ROZDZIAŁ VII: "Filuterny"

1 0 0
                                    

Żeby kogoś kontrolować...

należy zręcznie manipulować ciemną stroną jego jaźni.

– Tobi –


Lee krążyła po salonie, starając się uspokoić. Nie mogła. Zawsze przejmowała się problemami innych, często nawet bardziej niż ci, których one bezpośrednio dotyczyły. Nawet jeśli jakaś sprawa w istocie nie była wcale poważna, kobieta w głowie układała rozwiązania dla najgorszych scenariuszy. Trzeba było przyznać, że to całkiem przemyślane działanie. Kiedy okazywało się, że rozwój wydarzeń nie rzutował najlepiej, zawsze była na to przygotowana. Tym razem coś było inaczej. Coś definitywnie jej nie pasowało „w sprawie Chrisa", jak zaczęli nazywać to, co wydarzyło się w bunkrze. Choć Kōra przedstawił swój punkt widzenia, czuła, że stoi za tym coś jeszcze, o czym jej przyjaciel nie wspomniał na forum. Chciała dopytać, jednak nagłe pojawienie się Alexa pokrzyżowało jej plany. Nie chciała rozmawiać, wiedząc, że ten na pewno podsłuchałby ich rozmowę. Ukrywanie się przed nim także nie wchodziło w grę. Kobieta spodziewała się, że wywołałoby jedynie falę podejrzeń, co w połączeniu z ognistym temperamentem Alexa poskutkowałoby zapewne jakimś konfliktem.

Pożegnała starego kompana i wróciła do reszty, gdzie wśród przyjaciół Alex szukał odpowiedzi na dręczące go pytania. Po kilku nieudanych próbach wyciągnięcia informacji od kumpli zwrócił się do Loyeh.

– To inaczej... Lee, kim był ten facet, co go odprowadzałaś do drzwi? Dziwnie mu z oczu patrzy, a jak wszyscy wiemy, przeczucie to ważna rzecz w naszym życiu. – Klasnął w dłonie, wyrywając Lenę z zamyślenia. Dziewczyna aż podskoczyła, wypuszczając z dłoni srebrne pióro wieczne, którym się bawiła. Kobieta usiadła niewzruszona i zanim powiedziała cokolwiek, pozwoliła sobie wpierw znaleźć najwygodniejsza pozycję. – Więc? – ponaglił ją.

– To mój stary przyjaciel – odpowiedziała, nie spuszczając oczu ze swoich paznokci. Wyciągnęła dłonie przed siebie, przyglądając się im uważnie. – Cholera... – rzuciła pod nosem na myśl, że powinna poświęcić chwilę i zadbać o prawidłową pielęgnację rąk i paznokci.

– A coś więcej? – dodał przez zaciśnięte zęby jej rozmówca. Wyczuła w jego słowach ukrytą wrogość, choć może nie do końca starał się to tuszować. A nawet jeśli, robił to bardzo nieumiejętnie. Wstała z zajmowanego miejsca na pikowanej, obitej welurem sofie i podeszła do jego fotela. Stanęła obok i nachyliła się tak, by informacja, którą chciała mu przekazać, trafiła wyłącznie do jego uszu.

– Jak wspomniałam, to był mój przyjaciel, nie twój ani nikogo innego z tu zebranych. Nie interesuj się. – Poklepała go po piersi, zapominając o tym, że nieźle oberwał i mogło mu to sprawić nieco bólu.

(o)

Aiden spacerował spokojnie po ogrodzie, próbował rozkoszować się pogodą. Świeże powietrze dobrze na niego działało – pomagało się uspokoić, a tego potrzebował najbardziej.Lata doświadczenia, ogromna wiedza i spryt, którego pozazdrościć mógłby mu niejeden, sprawiały, że mężczyzna jeszcze bardziej nie mógł, ot tak, porzucić rozczarowującej myśli, że skrzętnie ułożony przez niego plan nie miał prawa wypalić. Nie rozumiał, jak to w ogóle było możliwe, że przez cały czas, który poświęcił na obserwację, nie zauważył wcześniej w Christophie tego, co Kōrze udało się w chwili, kiedy tylko zobaczył tego dzieciaka na własne oczy. Fakt, lis był sporo starszy, choć wygląd skutecznie to maskował, niemniej jednak on sam powinien umieć rozpoznać prawdziwą moc. Nie wyszło, kolejny raz.

Bractwo YōkaiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz