Rozdział 15

158 11 5
                                    

- Harry! Harry! Słyszałeś o Stelli? Wylądowała w skrzydle szpitalnym! - wpadł Ron do PW* i usiadł obok Harrego na fotelu.
- Co? Co jej się stało? 
- Mówią, że podobno Snape i Malfoy coś jej zrobili. Od wczoraj jest nieprzytomna, a Pani Pomfrey nikogo nie chce do niej dopuścić.
- Noo, nikogo poza nami oczywiście.
- No raczej - odpowiedział Ron z chytrym uśmieszkiem na twarzy.
- Dobra, nie ma na co czekać - rzekł Harry i wybiegł razem z Weasleyem i peleryną niewidką w ręku. W Hogwarcie nie można było wałęsać się po korytarzu podczas ciszy nocnej, dlatego musieli być ostrożni inaczej szlaban murowany. Po drodze minęli Snapa, który o mało co ich nie zdemaskował oraz Filcha, który tak wymachiwał swoją miotłą, że jeszcze moment a Ron zostałby  jednookim Ronem.

Pod drzwiami mogli w końcu zdjąć pelerynę, z niechęcią zauważyli, że już we dwoje nie mieszczą się pod nią. Gdy byli w pierwszej klasie prawie codziennie wyrywali się na nocne eskapady...
 A teraz musieli być bardzo uważni żeby nie było widać ich stóp.
-Na trzy - szepnął Harry, zaczekali chwile na odpowiedni moment
 - trzy! - powiedział Harry i naparli na drzwi, ale coś było nie tak, drzwi były zamknięte.
- Super! Po prostu super, to co teraz? Wracamy?
- Pogięło Cie? Trzeba coś wymyślić. Bombarda?
-Oszalałeś?! Chcesz żeby cała szkoła nas usłyszała??
-No to może.. Już wiem. Alohomora - szepnął i wskazał różdżką na zamek w drzwiach. Usłyszeli pyknięcie co oznaczało otwarty zamek. Przeszli po ciuchu przez próg starając się nie hałasować. Gdy tylko upewnili się, że pani Pomfrey śpi zaczęli szukać łóżka Stelli. Prawie całe skrzydło było puste, z okien padał blask księżyca, po drodze widzieli tylko jednego blondwłosego chłopca, który spał, to był krukon z trzeciego roku.

 Stella leżała na samym końcu sali. Harry nie wiedział co zrobić, przecież nie wejdą tak po prostu i nie obudzą jej. O ile Harry zdawał się myśleć, o tyle Ron bez żadnych oporów wszedł jak do swojego pokoju nie zwracając uwagi na nic. Ślizgonka spała, widać było po jej twarzy, że jej organizm jest wyczerpany, miała mocno ściągnięte brwi oraz dłonie zaciśnięte na pościeli. 

- Czy tam coś masz idioto?!  - Harry uderzył przyjaciela w tył głowy i już chciał krzyknąć, gdy zobaczył jeszcze kogoś. Ten ktoś także spał, głowę położył na jej ramieniu.
- Czy ty widzisz to co ja?? - zdziwił się Potter
- To Malfoy?! - Ron, przykład taktu, krzyknął budząc przy tym ślizgona. Podniósł głowę i otworzył oczy. Były lekko opuchnięte jakby płakał. Wstał, rzucił okiem na Stelle oraz chłopaków i szybkim krokiem wyszedł nie zwracając uwagi na gryfonów. 

- Ja mam omamy? - tym razem szepnął Ron w stronę Harrego, który jak otępiały patrzył się wzrokiem w miejsce, gdzie przed chwilą stał Draco.
- Nie wiem jak ty, ale ja chyba tak.  

Natychmiast zamilkli, gdy zobaczyli jak ręka Stelli się porusza i obraca. Rona zemdliło, a Harry nie mógł patrzeć i odwrócił wzrok. Miała głęboką ranę ciągnącą się wzdłuż jej lewej ręki. Od nadgarstka do połowy przedramienia. Ręka dokoła rany była cała sina. Harry nagle złapał się za bliznę na czole i musiał zatkać sobie dłonią usta, aby nie krzyczeć. Potwornie bolała go głowa.Zaczęło mu się robić ciemno przed oczami. Widział kogoś przed sobą, i ta postać chyba coś mówiła, ale nie miał pojęcia co. Ból ustąpił tak samo szybko jak się pojawił. Otworzył oczy i ujrzał Rona pochylającego się nad nim. Leżał na podłodze.

- Wiesz co? Polecam pastę do zębów, Ron. Serio - powiedział i odsunął się od przyjaciela.
- Kurde, nigdy nie sądziłem, że będą to najpiękniejsze słowa w moim życiu. A tak w ogóle to co się stało? Nagle upadłeś i miałeś jakieś dziwne drgania. Jeszcze chwila, a rozwaliłbyś sobie głowę o posadzkę. 
- Sam nie wiem, to była jakaś kolejna wizja, ale nic nie zrozumiałem. Nie ważne, potem się zastanowię nad tym. 
- Spoko, wiesz co? Mogłaby się obudzić już. Po mimo tego, że jest ślizgonką jakoś ją polubiłem, a ty?
- Zadziwiasz mnie. Ale masz racje, może obudzimy ją? 
- No nie wiem. Oj tam, dawaj.
- Dobra, to dalej.

Ron podszedł bliżej i najdelikatniej jak mógł złapał ją za ramiona i potrząsnął. - Stel, Stel, no już, obudź się. Proszę - widząc marny skutek swoich działań, ustąpił. - Harry, dlaczego ona się nie budzi? Harry! - próbował się opanować.
-Ron, skąd mam wiedzieć?! Chodźmy już, jutro ją odwiedzimy.
Zasunęli kotary i wyszli. Skierowali się do dormitorium, na szczęście nie spotkali po drodze Filcha. 

Minął już cały wrzesień i połowa października. Gorące letnie powietrze ustępowało miejsca chłodniejszemu. Liście w zakazanym lesie powoli żółkły. Teraz rzadko kogoś się spotykało na szkolnym korytarzu, ponieważ wszyscy korzystali dopóki mogli z jesiennej urody. Dużo uczniów wychodziło do Hogsmeade albo na błonia. Już nie długo miało się to skończyć. Nastały mroczne czasy, i nie wszystkim będzie dane poznać magii Hogwartu lub smaku dziecięcych wybryków. A wszystko to za sprawą pewnego psychopatycznego czarnoksiężnika, któremu ubzdurało się, że zapanuje nad światem. 

*Nie bijcie! Przepraszam, ale ostatnio potwornie szwankowała mi wena, i nie dałam rady wstawić nic wcześniej. Nie myślcie, że zapomniałam o Was, tylko po prostu nie mogłam nic pisać chociaż chciałam. Teraz mam wakacje, ale o wiele mniej czasu. Będę się starać usystematycznić :D Pozdrawiam!!

W świecie magii nie ma rzeczy niemożliwychOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz