7

60 1 0
                                    

Obudziłam się sama. Chciałam przytulić osobę, która miała leżeć obok mnie, ale nikogo tam nie znalazłam. Przeszłam całe mieszkanie, ale dopiero znalazłam go na balkonie po 6 minutach.
- Palisz?- oczywiście mi to nie przeszkadzało, ale od tego można mieć raka.
- Nie, tylko jak się denerwuje- raczej rzadko mu się to zdarza.
Wróciłam do pomieszczenia i zaczęłam robić kanapki. Po chwili zjawił się brunet w piżamie. Widać było, że coś co trapiło.

^Antek^
Nie chcę wierzyć, że Nana ma raka. Dla pewności zaciągnę ją na badania. To napewno musi być jakaś pomyłka. Ale jakby ją zaciągnąć do przychodni?
- Kochanie, zapomniałem, że mam dzisiaj badania. Pójdziemy razem?
- Czymu nie. Ja przy okazji też się przepadam.
Jej. Udało się. Nagle zadzwonił do mnie telefon. Tomek?
- Halo?
- Siema brachu! Słuchaj, możemy się spotkać u mnie o 10:00?
- Nie ma sprawy, a dlaczego?
- To nie jest rozmowa w towarzystwie Nan... Rozumiesz?
- Ok, będę punktualnie.
- Cześć.
- Pa.
Dziwne.

- Wrócę za godzinę.
- Dob***!
Bardzo się bałem zostawić ją samą w domu, ale co mogłem zrobić?

- Mi kompadre!- krzyknął mój przyjaciel.
- Hej.
- Cześć- powiedziały damskie głosy.
- Kaśka i Paula?
- Siadaj!
Siedzieliśmy na pufach z zimną lemoniadą w ręku.
- Słuchjcie, jeśli jest to coś co można przełożyć na inny dzień, to sorry, ale nie mam za Bardzo czasu. Namówiłem Nan, żeby poszła na badania ze mną o 12:00 więc...
- Ale to w sprawie Nan- powiedziała Kaśka.
Usiadłem powrotem na pufę, przyglądając się z uwagą.
- Byliśmy wczoraj u twojego wujka w szpitalu. Powiedzieliśmy mu co i jak Naną.
- Wiem. Wieczorem przyszedł do nas i powiedział, że podejrzewa u niej...- nie mogłem tego powiedzieć.
- Wiemy jak bardzo jest to dla ciebie trudne, że ciężko ci będzie się z nią żegnać i nam też będzie, ale...
- Będziemy cię wspierać- dokończyła Paula.
- Nie chcę, aby coś się jej stało. Proszę, dopuki nie będziemy mieć pewności nie chcę, żeby się dowiedziała.

^Nana^
- Kotku, wróciłem!
- Nareszcie!- wykrzynęłam i rzuciłam się w ramiona 17-latka.
- Idziemy?
- Ok, tylko sprawdzę czy włączyłam żela***o.

Dojechaliśmy pod wielki budynek. Złapał mnie za rękę i wmaszerowałiśmy do szpitala. Czekaliśmy kilkanaście minut.
- Pani Nana Zaradna?!
- Chodź- pociągnął mnie Antek.
Usiedliśmy przed biurkiem na krzesłach.
- Badania kontrolne, tak?
- Zgadza się- odpowiedział Antek.
- Widać, że narzeczony bardzo się o panią martwi.
- Nie jesteśmy zaręczeni- odrzekłam z uśmiechem.
- Tak, tak. Każda para tak mówi, ale ja wiem swoje. Dobrze, zapraszam do gabinetu obok.

^Antek^
Kiedy Nań była już w drugim pomieszczeniu, podszedłem do lekarza.
- Czy mogę mieć do pana ogromną prośbę?
- Ależ oczywiście mój drogi chłopcze.
- Czy zanim będą jakieś podejrzenia czy może je pan przekazać mi, a nie pacjentce?
Lekarz zastanowił się chwilę
- Kochasz ją?
- Najbardziej na świecie!
- No dobrze. Skontaktuję z panem jak będę coś wiedział.
- Bardzo panu dziękuję.
- Proszę poczekać na korytarzu- zachęcił mnie doktor.

Czekałem tutaj jakieś 45 minut, czytając książkę, gdy nagle wyszła do mnie Nana.
- I jak?- zapytałem podnosząc się jak rakieta.
- Wszystko w pożądku. Tylko...
- Tylko?- no co?
- Daj mi dokończyć! Zrobili mi badania dodat***
- Idź, zaraz cię dogonię.
Nan skręciła i nie było jej widać. Nagle wyszedł lekarz.
- Panie doktorze! I jak?- zapytałem z niecierpliwością.
- Narazie wyniki są w analizie. Zadzwonię do pana i wszystko przekażę. Tylko proszę mi zapisać mi swój numer telefonu- wyjął małą karteszkę i długopis.
- Bardzo panu dziękuję- mówiąc to, przytuliłem staruszka z białymi wąsami.
Dogoniłem Nan, która czekała na mnie przed szpitalem. Wziąłem ją na ręce i szliśmy tak jakieś 5 minuty, dopuki nie zadzwonił mi telefon.

