Rozdział 7

324 23 5
                                    

Znalazła się na jego nogach, a on zadał stanowcze pytanie:
- Czy dalej będziesz się nad sobą użalać? przypominam, że masz randkę z Dumbledorem, Potterem i Wesleyem. Musisz się rozluźnić.. -Nie czekał na odpowiedź tylko zaczął się podnosić. Nadal trzymał ją na rękach, podbiegł do brzegu jeziora. Zanim zorientowała się co jej przyjaciel ma na myśli było już trochę za późno. Zaczęła krzyczeć i śmiać się naraz. Wyszedł z tego bardzo dziwny dźwięk- taki beztroski, co rzadko się ostatnio zdarzało przez tą głupią wojne.
- bum! Głośny plusk poinformował go o tym, że teraz to on ma ogromne kłopoty. Stella została wrzucona prosto w wodę. Była cała mokra, ale nie dała za wygraną. Wstała, teraz woda sięgała jej pasa, uniosła głowę i powiedziała z uśmiechem na twarzy, który nie skutkował nic dobrego.
- I co Blaise? Masz może ochotę na kąpiel? - wymówiła to nad wyraz spokojnie i zaczęła gonić chłopaka po całych błoniach. Zabini się nie dawał, uciekał ile sił w nogach, ale nie miał szans z dziewczyną, która gdy była w poprzedniej szkole wyrobiła sobie niezłą kondycję.
- Haha i co teraz? - powiedziała to trzymając chłopaka za koszulkę. Niespodziewanie popchnęła go w stronę wody, ale nie przewidziała, że Zabini dalej będzie ją trzymał. Tym razem oboje wylądowali w wodzie.
- Panno Reedarly! Reedarly!! - krzyknął Snape -ale ona nie zwracała na to uwagi. Chyba go nie słyszała, napewno go nie słyszała. Ten nie bawiąc się w delikatność wyciągnął różdżkę i lewitował ich na trawę.
- Auć! - mruknęła Stella rozmasowywując sobie tyłek.
- Dzisiaj. Spotkanie u dyrektora. Macie być. - Wycedził przez zaciśnięte zęby i odszedł falujc swoimi szatami. Gdy tylko zniknął z pola widzenia zaczęli się śmiać, ale już się powoli podnosili z ziemi.
- Jak sądzisz co on ode mnie może chcieć? - próbowała się uspokoić. Nadal nic nie wiedziała o komnacie i co robił tam Snape i to w szatach śmierciożercy. Zastanawiała się czy nie powiedzieć o tym dyrektorowi, ale przecież on by nie dał się tak oszukać.
- Idziesz tam razem z Potterem i Wesleyem to nie może być coś dobrego. Potter często go odwiedza, ale gdy idą tam razem to musieli coś zrobić tylko niewiem co ty miałaś z tym wspólnego - odpowiedział ciemnoskóry. Wogóle jej nie pocieszył, a wręcz przeciwnie nabrała więcej obaw.
- No cóż dzięki za pocieszenie. Na lekcje nie idę, ale przejdę się do Draco może teraz Pani Pomfrey mnie wpuści do niego. Przysięgam, że znajdę tego kto chciał go zabić i osobiście go doprowadzę do takiego stanu, że będzie błagał o śmierć. - stwierdziła, wyruszyła szatę zaklęciem i spojrzała na Blaisa.
- Nie idziesz? - Zdziwiła się, przecież zaraz mieli lekcje.
- Wiesz co chyba pójdę dłuższą drogą. - odpowiedział wzruszając ramionami. No cóż widocznie on też nie może sobie darować tego, że Draco może umrzeć. Ruszyła do Hogwartu. Jak już wcześniej postanowiła, nie poszła na lekcje. Swoje kroki skierowała do skrzydła szpitalnego. Wyrzucała sobie, że od razu do niego nie poszła tylko bawiła się z Blaisem podczas gdy on może umrzeć. Zachowała się bardzo nie właściwie, ale przecież jej stosunki z nim ograniczały się do czegoś pomiędzy przyjacielem a kumplem...
Nawet nie zauważyła kiedy znalazła się obok wejścia do skrzydła medycznego. Nabrała głęboko powietrza i je wypuściła, pocichutku weszła do środka. Rozejrzała się w poszukiwaniu chłopaka. W sali były równo poustawiane łóżka, na których była biała pościel przygotowana na jakiś nagły wypadek. Dokoła wszystkich były rozsunięte parawany. Tylko jedno w samym koncie zostało zasłonięte. Rozejrzała się jeszcze raz i nie dostrzegła nigdzie Pani Pomfrey, więc postanowiła iść dalej. Domyślała się, że to tu musi leżeć Draco, ale po odsłonięciu zasłony...

* jest już nowy rodział. Jestem z niego zadowolona. Nie długo pojawi się Hermiona, ale w niezbyt dobrym kontekście. Natomiast następna cześć powinna dopiero zakończyć drugi rozdział, ale postanowiłam go podzielić. Jak się podobało?

W świecie magii nie ma rzeczy niemożliwychOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz