10

38 0 0
                                    

- Antek!- krzyknęłam na całą salę.
- Nan!- podbiegł du mnie i bardzo mocno przytulił.
Tak bardzo się cieszę, że go widzę.
- Słuchaj, lekarz mi powiedział, że jesteś moim narzeczonym!
- Co? A tak, musiałem skłamać tylko po to, aby uzyskać informacje o twoim stanie zdrowia. Na wiesz, tylko rodzina może o tym wiedzieć.
Siedialiśmy na moim łóżku, gdy nagle Antek opowiedział historię z tą małą Adą.
- Wow, i tak poprostu wybiegł?
- No, sam nie mogłem w to uwierzyć.
Drzwi do sali otworzyły się i wszedł lekarz. Miał biały fartuch, stetoskop na szyi, czerwony długopis w kieszeni i lekki zarost.
- Dzień dobry.

^Antek^
- Dzień dobry- odpowiedzieliśmy w tym samym czasie.
- Widzę, że humor nie opuszcza państwa? Z jednej strony to dobrze, a z drugiej już nie.
- To znaczy?- zapytała Nana.
- Czy mogę pana na słówko?- złapałem mężczyznę za ramię i pociągnąłem go za drzwi.
- Wiem co pan chcę powiedzieć, ale błagam, niech jej pan nic nie mówi!
- Dobrze, ale i tak musi się kiedyś o tym dowiedzieć.
- Ok, ale nie teraz, jeszcze nie teraz.
Weszliśmy do pokoju.
- Co?
- Nic...- no a co miałem powiedzieć?
- Panno Zaradna, wyniki może nie są wspaniałe, ale myślę, że może pani być w domu.
- To znaczy, że wypisujecie mnie?- zapytała Nana.
- No... tak, ale tylko w domu- zaciesz kwitł na mej paszczy.
- Jej!
Lekarz wyszedł, a my zastygliśmy w namiętnym pocałunku.

Zacząłem pakować rzeczy Nan, które Paula przywiozła( pozyczyłem jej klucze do naszego mieszkania, bo bałem się, że je gdzieś zgubię).
- Już jestem!- Nan otworzyła drzwi na oścież i zapozowała jak modelka z kroplówką na metalowej rurze.
- Co to?
- Lekarz powiedział mi, że muszę z tym niestety chodzić... narazie.
- Gotowa?
Wyszliśmy ze szpitala radosnym krokiem. Ach, jakie życie jest piękne.
- Zapraszam my lady- otworzyłem drzwi samochodowe.
- Ale chyba jedziemy w złą stronę?- miała rację.
- Zabieram cię gdzieś.
- To znaczy?
Resztę drogi przejechaliśmy śpiewając wszystkie piosenki, które leciały z ESKI.
- Jesteśmy na miejscu. Ale nie wysiadaj jeszcze!
Zawiązałem jej oczy i wysiadła z samochodu.
- Gdzie... gdzie ty mnie prowadzisz?
- Poczekaj... Co czujesz?
- Drewno- zaciągnęła się- generalnie las. Słyszę śpiew ptaków
Wiedziałem, że kochała ich pieśni.
- Czuję jeszcze zapach wody, ognia i... i... i karkówki?
- Mhm- odsłoniłem jej oczy.
- Aaaa!- krzyknęła.
- Podoba się?
- Jest śliczny!
Przed nami stała stara, drewniana chata.
- Zapraszam do środka.
Weszliśmy do domu. Na pierwszy rzut oka było widać dużą kuchnię. Obok był wielki salon, a obok ściennego telewizora były drzwi na taras. Łazienka była na górze razem z sypialnią i garderobą.
- Ale jak?
- No wiesz... moi rodzice mieli ten dom przez 10 lat, odkąd brat taty zmarł. Napisali mi parę dni temu, że jedynie co mogą mi dać to starą, spruchniałą chatę. Teraz jest nasza. Możemy przyjechać tu w następne wakacje.
- Tak!- rzuciła mi się w ramiona.
Świeże powietrze, dobrze jej zrobi.

^Nana^
Wróciliśmy do domu. Byłam bardzo zmęczona po dzisiejszym dniu.
- Masz na coś ochotę?- zapytał Antek, zaglądając do lodówki.
- A mamy ananasa?
- Mmm... nie.
- A arbuza?
- Yyy...tak- wyciągnął połowę zielonej kuli.

__________________________________
Uwaga! Przez cały lipiec nie będzie ani jednego rozdziału, ponieważ wyjeżdżam, a tam nie będę miała neta😢😭😲
Więc daję, aż tyle rozdzialików. Kotem was😉😪

Po Drugiej Stronie RakaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz