ROZDZIAŁ IV: "Nierealny"

8 0 0
                                    

Ból bycia samemu...jest nie z tego świata, czyż nie?

– Naruto –


– Żartujecie sobie, prawda? – zapytał Chris, kiedy dziewczyna otworzyła przed nim drzwi niewielkiego samolotu.

– Wskakuj i nie marudź. – Przez gwiżdżący w uszach wiatr nie wiedział, kto z ich dwojga łaskaw był mu odpowiedzieć.

Warren stanął w miejscu, trzymając się na wyraźny dystans. Fakt, wypił trochę i był świadkiem wielu dziwnych wydarzeń tej nocy, jednak zachował się w nim cień rozsądku podpowiadający, że cokolwiek, co miałoby się wydarzyć, na pewno będzie złym pomysłem. Irracjonalnie, do tej pory uparcie parł naprzód ku rozwojowi wydarzeń, czując niezrozumiałą ekscytację na myśl o przebywaniu z Adamem-Alexem i Leną.

Spokojna rzeka wydawała się mieć czarny kolor. Chłopak spojrzał z bulwaru w dół na wodę, która leniwie odbijała się od betonowego nabrzeża. Wyglądała jak smoła, a biały hydrolot idealnie z nią kontrastował. Chris zmarszczył brwi, zastanawiając się, czy dziewczyna stojąca przed nim ścięła włosy, bo na tle ciemnego krajobrazu wydawała się ich po prostu nie mieć. Dopiero po chwili skupiania na niej wzroku zorientował się, że ciemne, zlewające się z nocnym tłem kosmyki spokojnie falowały na wietrze.

– Nie podoba mi się to... – zaopiniował.Alex i Lena spojrzeli po sobie, oceniając, ile im zejdzie na przekonywaniu go, że nic mu nie grozi. Przynajmniej teraz, dopóki był z nimi.

– Czy któreś z was ma w ogóle licencję?

– Oczywiście, że nie. Stąd pilot w środku – odezwał się Alex. I to w taki sposób, jakby była to kwestia jasna od samego początku. Nie była. Dopiero po jego słowach Chirs zauważył osobę siedzącą za sterami. Wcześniej nawet nie zwrócił uwagi na barczystego mężczyznę wychylającego głowę przez nieduże okienko. Wyglądało to śmiesznie, jakby utknął w takiej pozycji.

– Dobra, bo nie mamy więcej czasu. Zaraz wschód, a Nicholas nie lubi słońca. – Alex ruchem głowy wskazał na pilota. – Nie każ się tam zaciągać, a uwierz mi, jesteśmy w stanie dowieźć cię na wyznaczone miejsce, czy to ci się podoba, czy nie. Znaczy się... sposób w jaki trafisz do willi nie jest wielce istotny, bo tam trafisz...

– Dobra, nie męcz się już z wyjaśnieniami, bo mózg ci się zagotuje.

Lena zaśmiała się, klepiąc kolegę po ramieniu, a na jej ustach wykwitł figlarny uśmieszek. Z takim właśnie wyrazem twarzy podeszła do Christopha. Stanęła przed nim i spojrzała mu w oczy, po czym chwyciła go za rękę i pociągnęła w stronę pojazdu. Ten, nieco speszony, przełknął z trudem ślinę, czując, że w jego gardle powstała ogromna gula. Nie pierwszy raz trzymał kogoś za rękę, ale pierwszy raz była to dziewczyna, która mu się spodobała. Może i jej nie znał, ale czuł się w jej towarzystwie nad wyraz dobrze. To było dziwne i niezrozumiałe uczucie, niemniej jednak, podobało mu się. Co bardziej zaskakujące, wbrew świadomości jego opory zaczęły nagle puszczać. Koniec końców przestał się opierać, czując się niespotykanie wyluzowanym. Jakby się naćpał i zaczął paradować nago po mieście – czuł się błogo, ale miał na tyle świadomości, by wiedzieć, że nie przystoi mu odczuwać takiej „mentalnej przyjemności".

– Bardzo śmieszne... – odparował po chwili Alex. Nie odzywając się więcej, wsiadł za pozostałą dwójką na pokład. Rozsiadł się wygodnie na fotelu za pilotem, obserwując wszystkich. Kątem oka zauważył, że pierwsze, co zrobił nowy, to zapiął pas, zaciskając umiejętnie metalową klamrę wokół bioder.

– Nie lubię wysokości – usłyszała Lena, kiedy samolot oderwał się od ziemi. Spojrzała na Warrena, który mocno trzymał oparcie fotela przed sobą. Chłopak ścisnął powieki, broniąc się przed widokiem coraz bardziej oddalającego się lądu. Co chwilę, gdy samolot nabierał wysokości, dziewczyna zerkała w jego kierunku, zastanawiając się, czy aby na pewno plan Alexa był skuteczny.

Bractwo YōkaiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz