Ranek godz 6:00
Kolejny koszmar wybudził mnie ze snu, wstałam i poszłam wziąść zimny prysznic. Przemyłam twarz z wczorajszego makijażu i zrobiłam nowy. Składał się z kredki do oczu i maskary. Następnie się ubrałam ciemne jeansy i bordową bawełnianą koszulkę z długim rękawem oraz guzikami wzdłuż dekoltu. Podreptałam do kuchni aby zrobić kubek kawy i wrócić do czytania na temat Wendiego, który zabawiał w tym mieście. Mam zaledwie 20 lat i już muszę zmieżyć się z niebezpiecznym życiem które zgotowali mi moi rodzice. Ehh..Czemu nie mogłam mieć normalnej rodziny, która w niedzielne je razem obiad. Teraz oni nie żyją, a ja muszę charować sama aby mnie demony nie znalazły i nie zabiły jak ich. Na robili sobie wrogów i ja muszę cierpieć niż wieść spokojne i poukładane życie szczęśliwej nastolatki z chłopakiem u boku. Choć jak nad tym się zastanawiam to nie dla mnie. Wolę pobawić się obrońcę uciśnionych niż pustą nastolatkę cieszącą się, że straciła dziewictwo.
Po chwili rozmyślania wróciłam do pracy. Włączyłam telewizor i wiadomościach zobaczyłam, że kolejny napad z ofiarą. Zapewne to te cholerstwo. Ubrałam garnitur i poszłam po plakietkę FBI oczywiście podrobioną, bo nie widzę się w tym zawodzie ze względu na moją niechęć do mundurowych. Wyszłam z domu początkowo kierując się do automatu z kawą bo nie czułam się na dość żwawą. Następnie wsiadłam do samochodu i pojechałam na miejsce jakże niefortunnego wypadku...Taaa. Po kilku minutach wysiadłam z mojego maluszka Mustanga Coupe rocznik 67 i zamknęłam drzwi. Podeszłam do taśmy i pokazałam tutejszemu policjantowi plakietkę ten tylko zrobił zdziwioną minę i wpuścił mnie. Mrucząc coś w stylu "Jeszcze jedna". Nie wiedziałam o co mu chodzi. Jednak wszystko zrozumiałam gdy zobaczyłam dwóch wysokich mężczyzn w garniturach pokazując taką samą plakietkę. Niestety rozgryzłam ich i nie byli prawdziwymi agentami federalnymi. Ich tanie garnitury mówiły za siebie, a język jakim się posługiwali świadczył, że albo są idiotami i chcą się szybko wkopać albo nie potrafią grać. Podeszłam szybko do nich i pokazałam im swoją plakietkę ci wybauszyli oczy, a jeden się spiął.
- Coś nie tak ? -Zapytał jakiś policjant przechodzący obok.
- Nie wszystko w porządku, rozmawiam z moimi wpólnikami. Nie poczekali na mnie i przyjechali bez ze mnie. - Odpowiedziałam i popatarzyłam na nich wrogim spojrzeniem. Ci szybko i zgodnie pokiwali głową, że się ze mną zgadzają. Po czym facet odszedł.
- Widzę, że nowi nam się zalęgli. - Powiedziałam podejrzliwie.
- Dzięki, że nas nie wkopałaś. - Odpowiedział wyższy z zielonymi tęczówkami i brązowymi włosami które swoją drogą były dłuższe niż u tego drugiego.
- W dupie mam podziękowania gadajcie kim jesteście albo przy najlepszej okazji odszczele wam łeb. - Warknęłam i posłałam im pytające spojrzenia. Jeden złapał mnie za ramię i wyprowadził mnie za taśmę zatrzymując się przy swoim aucie.
- Dobra mała. Jestem Dean Winchester a to mój brat Sam Winchester. - Powiedział niższy z włosami postawionymi do góry i równie zielonymi tęczówkami co twój brat.
- Angel . - Opowiedziałam . - Nie pałentajcie mi się pod nogami, bo ja nie jestem z tych cierpliwych i miłych. - Dodałam i odeszłam.
XDeanX
Powiedziała po czym odeszła kierując się jak mniemam do swojego auta. Niezła tylko, że wyszczekana. Ciekawe.
- Sam ruszamy. - Powiedziałem do brata, a tem stał w miejscu i się nad czymś zastanawiał.
- Co jest ? - Zapytałem
- Wydaje mi się, że skądś ją kojarzę. - Odpowiedział i spojrzał na mnie.
CZYTASZ
Aren't you afraid of me ? /Supernatural
Fanfiction-Nie boisz się mnie ? -Nie. -Czemu ? -Bo też jestem łowcą. ---------------------------------------------------------------- Wolno pisane. Fabuła zmieniona na potrzeby książki. Mogą pojawić się wulgaryzmy.