Rozdział 8

272 22 3
                                    

Nie wytrzymała. Łzy same leciały jej po policzkach. Nie panowała nad nimi, miały swoją drogę. Podeszła bliżej łóżka zasuwając za sobą kotary. To był on, to był Draco ten który jako pierwszy się do niej odezwał, który rozmawiał z nią, nie traktował jej jak powietrze był jej nadzieją. A teraz leży tu pod białą kołdrą, która okrywała mu ciało. Jego włosy leżały gładko na poduszce, miał zamknięte oczy, a pod nimi wielkie sińce. Jego twarz była nadwyraz spokojna. Leżał w białej koszulce i był okropnie blady. Ręce miał ułożone wzdłuż ciała na pościeli. Stała tak i bała się wykonać jaki kolwiek ruch, jakby zaraz miał się obudzić. Chciała coś powiedzieć, ale nie mogła, miała tak bardzo ściśnięte gardło, że żaden dźwięk nie mógł się stamtąd wydostać. Pochyliła się nad nim i go przytuliła.
- Draco wróć do nas, wiem że gdzieś tam mnie słyszysz. Walcz i obudź się, proszę. Dla mnie, zrób to dla mnie. - po cichutku szeptała, ale nie dostrzegła, że już nie jest sama. Starała się opanować, ale łzy dalej płynęły i nie chciały przestać. Nie mogła już na niego patrzeć, nie sądziła że będzie to aż takie trudne. Wstała, otarła łzy, wyprostowała zagięcia, które spowodowała na nieskazitelnej pościeli i pożegnała się. Nie mogła dłużej tak bezczynnie siedzieć i przyglądać się na Draco. Co za potwór śmiał go otruć?!  Nie mogła w to uwierzyć, ale musiała jak najszybciej opuścić ta salę, jej stan psychiczny nie był w najlepszym stanie, zwłaszcza po tym że zobaczyła...  Odsunęła lekko parawan, rozejrzała się i pewnym krokiem skierowała swoje nogi w kierunku wyjścia.
- Nie tak szybko Reedarly. - syczał znajomy jej głos Snapa. - Co tu robisz o tej porze, nie masz teraz przypadkiem transmutacji?
- Przypadkiem mam profesorze, ale postanowiłam, że dzisiaj sobie odpuszczę zajęcia. Chciałam odwiedzić Malfoya, co z nim teraz będzie? - starała się mieć normalny głos, ale zaczerwienienione oczy zdradzały wszystko.
- Czyżby? A jaki to był powód żeby nie iść na lekcje? Natomiast Pan Malfoy jak już mówiłem został otruty. Jest teraz w śpiączce z tego co zauważyliśmy z Panią Pomfrey jego organizm powoli sam siebie wyniszcza. Jeżeli w najbliższym czasie nie dostanie antidotum umrze - mówił to takim tonem jakby rozmawiał o wczorajszym śniadaniu. Miała ochotę go udusić, bez względu na konsekwencje. Zacisnęła dłonie w pięści i naszykowała się do mugolskie ciosu. 

- Słucham?! Jak Pan może to tak spokojnie mówić?! - krzyknęła po cichu, czuła jak traci cierpliwość. Martwiła się o Draco, ale nie miała zamiaru rozmawiać na ten temat z tym dupkiem z lochów. Teraz chciała go tylko utopić w tym jego kociołku za to jak mówił o Draco.
- Język panno Reedarly, język. Jeszcze jedna taka pyskówka i skończy się to ujemnymi punktami lub szlabanem. - powiedział. Och jak on kochał denerwować ludzi. Wewnętrznie cieszył się na samą myśl o dręczeniu uczniów. Ale ta dziewczyna ma coś w sobie, typowa ślizgonka pomyślał z przekąsem.  Musi się jeszcze wiele nauczyć, ale jak na taki wybuchowy charakter świetnie daje radę.
- Przepraszam, ale muszę już iść. - wycedziła i wyszła. Na nowo pojawiły się łzy, ale szła najszybciej jak potrafiła. Nogi same ją prowadziły do swojego dormitorium. Usiadła na swoim łóżku, różdżką zasunęła kotary oraz nałożyła na nie zaklęcie przeciw podsłuchiwaniu. Teraz mogła spokojnie płakać i nikt jej w tym nie przeszkadzał. Łzy leciały jej strumieniami w pewnym momencie nie potrafiła nabrać powietrza, ale chwilę potem się uspokoiła.
Zasnęła, nie wiedziała, że była aż tak zmęczona. Zapomniała o tej całej komnacie i wszystkim do okoła. Zapomniała również o spotkaniu u dyrektora. Strasznie chciało jej się spać i tylko to się liczyło. Jeszcze Przed porwaniem Morfeusza obiecała sobiez że uratuje Draco i to za wszelką cenę.

* w końcu koniec tego trudnego dla naszej Stelli dnia. Czekam na odzew z Waszej strony.
Nieeidealnaa

W świecie magii nie ma rzeczy niemożliwychOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz