ROZDZIAŁ II "Niepojęty"

14 1 0
                                    


Jakby to powiedzieć...

Moje pierwsze wrażenie o grupie.

Nie lubię was.

– Kakashi –


Christoph wiedział, że to się tak skończy. Zdawał sobie sprawę, że pizzeria to tylko pretekst, którym Brian Evler sprawnie się posłużył, by dojść do celu. Chłopakowi udało się podejść Warrena – chciał go wyciągnąć z domu, do ludzi i oczywiście dopiął swego. Niezależnie od tego, co skrywał w sobie plan Briana, Chris wiedział, że to podstęp, niemniej jednak (wbrew sobie) zgodził się.

Słysząc dochodzącą zewsząd huczącą muzykę, od której bębenki w uszach aż drgały, przyprawiając niewprawionego słuchacza o ból głowy, w duchu powtarzał sobie, że wcale nie chciał, że został zmuszony... Gdyby i tym razem odmówił, Brian na pewno zatruwałby atmosferę przez następne kilka dni, a tego ponad wszystko chciał uniknąć.

Stojąc na środku szerokiego korytarza prowadzącego z baru pod główną scenę, na której była już kolejna grupa przygotowująca się do występu, rozglądał się w poszukiwaniu znajomych twarzy. Miał nadzieję, że koledzy znaleźli nieco bardziej ustronne miejsce, gdzie krzyki wokalistów nie wdzierały się z impetem do głowy. Bardzo szybko jednak dał sobie z tym spokój. Widząc Tylera i Briana tuż pod czarnym podestem, skaczących z zachwytu. Zatrzymali się, jakżeby inaczej, najbliżej kolumny głośników sięgającej aż do samego sufitu zawieszonego z sześć metrów nad głowami gości. Chris miał wrażenie, że jeśli ktoś jeszcze bardziej podkręci wolumen, wprawiane w wibracje ściany lokalu runą z niemałym hukiem.

Darował sobie przeciskanie się do kumpli zbitych z resztą słuchaczy w jedną żywą masę. Miał najzwyczajniej dość kontaktów ze spoconymi, śmierdzącymi, wrzeszczącymi i czerwonymi ze zmęczenia nieznajomymi. Z trudem, ale jednak udało mu się znaleźć dla siebie w miarę wygodne miejsce w kącie sali, gdzie było nieco ciszej. Żałował, że tylko „nieco".

Czuł się nieswojo w podobnych temu miejscach. Bary i dyskoteki to nie jego bajka. Blackbull Jam nie był wyjątkiem od reguły, a zważywszy na to, że ledwo udawało mu się wytrzymać, klub tę zasadę sumiennie podtrzymywał. Mimo że pokazy zespołów rockowych i heavy metalowych nie należały do codzienności w lokalu, Chris chwalił właściciela za promowanie sztuki. W końcu każdy ma prawo wyrażać swoje uczucia w odpowiedni dla siebie sposób. Faktem jest, że nieszczególnie widział sens w tworzeniu czegoś takiego jak to, co szturmem próbowało wedrzeć się do jego głowy. Mimo tego łapał się na tym, że jego palce rytmicznie uderzały o nienajczystszy blat stolika.

W każdym razie, zdążył się po jakimś czasie przyzwyczaić i mniej zważał na to, jak bardzo hałas przeszkadzał mu w snuciu własnych myśli. Wysłał informacyjnego SMS-a do Briana, w którym napisał, gdzie się znajdował i szczerze zdziwił się, kiedy kumpel odnalazł go po zaledwie dziesięciu minutach. To, że Brian w ogóle poczuł, jak w kieszeni jego kurtki wibrował telefon, było sporym sukcesem. Kiedy już cała trójka zasiadła na swoje miejsca, Tyler Trax – najstarszy z ich trojga – zamówił po kuflu zimnego piwa i czas jakoś zlatywał na rozmowie. Rozmowie polegającej w dużej mierze na przekrzykiwaniu się. Choć Warren, jak tylko potrafił, starał się unikać tematu występujących kapel, nie chcąc urazić niczyich gustów – a wiedział doskonale, że jego opinia może być w tej kwestii miażdżąca – dialog ciągle schodził na ten niewłaściwy dla niego tor...

– Zamówię jeszcze po jednym! – Tyler wstał od stolika i ruszył w kierunku baru. Pozostała dwójka odprowadziła go wzrokiem i sądząc po tłoku przy ladzie, wiedzieli, że szybko nie powróci.

Bractwo YōkaiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz