Obudziłam się. Nie mam pojęcia ile byłam nieprzytomna. Obok mnie siedziała ta Nadia.
Odwróciła się w moją stronę.
-Cześć,już wstałaś. - Powiedziała dziewczyna.
-Tak.- Byłam bardzo głodna i spragniona. Dziewczyna musiała to zauważyć.
-Wyglądasz na głodną... Dobrze się czujesz?-Zapytała mnie Nadia.
-A tak w ogóle to jestem Nadia.- To mnie dziewczyna zaskoczyła.
-Ja jestem Dominika.- Dziewczyna podała mi butelkę wody i bółkę. Wszystko zjadłam i wypiłam. - Ile byłam nie przytomna?-Powiedziałam po "posiłku".
-Jeden dzień.
-Co?!- O nie niedługo przyjdzie Max. A może już przyszedł. Oby był jutro, albo jeszcze lepiej niech w ogóle nie przychodzi. Tak to jest świwtny pomysł. Ci herosi wydają się byzć mili.
-Dobra, Nadia. Kazali mi Cię zmienić. Idź odpocząć.- Nawet nie zauważyłam jak podszedł do nas wysoki brunet.
-Dobra, ale się obudziła, więc...
- Ble ble ble. Daruj sobie. Z resztą i tak ciebie nie posłucham. A zresztą poradze sobie.- Nadia odciągnęła chłopaka na bok. Po chwili wrócili.
-Dobra idę.- Dziewczyna odeszła.
-Cześć jestem Peter syn Aresa greckiego boga wojny.-Przedstawił się.
- Ja jestem Dominika.
- Córka..?
-YYYY nie wiem...
- Ok. Potrzebujesz czegoś? - Zapytał heros.
-Nie dzięki. A tak w ogóle reszta to też herosi?- Znowu popisałam się swoją głupotą.
-Jaką resztą?
-No była was piątka, a ja poznałam dwoje z was.-Zapewne wyjdę na jakąś wariatkę. Brawa dla mnie.
- Nie będę pytał skąd to wiesz, ale masz rację. Jestem ja,Nadia, Nicola, Szant i Lux.- A troje z nich to dzieci morza. Nie chcę, żeby ktokolwiek umarł przezemnie.
-Chyba się przejdę.- Wstałam i zaczęł mi się kręcić w głowie. Upadłam.
- A może zostanę..
- Peter zaczął się miać. Też się śmiałam, bo było z czego.
- Musisz chyba trochę odpocząć...- Peter miał rację. Zresztą zrobiłsię już ciemno.
- Dobra.- Odpowiedziałam i odrazu zasnęłam.Jak się obudziłm usłyszałam, że herosi rozmawiają o mnie.
- Wygląda gorzej niż wvzoraj- Powiedziała jakaś dziewczyna.
- Ale ona może być śmiertelniczką, a wtedy umrze.
- Ale po co Hekate śmiertelniczka. Na pewno wzięła by herosa.
- Mam pomysł.-Pierwszy raz odezwał się jakiś chłopak.- Dajmy jej po trochu i miejmy nadzieję, że jest herosem.Nadia przeszła do (chyba) swojego plecaka. Na ramieniu miała opatrunek. Nie zauważyłam go wcześniej. Po około 5 minutach wróciła z termosemi ciasteczkami.
-Weź tylko połowę ciasteczka i mały łyczek. Podała mi ciasteczka i termos. Wykonałam jej polecenia i odrazu poczółam się lepiej.
-Co to jest? Dobre.- Zapytałam.
- Ambrozja i nektar. Co potwierdza, że jesteś herosem, tak jak my.- Odpowiedziała, po czym poszła do reszty herosów. Ja wstałam i oszłam w las. Wolałabym zostać z nimi. A teraz znowu będę pod kontrolą tegi palabta Maxa. Było mu nie ufać. Wydawał się być miły. Ale cóż muszę bardziej uważać.