6

60 1 0
                                    

Obudziłam się. Spojrzałam przed siebie, drewniany sufit? Aaa, dom rodziców, wszystko jasne. Która godzina? Podniosłam telefon. 7:35 i... 28 nieodebranych wiadomości. No tak, nie zabrałam telefonu na spacer, a poza tym był wyłączony. Powoli zaczęłam przeglądać SMS-y.

Paula: Nan, byliśmy z Tomkiem w szpitalu i pytaliśmy się co może oznaczać ten kaszel. To nie jest rozmowa przez wiadomości. Spotkajmy się jutro w parku o 15:00, ok?

Tomek: Nana, nie odebrałaś ode mnie 13 telefonów, od Kaśki 7! Oddzwonń jak najszybciej!

Paula: Nan! Daj odpowiedź!!!

Kaśka: Dziewczyno! Odbierz ten głupi telefon.

Reszta była od pierwszej dwójki. Nagle usłyszałam pomruk. Antek spał na fotelu pod kocem, a na nim kocór rodziców- Baltazar. Szybko napisałam do Przyjaciółki.

Do: Paula: Nie mogę się dzisiaj spotkać. Jestem z Antkiem nad morzem. Pozdrowionka😘

Po śniadaniu poszliśmy na spacer. Nigdy nie wiadomo ile komu zostało czasu, więc trzeba z niego korzystać jak najwięcej. Szliśmy piękną, kamienną uliczką.
- Co chcemy dzisiaj robić, księżniczko?
- Hmmm... A co mój książę chce?
- Tylko twojego szczęścia- mówiąc to, patrzył mi prosto w oczy. Boże! Jakie on ma piękne oczy.
- A Ty na poważnie z tym w taksówce?
- A Ty też nocą poważnie z tym u rodziców?
- No... ta***
Chłopak się na mnie popatrzył, przestał iść tylko złapał za ramiona. Już myślałam, że mi powie o mojej nienormalności, ale on zwyczajnie mnie pocałował.

^Paula^

Ok. Nan mi pisała, że przyjeżdżają jutro. Mamy czas aby wszystko ustalić.

Do: Tomek, Kaśka: Spotkajmy się u mnie z 2 godziny.

Muszę to z nimi ustalić. Po paru minutach doszły wiadomości, że wszyscy się zgadzają. W końcu nasza trójka tkwi w tym bagnie, a tamci najbardziej. Nie wiem co mam robić, przez ten cały czas wszystko było świetnie. Ja w Tatrach, chłopaki nad jeziorem, Kaśka w Londynie, a Nan w Meksyku. Za jakie grzechy?

*2 godziny później*

- Dlaczego akurat ona?- zapytała Kaśka.- za co?!
- Nie krzycz tak!- uspokoił ją Tomek- Najlepiej iść do szpitala i się dowiedzieć.
Zjedliśmy kanapki przygotowane przeze mnie. Zamknęłam mieszkanie i podeszliśmy na przystanek. Po jakiś 15 minutach staliśmy przed budynkiem. Kiedy weszliśmy do gabinetu lekarza (który okazał się być wujkiem Antka), usiedliśmy przy biórku.
- Z czym do mnie przychodzicie?
- Otóż- zaczęłam- nasza przyjaciółka od kilku dni kaszle jak opętana. Kilka razy zasłabła. Co to może oznaczać?
- Nigdy nie wiadomo co jest człowiekowi, ale postaram się znaleźć odpowiedź na pytanie. Ile ma lat?
- 17- odpowiedział Tomek.
- Czemu sama tu nie przyszła? Nie ma siły?
- Nie, po prostu... jest nad morzem z Antkiem- lekarz popatrzył się na nas z podejrzeniem.

^Antek^
Chciałem jej dać wszystko czego zapragnie. Żeby była najszczęśliwsza na świecie. Kochałem ją.
-***
Wszystko ok?
- T***
Siedzieliśmy już w pociągu do Wrocławia. Narazie nie było wielkiego tłumu.

