30.05.2014r.
Dzisiaj wyspałam się trochę lepiej. Jednak nadal byłam trochę przymulona. No i to co zwykle. Kłótnia z Jeff'em, śniadanie, niebezpieczna jazda samochodem z wujkiem. I szkoła... tatatadammm. Było nudno jak nie wiem. Do tego Jeff wdał się w jakąś bójkę, bo przylazł z zakrwawioną chustą. Ponieważ do pielęgniarki nie mogłam go zabrać. Wzięłam go do łazienki. Na szczęście nikt tam nie chodził, więc nikt nie widział Jeff'a bez chusty, ani mnie w łazience dla chłopaków. Ktoś mu zdrowo przywalił w ten nos, ale nie chciał powiedzieć kto. Reszta dnia minęła spokojnie prócz morderczego W-F wujka i dwóch kolejnych krwotoków z nosa. Gdy wróciliśmy do domu Jeff zadał pytanie, które wstrząsnęło całym światem:
-A gdzie Sally?
Właśnie mi się przypomniało że przedwczoraj mieliśmy ją odebrać, ale sami wylądowaliśmy w składziku. Wymyśliliśmy plan działania. Wujek pójdzie do pobliskiego lasu, on lepiej orientuje się na takich terenach. A my pójdziemy w przeciwną stronę. I tak zrobiliśmy. Ta przeciwna strona okazała się jakąś opuszczoną dzielnicą. Domy zdarzały się coraz rzadziej, a ludzi to dobre 15 minut już nie widzieliśmy. Gdy Jeff skomentował to: Wygląda jak w horrorze. Myślałam że go zabiję. Naraz do głowy zleciały mi wszystkie straszne rzeczy jakie niestety widziałam. No normalnie nogi mi się uginały ze strachu. Doszliśmy do jakiegoś opuszczonego hotelu. Jeff stwierdził, że powinniśmy sprawdzić ten budynek, bo Sally mogła się w nim schować przed deszczem, który akurat w nocy padał. Ja nie miałam zamiaru tam wchodzić. Gdy patrzyłam na ten hotel przypominała mi się jedna ze strasznych historii, więc Jeff kazał mi zostać. W sumie wizja zostania tu samej także nie napawała mnie entuzjazmem, dlatego jednak poszłam z nim. Hotel był dość staromodny. Składał się z piwnicy, parteru i piętra. Zaczęliśmy od góry. Oczywiście Jeff nie umiał się powstrzymać od wystraszenia mnie kilka razy, kiedyś to ja go ukatrupię. Na piętrze jej nie było, podobnie jak na parterze, więc mieliśmy zamiar zejść na dół do piwnicy. Nie, dlaczego? Pewnie tam są jakieś duchy, albo czyjś trup. Gdy schodziliśmy po schodach, coś poczułam na nosie. Kuźwa... PAJĄK PAJĄK PAJĄK PAJĄK PAJĄK!!!!!!!!!!! Odruchowo się cofnęłam, przy okazji potykając się o poprzedni stopień. Złapałam się Jeff'a. Ten niczego nie spodziewając się, chwycił szybko poręczy i podciągnął się do przodu. Tyle że za mocno. Teraz jak kłębek toczyliśmy się na dół. A na koniec co? Schody się zawaliły! Wylądowaliśmy w takim typowym składziku (tak znów składzik, jesteśmy na niego skazani) pod schodami. Na szczęście drzwi były spróchniałe i Jeff szybko je wyważył.
-Cholera jasna uważaj trochę!-fuknął na mnie.
-Ale tam był pająk!-tłumaczyłam się przy okazji przeżywając traumę z pająkiem.
Spróbowałam wstać. Nagle poczułam ból przeszywający okolice kostki. Tak bolało, że zaraz usiadłam z powrotem, a właściwie spadłam. Obadałam ją szybko. Świetnie! Spuchnięta.
-Jeff, skręciłam kostkę.-jęknęłam.
Chociaż było ciemno, zdawało mi się, że właśnie wali się czymś po głowie.
-Chodź.-powiedział ciężko.
Gdy właśnie miałam spytać jak, wylądowałam na jego plecach.
-Tylko nie wierć się, a jak zobaczysz pająka to po-pros-tu po-wiedz.-przesylabował ni to złośliwie ni pouczająco.
Tak "przeszliśmy" całą piwnicę. W jednym miejscu strasznie się bałam i przytuliłam się bardziej do Jeff'a. Jednak po chwili go puściłam, bo miałam wrażenie, że go duszę. "Wyszliśmy" z hotelu. Dalej był tylko las co było działką wujka, więc wróciliśmy . Kostka nadal mnie bolała, a przy każdym otarciu się o tułów Jeff'a jeszcze bardziej. W domu posadził mnie na kanapie i wrócił z bandażem usztywniającym. Gdy je zauważyłam cofnęłam szybko nogę, nie wierząc w jego zdolności lekarskie.
- Spokojnie, nie pierwszy raz to robię.-PRÓBOWAŁ mnie uspokoić.
Nie mając pod ręką lepszej pomocy, a sama nie umiejąc nic zrobić zgodziłam się. Rzeczywiście poszło mu to gładko i szybko. Gdy skończył do domu wparował wujaszek i... Sally? Slendi był cały podrapany i pogryziony. Myśleliśmy że napadł go wilk. Jak się okazało: Sally przez dwa dni w lesie zdziczała i zaatakowała wujka gryząc i drapiąc. Dopiero po chwili Sally rozpoznała wujka. Potem wrócili do domu. Slendiemu przydało się kilka plastrów. Po obejrzeniu mojej nogi stwierdził żebym na razie nie chodziła i nie nadwyrężała kostki. Oczywiście później Jeff przylazł i włączył co?... Horror! Po marudzeniu przez 20 minut albo się wkurzył albo ulitował (stawiam na to pierwsze) wziął mnie na ręce i zaniósł do mojego pokoju. Tak to ja mogę żyć. Nawet dostałam kolację do łóżka. Niestety pewnie jutro się poprawi i wujek zwali mnie na nogi. Szlak!
CZYTASZ
Pamiętnik Jane The Killer
FanfictionW tej książce będę akurat pisała wszystko z perspektywy Jane. Będą też inne pamiętniki ale to z perspektywy innych. W tych pamiętnikach będą: Jeff, Jane, Saly i Operator (Slenderman) - czyli standardowe postacie. Z czasem może dodam więcej postaci ^^