Tomek: Stary! I jak wyniki? Zadzwoń jak będziesz miał chwilkę.

- Kto to?- zapytała Nana
- Co? Nikt, operator.
Szliśmy złączeni dłońmi. Jej palce oplatały moje. Jakie ona ma delikatne ręce! A ta twarz, piękna, blada i zakryta blond włosami.
- Może później masz ochotę gdzieś wyjść?
- Czemu nie... Może do baru? Na koktajl?
- A może do wesołego miasteczka?
- ***- może jednak lepiej nie.
- Zosta*** *** domu.
- Oki- tak będzie lepiej.

Gdy weszliśmy do mieszkania, zobaczyłem na stole świeczki i szampana. Co to miało znaczyć?
- Kiedy wyskoczyłeś o 10:00, postanowiłam, że zrobię coś co cię odpręży.
- Co masz na myśli?- naprawdę nie wiedziałem czego chce.
- Myślałam, że jesteś zmęczony i należy ci się relaks. No wiesz... za to wszystko co dla mnie robisz- ale ja jeszcze nic nie zrobiłem. To było smutne.
- Czy szampan może poczekać? Jestem umówiony w salonie na jazdę próbną.
- Och- podeszła do mnie i popatrzyła w moje oczy.
- Dzięki- i pozałowałem ją w policzek- Wrócę o 21:30.
- Dobrze!

Wyjąłem komórkę z kieszeni i wybrałem telefon do Kaśki.
- Gdzie jesteście?
- Czekamy na ciebie u Pauli😄
- Ok. Będę za 3 minuty😉
Gdy doszedłem do drzwi wielkiego bloku zadzwoniłem domofonem.
- Tak słucham?
- To ja!
Wszedłem do zimnego pomieszczenia gdzie znajdowała się winda. Pójdę schodami. 1 piętro, 2 piętro, 3 piętro i... nareszcie 4. Zapukałem do drzwi.
- Nareszcie!- Kaśka złapała mnie za koszulę i pociągnęła do środka.
Wszyscy siedzieli na dywanie. Dołączyłem do przyjaciół po paru sekundach.
- I jak?
- Nie wiem- w tym momencie zadzwonił mi telefon.
- Halo?
- Dobry wieczór. Pan Załęta?
- Tak, a z kim rozmawiam?
- Z profesorem Gąsowskim. Przyszły wyniki badań pani Zaradnej.
- Czy mam się z nią...?
- Nie! Nie ma mowy o żadnych pozegnaniach!
- Nie?
- Oczywiście, że nie. Wyniki są dobre. Może nie najlepsze, ale dobre.
- Dzięki!- po tych słowach doktor się rozłączył.
Byłem tak bardzo szczęśliwy, że  mogłem podskoczyć do sufitu i wybić głową dziurę.
- I?
- Co i? Dobre! Może nie najlepsze, ale dobre!
- Kamień z serca!
- Skoro wyniki dobre to skąd ten kaszel i zasłabnięcia?
- Nie mam pojęcia, ale co z tego?!
- A jeśli coś przeoczyli?- nagle z mojej twarzy zszedł uśmiech.
- Co masz na myśli?
- No wiesz... nie wiadomo ile jej zostało- powiedziała Kaśka.
- Może puki nie jest źle, poświęćmy jej każdy możliwy dzień- mówiąc to, Paula podniosła się i szła w stronę kuchni.
- To miało być na sytuację awaryjną- przyniosła kartkę A2 i markery.
Była na niej narysowana Wielka tabela z 9 kolumnami.
1- Imiona
2- godziny
3-9- dni tygodnia
- Co to jest?
- Pomyślałem, że trzeba z nią sbędzać jak najwięcej czasu, więc podzielimy się we trójkę, bo ciebie to nie dotyczy.
- Jak uważacie- ale po co im to, to nie wiem.
- Myślałam też, że trzeba przeżywać wszystko czego pragnie i wspierać.
- Święte słowo. A ty leć kochasiu do tego swojego anioła, bo ci jeszcze odleci- powiedział mój przyjaciel.

^Nana^
- Wróciłem!- co on taki zadowolony?
- No i jak?
- Ża
dne auto nie jest tak cudowne jak ty! Bo tylko ty się w moim życiu liczysz.
- To może mój chłopak napije się szampana?
- Czemu nie?
Wziąłem pełne kieliszki do ręki, a ten jak jakąś rzecz podniósł mnie i przycisnął do ściany. Ja się tylko cicho zaśmiałam, Antek zbliżył swoje usta do moich i zaczął namiętnie całować. Co z tego, że napój się rozlewał na podłogę? Weszliśmy do sypialni, wreszcie mnie postawił i mogliśmy napić się resztek złotej cieczy. Skończyłam pierwsza i odstawiłam naczynie na komodę, a on zaraz po mnie. Znowu zaczął mnie całować, ale ja nieszczęsna podknęłam się i wylądowaliśmy na łóżku, przytulając się i całować.

____________________________________
No i rozdział 7 skończony!
Dzięki za przeczytanie i wytrwałość😎

Po Drugiej Stronie RakaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz