~2

259 14 2
                                    


Shailene POV:

Miałam wrażenie, że ten cały Niall jakoś dziwnie się na mnie patrzy. Pewnie jak zwykle wszystko wyolbrzymiam. Za każdym razem, gdy podawałam mu dobry kij, chwalił mnie. Muszę przyznać, że ten chłopak jest niezłym ciachem. Blond włosy postawione do góry i te niebieskie oczy. Z zamyśleń wyrwał mnie męski głos.

- Shailene Peterson, słońce ty moje, dobrze wiesz, że o tej godzinie musisz brać tabletki! Czy ja muszę się tak martwić za ciebie? - Justin naskoczył na mnie jak zatroskana mamuśka. Brałam leki na depresje, która objawiła się u mnie dwa lata temu. Już dawno jest wszystko dobrze ale lekarz kazał mi je zażywać.

- Jestem w pracy idź sobie. - Mówię zdenerwowana. Tej całej akcji przygląda się zaciekawiony Horan. Tylko tego mi brakowało aby naskarżył się na mnie pierwszego dnia pracy.

- Chyba powinnaś je wziąć. - Odezwał się tym razem blondyn. Przyznam, że spodziewałam się innej reakcji. Jednak tak jak powiedział, zabrałam tabletki od przyjaciela i popiłam wodą, którą również od niego dostałam.

- A teraz idź sobie. - Bieber tylko prychnął i odwrócił się na pięcie. Wreszcie sobie poszedł.

- Kto to był? - Pyta się Niall. Nie wygląda na zdenerwowanego, a więc chyba nie mam przechlapane.

- To jest Justin, mój najlepszy przyjaciel. Bardzo za niego przepraszam proszę pana, to się nie powtórzy.

- Po pierwsze, to nic się nie stało. Dobrze, że się o ciebie martwi. Po drugie, przejdźmy na 'ty'. - Podał mi rękę. - Mów mi Niall.

- Dobrze, Niall. Myślałam, że jesteś jakimś sztywniakiem o wielkich wymaganiach, a tu taka niespodzianka. - Niebieskooki popatrzał się na mnie z rozbawieniem.

- Na dzisiaj już koniec. Może chciałabyś pójść ze mną na kawę?

- Ja...nie wiem...jeżeli to nie problem. - Plątałam się we własnych słowach jak w sieciach rybackich. Zrobiłam pewnie z siebie ciotę.

- Zapraszam cię, więc to raczej nie problem. To jak?

- Jasne.

Pojechaliśmy do bardzo drogiej kawiarni, w której byłam nie raz. Pochwalę się, że chłopak, który tu pracuje daje mi zniżki na ciastka. Usiadłam przy stoliku i od razu popatrzałam na kartę.

- Co wybierasz? - Spytał, dobrze mi znany, kelner.

- O cześć Mark, to co zawsze plus gorąca czekolada z piankami. I żeby było jasne, tych pianek ma być dużo. - Brunet zaśmiał się.

- A dla pana?

- Czarną mocną kawę bez cukru.

Matt odszedł, a Horan popatrzał się na mnie tym samym wzrokiem, gdy podawałam mu kije.

- Znasz tego kelnera? - Pyta zaciekawiony. Nie spuszcza wzroku z mojej twarzy i oczu.

- Tak, jestem tu dosyć często.

- Na co bierzesz leki?

- Na depresje, ale ona już przeszła. Przynajmniej ja tak sadzę.

 - Dlaczego pracujesz w klubie golfowym? 

- Ojciec chciał abym się usamodzielniła i zarabiała sama pieniądze.

- Opowiedz mi coś o sobie.

- Jestem Shailene Peterson mam 20 lat. Mieszkam z ojcem, lubię imprezować z Justinem, w wolnych chwilach fotografuję.

- Hmm, a czego się boisz?

- To może być dziwne, ale boję się bananów. - Niall zaśmiał się. - Ej no co?

- Ja boję się ślimaków, a więc spoko. A jakie jest twoje ulubione jedzenie, masz na coś uczulenie?

- Nie codzienne pytania na poznanie osoby. - Zaśmialiśmy się razem. - Najbardziej do picia lubię mleko sojowe i wino różane. - W momencie kiedy skończyłam mówić, kelner przyniósł nasze zamówienia.

Po zjedzonym deserze, Horan odwiózł mnie do domu, a ja podziękowałam za miło spędzony czas. Do moich nozdrzy wdał się przepiękny zapach zapiekanki makaronowej. Czyli oznacza to to, że Marry przyjechała. Jest to nasza gosposia i kucharka w jednym.

- Cześć. - Powiedziałam do kobiety, która już nakładała mi porcję obiadu.

- Witaj Shailene, smacznego. Jak tam w nowej pracy?

- Nawet nawet, poznałam też jednego golfistę.

- Jak się nazywa? - Spytała zaciekawiona. Byłyśmy razem jak najlepsze przyjaciółki.

- Niall Horan.

- Niall Horan?! - Usłyszałam za sobą głos ojca. - Przecież to ten mistrz golfa! Jak mogłem nie dowiedzieć się, że przyjeżdża do mojego klubu?!

- Dawałam mu kije. - Pochwaliłam się.

- Przepraszam kochanie, ale myślę, że jesteś za mało doświadczona. Jutro przydzielę cię do kogoś innego. - Rzekł. Ale jak to? Przecież Niall'owi się podobało.

- Ale...

- Żadne ale. Nie chcę sobie zepsuć opinii. - Zdenerwowana wstała i pobiegłam do pokoju.

Jaka to dla mnie motywacja, jeżeli własny tata we mnie nie wierzy?

**Na drugi dzień**

Razem z ojcem pojechałam do pracy. Przydzielił mi jakiegoś Harry'ego Styles'a. Nie znam gościa, ale podobno jest nie zły w golfa.

- Idź i się staraj. - Rzucił pospiesznie ojciec i poszedł sobie.

Poszłam do melex'a numer 4 i pojechałam na wyznaczone pole. Zastałam tam bruneta o długich lokach.

- Dzień dobry, dzisiaj będę pana asystentką. - Powiedziałam.

- Jak się nazywasz? - Chłopak popatrzał się na mnie swoimi zielonymi oczami. Teraz wiem, że ta praca się opłaciła. Tyle fajnych facetów w zasięgu ręki.

- Shailene Peterson.

- Mój przyjaciel wspominał mi o tobie wczoraj. Podobno jesteś tutaj nowa.

- To prawda.

- No to zaczynamy. Podaj mi kij numer 3.

Tak minęły trzy godziny. Nie wiem dlaczego, ale trochę dobiła mnie myśl, że nie asystuje Niall'owi.



Asystentka golfisty || n.hOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz