Zapamiętaj, że najgłośniej szczekające pieski są najmniej groźne...– Kakashi –
– To on?
Chris uważnie obserwował nowo przybyłą. Od kiedy tylko zobaczył jej twarz wyraźniejszą w świetle ulicznej lampy, nie potrafił pozbyć się wrażenia, że już ją kiedyś widział. Bynajmniej nie chodziło o sytuację z pubu sprzed kilkunastu minut. Sądził, że pamiętał ją skądś indziej i, jak na złość, nie mógł sobie przypomnieć, gdzie mogli się wcześniej spotkać.
– Tak sądzę. – Adam obracał głową na boki. Wyglądał wtedy jak pies chcący się lepiej czemuś przypatrzeć. Psy tak mają, że rzucają spojrzenie na obiekt z różnych perspektyw, by łatwiej było im go z czymś skojarzyć. Warrenowi nie za bardzo podobało się, że on wraz z przybyszką spoglądali w taki sposób na niego właśnie.
– Ej, ludzie, o co wam chodzi? – zapytał po chwili, ale jego głos został zagłuszony przez warkot przejeżdżającej nieopodal ciężarówki. Drugi raz, nie wiedzieć czemu, nie odważył się przerwać ich niejasnych rozważań.
– No, nie wiem... Może powinieneś sprawdzić, zanim zaprowadzisz go do Aidena. A nuż okaże się, że to jednak nie ten typek i co wtedy?
Dziewczyna mówiła do Adama, co nie pozostawiało żadnych wątpliwości, iż ta dwójka działała wspólnie. Czymkolwiek było to coś, czym się zajmowali.
– Spokojnie, Elka, to on, więc wyluzuj...
– Nie mów tak do mnie! – obruszyła się i uderzyła go pięścią w ramię. I nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że chłopak odleciał od niej na kilka metrów. Wpadł na metalowe kubły z odpadkami, przewracając je i rozsypując wokół śmieci.
Nie mogąc wydusić z siebie ani słowa, Chris wpatrywał się osłupiały, jak Adam powstaje i otrzepuje ubranie z kurzu, chichocząc przy tym w taki sposób, jakby była to najzwyklejsza w świecie zabawa...
Chłopak czuł się, jakby z jego kończyn odpłynęła cała krew. Będąc w niemałym szoku, nie był w stanie zrobić kroku nawet wtedy, gdy Adam powtórnie stanął z „siłaczką" ramię w ramię. Musiało minąć trochę czasu nim zdolny był do wykonania jakiejkolwiek innej czynności, aniżeli tępe gapienie się na dwójkę nieznajomych.
– Niech ci będzie, ale obyś się nie mylił. Głupio byłoby powtórzyć błąd Johna. Chyba nie chcesz skończyć tak jak on! – powiedziała swoje, rzucając Adamowi aluzję. Jakkolwiek skończył wspomniany John, Warren domyślił się, że nie było to z pewnością nic przyjemnego...
Dopiero po chwili zorientował się, że dziewczyna zbliżyła się do niego na tyle, że stanęła przed nim oko w oko.
– Witaj, jestem Elana, ale przyjaciele wołają na mnie Lena, tak po prostu. Miło mi cię poznać. – Jakby nigdy nic wyciągnęła chudą dłoń na powitanie.
Chris chwilę się wahał, jednak uścisnął jej rękę, wiedząc, że niegrzecznie byłoby tego nie zrobić, a po tym, co zobaczył, wolał jej do siebie nie zrazić.
– Tak, hej. Ja Chris – wydukał nieskładnie w odpowiedzi. Po chwili pozbierał się do kupy i dodał:
– Wybaczcie, ale na mnie już pora...
Starał się minąć Lenę, ale w odruchu chwyciła za jego nadgarstek. Trzymała mocno, bardzo mocno. Syknął z bólu, mając wrażenie, że jeśli zaraz go nie puści, jego dłoń najzwyczajniej w świecie odpadnie z braku dopływu krwi i... całej reszty.
– Słuchaj... – zaczęła powoli, rozluźniając uścisk, jednak ciągle nie puszczała. – Nie możesz sobie ot tak iść.
– Dlaczego nie? Po co tu przyszliście? Po mnie? Co ja wam zrobiłem!? – Chris podświadomie unosił głos z każdym wyrazem, nie zdając sobie sprawy, że ostatnie zdanie wykrzyczał jej w twarz.
CZYTASZ
Bractwo Yōkai
FantasyPo więcej informacji zapraszam na blog: http://bractwo-yokai.blogspot.com/ TOM I - KLAN MROCZNYCH BRACI: Chris, nie ufając swoim mocom, chcąc się sprawdzić, ciągle wykorzystuje swój tajemniczy dar. Nieostrożny chłopak, szpanując nabytymi umiejętnośc...