"GDY wszystko upada ty powstań i przejdź po truchłach"
_________________________________
Rano obudziłam się na kanapie w tej samej zakurzonej i starej chacie co wczoraj. Muszę popracować nad swoimi znajomościami. Przetarłam oczy i poszłam do kuchni zrobić sobie kawy aby ustać cały dzień na nogach. Trochę się ździwiłam, że chłopaków nie ma w kuchni, zaglądnęłam jeszcze raz do salonu a następnie do pokoju obok i nic żadnej żywej duszy. Wróciłam do kuchni po kubek kawy i udałam się na kanapę aby zobaczyć co jest w wiadmościach może jakaś nowa praca się przytrafi. Jednak nic dziwnego nie wychwyciłam. Włączyłam komórkę i zobaczyłam ostatnie powiadomienia jedna wiadomość.
Dean : Jedziemy z Bobby'm do Kentucky trafiliśmy na trop tego twojego demona jeśli będziesz w formie dojedź do nas.
I kurwa nie obudzili mnie ?! Zastanawiam się dlaczego popełniłam błąd i nie zaszczeliłam ich na początku naszej znajomości. Ubrałam kurtkę na siebie i pobiegłam do swojego auta wsiadając i odrazu ruszając. Po 6 godzinach drogi wjechałam do stanu Kentucky zameldowałam się w pierwszym lepszym hotelu i wybrałam numer do Bobbiego, bo z tym kretynem nie chce mi się gadać.
Połączenie : (Gruba czcionka Angel, cienka Bobby )
- Halo Bobby ? Jestem już w Kentucky gdzie się spotykamy ?
- Jutro w kawiarence przy wjeździe do stanu. Jest tam taki hotel z żółtym oczojebnym kolorem.
- Tak się właśnie składa, że jestem w tym hotelu. Który numer macie pokoju ?
- 433.
- Za chwilę będę.
Zakończone połączenie....
Właśnie wychodziłam z pokoju gdy zostałam przez kogoś popchnięta i upadłam na tyłek. Popatrzyłam na sprawcę wrogim spojrzeniem okazało się, że to nie kto inny jak ten kretyn Dean.
- Sory. - Powiedział i podał w moją stronę rękę, jednak ja musiałam być mądrzejsza i wstałam o własnych siłach otrzepując kurz ze spodni.
- Zachowujesz się jak dziecko które z całych sił chcę być dorosłe. - Powiedział poważnie lecz wyczułam nutę wrogości.
- A ty zachowujesz się jak skończony idiota, a jednak ci tego nie wypominam. - Odburknęłam, bo trochę zabolała mnie jego wypowiedź i poszłam w stronę pokoju w którym miałam być od paru minut. Weszłam szybko i usiadłam przy stoliku i przysłuchiwałam się rozgadanemu Bobbiemu jak i Samowi, który nie szczędził szczegółów o tym jak jego brat wiecej zalicza panien niż zabija potwory. Parsknęłam śmiechem na tę wypowiedź, a Sam nie był mi dłużny po chwili przyłączył się również Bobby. Jednak nie trwało to długo, bo wparował Dean trzymając się za zakrwawionę ramię........
_________________________________________________________________________
Wyjątkowo taki któtki, bo nie mam jak na razie czasu, a nie chce zaniedbać przez ten czas opowiadania.
Mam nadzieje, że się spodobało <3
Zostawcie po sobie jakiś ślad !!!
CZYTASZ
Aren't you afraid of me ? /Supernatural
Fanfiction-Nie boisz się mnie ? -Nie. -Czemu ? -Bo też jestem łowcą. ---------------------------------------------------------------- Wolno pisane. Fabuła zmieniona na potrzeby książki. Mogą pojawić się wulgaryzmy.