^Nana^
Opierałam się o niego przez resztę podróży. Było mi tu dobrze, dobrze tylko z nim. Oczywiście, rodzice byli dla mnie najważniejsi, ale on i przyjaciele zaraz po nich. Nagle przyszedł do niego SMS.

Wujek: Cześć chłopie. Niestety nie mam najlepszych wieści. Spotkajmy się u ciebie w domu. Tylko podaj adres, bo nie pamiętam gdzie miszkasz.

- Kto napisał?
- Wujek, przyjdzie dzisiaj do nas na kolację.
- Fajnie, zrobię zapie***kan***kę.
- Wody?- zapytał mnie chłopak.
- Chę***nie- i wzięłam od niego butelkę. Odrazu lepiej.
Dojechaliśmy na peron. Cały czas przyglądałam się chłopakowi ze zmartwieniem.
- Coś się stało?
- Co? Nie,nie. Nic- ale nadal był pogrążony w myślach.
Gdy wróciliśmy do domu, zdjęłam buty i popędziłam do kuchni.
Antek zaniósł do sypialni walizki i rozpakował je. Za 5 minut będzie ten cały wujek, więc trzeba się przygotować. Założyłam dres z Adidasa, jakiś sweter, okulary i związałam włosy w kok. Natomiast on był ubrany w rospiętą białą koszulę, dżinsowa robaczki, a na szyi miał naszyjnik z kłem, który dostał ode mnie na Boże Narodzenie. Usłyszałam dzwonek do drzwi i popędziłam je otworzyć.
- Dzień dob... kim pani jest?- zapytał męszczyzna w meloniku.
- Wujek!- krzyknął Antek.
- O! Antek! Kto to jest? Bo na twoją matkę nie wygląda.
- Yyy... to jest...- nie dokończył.
- Niech zgadnę! Twoja narzeczona!?
- Nie!- krzyknęliśmi razem.
- To moja dziewczyna.
- Ah, a gdzie są twoi rodzice, chłpcze?
- Nie mam. Mieszkamy tu sobie we dwójkę- mówiąc to, przytulił mnie, a ja przyłożyłam głowę do jego klatki.
- Jezu! Kiedy zmarli?
- Nie, oni nie umarli, tylko wyrzucili mnie z domu.
Przez pewien czas była totalna cisza.
- Może zjadłby pan zapiekankę?- zapytałam z nadzieją.
- Nie, nie moje, drogie dziecko. Zaraz mam autobus, więc będę się zbierał. Chłopcze, mogę cię prosić na słówko?
Wziął Antka pod ramię i zaciągnął do przedpokoju.

^Antek^
- Słuchaj mnie uważnie bo nie wiem czy zdołam powtórzyć to jeszcze raz. Jak ma na imię twoja współlokatora?
- Nana Zaradna, ale o co chodzi?
- Dzisiaj do mojego gabinetu przyszli twoi przyjaciele. Opowiadali o twojej partnerce i jej problemach. Podejrzewam, że ma...- przełknął ślinę.
- Co ma?- zapytałem niecierpliwością.
- Że ma... nowotwór. Nowotwór płuc.
Wypuściłem powietrze i oparłem się łokciem o ścianę. Byłem poprostu załamany. Nie wiedziałem co o tym myśleć.
- Dobranoc panno Nan!
- Dobranoc!
- Do widzenia chłopcze.
Zamknąłem drzwi za członkiem rodziny. W olbrzymim szoku wszedłem do sypialni, gdzie siedziała Nana, czytając książkę. Ile czasu jej zostało? Nie chcę wiedzieć. Ale chcę ją uszczęśliwiać, ożenić się z nią, założyć rodzinę i dożyć szczęśliwej starości. Bo ją kocham, kocham i jeszcze raz kocham.
- Chdź tu do mnie- zaprosiłem dziewczynę w me ramiona.
- Coś się stało?
- Nic. Kompletnie nic.

____________________________________
Hejo😊
I jak? Trochę dramatyczny, ale mi się tam podoba! Poza tym 844 słów! 😆( duma na mej twarzy+zaciesz).
Jak wam się podoba? Piszcie w komentarzu😉

Po Drugiej Stronie RakaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz