, w które wpadła Łaskawa chcąca mnie zabić. Biegłam prosto do lasu. Gdy uznałam, że jestem wystarczająco daleko zatrzymała się, aby odpocząć i pomyśleć. A u wierzcie mi bo miałam o czym myśleć. Co mówiła ta Erynia? Wy herosi? WY herosi, czyli ja też? Ja jestem herosem!? Chociaż to by wyjaśniało kim jest moja mama - boginią . Nie! Czytałam mitologię i WSZYSCY herosi są albo silni, albo mądrzy. Ja nie pasuje na herosa! Przyjmijmy, że to był tylko sen, czy jakieś zwidy! Dobra koniec! Nad tym pomyślę później, a teraz muszę iść dalej.