Rodział 12

209 20 6
                                    

- Profesorze, co się dzieje?! Dlaczego ja tam leżę??! - podeszła do Severusa.
- Profesorze! - nauczyciel nadal nie reagował jakby ją ignorował. Położył głowę Draco na posadzce i podszedł do ciała Stelli. Momentalnie zbladł i krzyknął do Dumbledora.
- Albusie! Ona nie żyje! Ale coś z nią jest nie tak, mam wrażenie jakby jej ciało umarło, ale coś coś... nie potrafię tego wytłumaczyć. Albusie! Do ku*** nędzy! - krzyczał na dyrektora, ale on całą swoją moc skupił na ratowaniu Draco. W tym momencie Snape również zaczął wykonywać zaklęcia nad głową Stelli. A jej duch, który to wszystko obserwował zaczął powoli blednąć i blednąć aż w końcu zniknął.

*
- No świetnie, czy ja umarłam już na serio? - Stella była w dziwnym pomieszczeniu oświetlanym słabym płomykiem świecy, słychać było krzyki jakiegoś mężczyzny. Klęczał na kolanach i widać było, że cierpi. Przed nim stał człowiek w czarnej szacie, trzymał różdżkę w dłoni, wycelował nią w klęczącego mężczyznę.
- Crucio! - krzyknął i uśmiechnął się w taki obrzydliwy sposób, że miało się ochotę pójść i skopać mu tyłek za to co robi. - Widzisz Severusie, jesteś moim najwierniejszym sługą, ale nie możesz zapominać o tym, że ja każę za każde nieposłuszeństwo. - Mówiąc to rzucał okropne klątwy, ale takie by cierpiał, a nie żeby go zabić. - Glizdogonie - zawołał - zaprowadź go do szkoły i przekaż wiadomość - wręczył mu zwój papieru i już ich nie było. Stella nie wiedziała jak się tu znalazła, ale obraz znów zaczął się rozmazywać i w końcu poczuła, że żyje, że nie lawiruje między światami jako duch.
*
- Jak sądzisz, czy ona przeżyje? Co w ogóle jej się stało? - znów te głosy, to chyba McGonagall. Powoli otwierała oczy, ale coś białego ją oślepiało. Pierwsza próba nieudana, postanowiła spróbować jeszcze raz, nie było gorzej. Zamrugała powoli kilka razy i od razu ją zatkało. Teraz ona leżała w łóżku szpitalnym, w białej koszulce i to ona wyglądała jak ostatnie nieszczęście. Ręce strasznie ją bolały gdy podniosła je do góry od razu tego pożałowala, ból przeszył całe jej ciało. Na nadgarstkach miała głębokie szramy, jakby ktoś je pociął nożem. Ale to nie to ją tak zszokowało, bo właśnie w tej chwili obok jej łóżka szpitalnego stała McGonagall, Snape, Dumbledore i, i on i Draco!!! Szybko usiadła i zsunęła nogi z pościeli chciała już wstać i przytulić go, gdy przypomniała sobie co się stało. Jej wesoły nastrój tak samo szybko zniknął jak się pojawił.

- Witam, Panno Reedarly, nie sądzę, aby to był najlepszy moment na wstawanie. Musi Pani odpoczywać. Ja niestety muszę już iść, ale wierzę, że Pan Malfoy odpowiednio się Panią zaopiekuje. - Dumbledore mówiąc ostatnie zdanie puścił oczko Draco oraz spojrzał na Severusa i McGonagall gestem mówiącym "zostawmy ich samych".
- Chwileczkę profesorze! Chciałabym z Panem porozmawiać. W cztery oczy. - rzuciła szybko widząc reakcje innych.
- Ależ oczywiście, jednak teraz mam ważne spotkanie w Ministerstwie i mimo szczerych chęci nie mogę dłużej tutaj zostać. Zostawiam Pani do dyspozycji Severusa, na pewno wszystko Pani wyjaśni. - musiał dusić w sobie chichot, aby nie rozesmiać się z miny Stelli i Snapa. Ona zmarszczyła brwi i szeroko otworzyła oczy, a Severus tak bardzo zacisnął dłonie w pięści, aż mu palce zbielały. Jeżeli tylko poczuje się Pani na siłach proszę do mnie przyjść. - zakończył czując, że zaraz zacznie się śmiać jak dziecko i wyszedł z McGonagall zamykając delikatnie drzwi. Natomiast Stella cieszyła się, że przynajmniej Draco jej nie zostawił na pastwę Nietoperza z lochów.
- Emm, no więc.. - Nie miała pojęcia o czym rozmawiać z nim. Jeszcze nigdy nie czuła takiego zażenowana.
- Cóż, bardzo trudne pytanie - powiedział trochę bardziej opanowany Severus. Podszedł bliżej jej łóżka i jak gdyby nigdy nic na nim usiadł. Musiała mocno zacisnąć zęby żeby jej szczęka nie opadła. Draco na widok jej reakcji nie mógł już dłużej powstrzymywać śmiechu i wybuchnął na całą salę. Stella już nie przejmowała się niczym, bo wiedziała, że skoro Draco może chodzić, mówić i śmiać się to jest z nim wszystko w porządku. O, już wiedziała jakie będzie jej pierwsze pytanie, wiedziała już wcześniej, ale widząc, że ktoś w towarzystwie Severusa śmieje się i nadal żyje, postanowiła je zadać.
- Co się wtedy stało z Draco? I jakim cudem ja stałam się duchem? Widziałam jak Pan mnie ratował. I wie Pan co? Bardzo, bardzo, bardzo za to dziękuję. - tym razem to Snape musiał się mocno kontrolować. Nikt, nigdy mu za nic nie podziękował, nie znał tego uczucia. Wszyscy sądzą, że on nie ma uczuć bo jest cały czas naburmuszony i zły, ale przecież to człowiek, a każdy ma uczucia.
- Nic nie rozumiesz, gdybym do Ciebie wtedy nie podszedł to napewno by się to skończyło inaczej. - odpowiedział nic nie robiąc sobie z jej oburzenia wpisanego na twarzy.
- Och no wie Pan?? Dobra już dobra - dodała widząc, że jeżeli zaraz czegoś nie zrobi to jej nauczyciel przestanie być taki miły. O ile to zachowanie można nazwać miłym, przecież miłość i Severus Snape wzajemnie się wykluczają. - A dlaczego Draco miał wtedy ten ten nazwijmy to napad i dlaczego akurat ja byłam tam potrzebna? Raczej bardziej przeszkodziłam niż pomogłam. - Draco wziął sobie stołeczek i postawił je obok łóżka, aby być bliżej Stelli i wrazie czego bronić jej przed jego ojcem chrzestnym.

* ten rozdział jest bardzo długi i postanowiłam podzielić go na kilka części. Liczę że wam się spodoba.
Ps: zachęcam do czytania " Coś innego - Steve Rogers " jest to pierwsza praca twórcza pewnej dziewczyny i trzeba jej pomóc się wybić a także drugie podobne opowiadanie Snow Thorne autorstwa Asmeno. Dziękuję za wszystkie komentarze :** Bardzo podbudowywujecie moje samopoczucie ! Dzięki tym wszystkim miłym słówkom mam ochotę pisać! Black_M00N! dziękuję

W świecie magii nie ma rzeczy niemożliwychOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz