29.05.14r.
Koło 5:30 ktoś zaczął mnie tarmosić. Jak się okazało był to Jeff. Byłam tak nie wyspana, głodna i ogółem zmęczona, że nic mi się ni chciało. Ale ten wziął mnie za ręce i podniósł. Burknęłam coś w stylu "daj mi spokój". Ale wtedy usłyszałam kluczyk w drzwiach. W ostatniej chwili Jeff wcisnął mi okulary na nos, a naszym oczom ukazała się woźna Krysia. Na szczęście nie była zła, a bardziej zmartwiona, że ona nas tam zamknęła. Wyszliśmy na zewnątrz. Oczy same mi się zamykały. Kiwałam się na boki. W nocy się nie wyspałam. Na siedząco w śmierdzącym składziku, ramię Jeff'a (na którym okazało się że spałam) było nie wygodne, a poza tym cały czas miałam koszmary i ze strachu czasem nie mogłam długo zasnąć. Tak więc czasem nie zdawałam sobie sprawy z tego że szłam. Potykałam się co trzeci krok. Słowem: zombie. Jeff wyglądał trochę lepiej (nie myślałam że kiedyś to powiem): nie potykał się, szedł pewniej. To czemu ja się tak męczę, skoro torba którą miałam była taka ciężka i przez nią ciągle kursowałam na prawo, a nie prosto. Zdjęłam ją z ramienia i zarzuciłam jemu na ramię. Popatrzył na mnie wyczekująco, ale ja już odlatywałam. Jedyne co zapamiętał mój mózg to iść za białą bluzą. Bez tej torby było wiele lepiej. Po jakimś czasie w końcu ujrzeliśmy nasz dom. Ten widok był jak zbawienie. Weszliśmy do środka. Nie, ja schodów już nie przejdę. Ani jednego kroku więcej. Położyłam się na dywanie. Jeff po odłożeniu rzeczy poszedł za moim przykładem. Spaliśmy tak może pół godziny, a tu jakaś trąbka. To Slendy nas budził. Pewnie nawet wczoraj nie zorientował się że nas nie ma. Prosiliśmy go aby dzisiaj pozwolił nam zostać w domu, ale on nie zgodził się. Jedynym tego plusem było, że po śniadaniu nie byłam już głodna, ale sen przychodził co chwila. Podobno trzeba było budzić mnie kilka razy. Po drodze przejeżdżaliśmy obok wraku naszego jak wydało się DAWNEGO samochodu. Odprawił nas do szkoły. Lekcje były taaakiiieee nudne. Przysypiałam co chwila i Jeff musiał mnie pilnować żebym nie zasnęła. Na przerwach to samo. Nadszedł w-f. Mieliśmy mieć nowego trenera, który okazał się kim?! Wujaszkiem. Niezręcznie się tłumaczył jak to się stało. A potem kazał nam przebiec dodatkowe trzy kółka, tylko nam: mi i Jeff'owi. Podczas biegu rozmyślaliśmy nad planem zemsty. Potem wróciliśmy do domu. Ja od razu skierowałam się do pokoju i poszłam spać. Tak koło 19 zeszłam na dół. Slendi wyszedł ze Smily'm, Sally nigdzie nie było, a Jeff oglądał horror. Czy on mi to robi na złość? Zaraz zawróciłam na górę. Potem przylazł do mnie namawiając mnie żebym z nim obejrzała. A w życiu! Nie potrzebuję zarwanych noc. Wyszłam do kuchni po wodę i wróciłam. Po jakimś czasie zaczęłam słyszeć dziwne odgłosy. Nagle coś wyskoczyło z szafy. Wystraszyłam się nie na żarty. Jak się znów okazało był to Jeff z prześcieradłem na głowie. Myślałam że go zabiję. Walnęłam w niego kilka razy, wyrzuciłam na korytarz. Miałam trzasnąć drzwiami, ale myśl że zostanę sama w zamkniętym pokoju, przeszkodziła mi w tym. Później i tak się nadal bałam. Na szczęście niedługo wrócił Slendy to zeszłam na dół i siedziałam w kuchni. Poszłam z nadzieją, że nic nowego Jeff nie wymyśli.
CZYTASZ
Pamiętnik Jane The Killer
FanfictionW tej książce będę akurat pisała wszystko z perspektywy Jane. Będą też inne pamiętniki ale to z perspektywy innych. W tych pamiętnikach będą: Jeff, Jane, Saly i Operator (Slenderman) - czyli standardowe postacie. Z czasem może dodam więcej postaci ^^