Leśny napastnik

110 11 0
                                    

31.05.2014r.

Rano trochę zasymulowałam z nogą żeby mieć wolne. Slendi od razu dał mi kule, żebym jednak mogła coś zrobić. Dzisiaj sobota, więc my z Jeff'em nie idziemy do szkoły, za to Sally na 14:30 ma świetlicę. Po jakimś czasie pokłóciłam się z Jeff'em. Wybiegłam z domu. Kule schowałam gdzieś w krzakach. Powiem że mi grizzly zabrał. Ruszyłam w stronę lasu. Postanowiłam się przejść i trochę ochłonąć. Nagle za sobą usłyszałam szelest. Szybko się odwróciłam, przy okazji narzucając włosy na twarz, żeby choć trochę zakamuflować ten niecodzienny wygląd. Za drzewa wyszedł chłopak, na oko trochę starszy ode mnie. Kojarzyłam go z naszej szkoły. Zaczął coś gadać, że Jeff mu się naraził i chce go uświadomić, aby nie wchodził mu w drogę, bo... No właśnie bo... Rzucił się na mnie uderzając pięścią w twarz. Świetnie będzie piękna śliwa. Wstałam i próbowałam się bronić, ale to że chodzę bez kul, nie znaczy że kostka zdrowa. Nie mogłam za bardzo omijać jego ataków. Zostało mi tylko blokowanie ich. Wtedy spróbował z zaskoczenia mnie kopnąć. I nie mógł wybrać lepszego miejsca, tylko moją kostkę. Tak bolało, że aż krzyknęłam z bólu. Opuściłam gardę. Kolejny jego atak był połączeniem spoliczkowania z uderzeniem pięścią. Upadłam znów na ziemię. Teraz miał zamiar kopniakami mnie chyba ukatrupić. Zakryłam twarz i skuliłam się. Jednak nic nie poczułam. Otworzyłam oczy. Szturchał mnie Jeff i pytał czy nic mi nie jest. Gdy byłam zajęta z nim rozmową, napastnik zaszedł Jeff'a od tyłu i zaatakował. Zaczęła się bijatyka. Jeff twarz miał zasłoniętą jednak gdy ten drugi wyjął nóż, postanowił się nie cackać. Krzyczałam, żeby przestali ale to nic nie dawało. Odsłonił twarz i uśpił oszołomionego chłopaka. Zaczęłam płakać i szczerze nie wiedziałam czemu. Może moja psychika już tego nie wytrzymywała. Przepraszałam Jeff'a, był ranny. Uważałam że to przeze mnie wszystko się stało. Wziął mnie znowu na plecy. Powiedział tylko żebym się cieszyła bo ma dobry humor i w ciszy wróciliśmy do domu. (Po drodze spytał się jeszcze o kule, a ponieważ miś grizzly nie pasuje do takiego momentu, powiedziałam że nie wiem). Tam odbywała się dość ciekawa scena. Slendy walił się głową o ścianę, a tak samo robiła też Sally. Wujek mówił coś w typie: Ku*wa mój garnitur. Sally powtórzyła tylko zamiast "garnitur" wstawiła "miś". Potem spojrzeliśmy do salonu. Tam pies odprawiał (+18) z misiem Sally. Wujaszek w końcu się wkurzył i zabrał misia, Smily'iego opieprzył. Dopiero wtedy Jeff posadził mnie na kanapie i usiadł obok. Nasz bardzo spostrzegawczy i opiekuńczy rodzic, po jakiś 10 minutach zorientował się, że coś nam jest. Za bardzo to nic nie mówiliśmy. Dostaliśmy tymczasowy zakaz z wychodzenia z domu, żeby ludzie nie widzieli nas w takim stanie. Później było dość spokojnie. Zaobserwowałam, że Sally wciąż papuguje wujka. Było to bynajmniej dziwne. W końcu wujek odwiózł dziewczynkę na świetlicę. Nieobecność Sally w domu długo nie trwała, po jakiś 30 minutach, zadzwonił telefon. Okazało się że to świetliczanka, która prosi o szybsze odebranie małej, ponieważ klnie cały czas i źle się zachowuje. No i Slendi musiał ją przywieść. Pod wieczór wyjechał na noc. Racja. Miał tam dla nas jakąś niespodziankę czy coś. Jeff od razu udał się do salonu i rozłożył wszelakie rzeczy na stole. Okazało się że ma zaplanowany cały maraton horrorów. Ja też chciałam coś obejrzeć, więc zaczęłam się z nim wykłócać o inny film. Jednak on był nie ugięty. Postanowiłam, że zostanę. Może kiedyś przełamię traumę oglądając tego więcej. Włączył, którąś z płyt. Strasznie było już po 10 minutach. Podczas oglądania Jeff wyskoczył z pytaniem, czy wiem co to przestrzeń osobista. Z choinki się urwał? Po jakimś czasie odruchowo, nawet nie wiedziałam kiedy, wtulałam się w rękę Jeff'a. Tak po 2:00 poszliśmy spać. Przewracałam się z boku na bok. Tu z szafy może coś wyjść. Z sufitu może zwisać wisielec. A na dodatek zbliżała się 3:00. Godzina duchów. Nie wytrzymałam dłużej. Nie wiem jakim cudem wyszłam z łóżka i przeszłam korytarz. Chyba na ten czas wyłączyła swoją świadomość. Zaczęłam szturchać Jeff'a, a gdy go już obudziłam oznajmiłam że nie mogę spać. Ale on raczej się domyślał, że się boję, bo powiedział, że mogę spać u niego. W sumie miałam do wyboru, spać sama i nie przespać choćby sekundy lub z większym poczuciem bezpieczeństwa spać u niego. I tak zrobiłam. Trochę potem rozmawialiśmy i jak mi się zdawało pierwsza zasnęłam.

Pamiętnik Jane The KillerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz