Wszystko zaczyna się od nowa. Godzina 6:00 wstaję, idę zmyć wczorajszy makijaż potem idę się wykąpać, a następnie zaczynam nową pracę. Czytam na temat potworów i tak każdego dnia. Dwiema różnicami zauważalnymi są , że jestem codziennie gdzieś indziej. Raz Kalifornia, a raz Kansas lub Oklahoma a druga, że za każdym razem mam do zabicia innego potwora. Zastanawiam się tylko kiedy popełnię błąd i umrę, bo to jest nieunikniona rzecz. Tym razem poluję na gniazdo wampirów aktualnie znajdujących się w Montanie. Spakowałam fiolki z krwią nieboszczyka w razie "W" , a broń ze srebrnymi kulami schowałam za pasek. Po czym wyszłam zamykając drzwi od pokoju hotelowego w którym aktualnie się znajdowałam. Wsiadłam do wozu i ruszyłam w stronę ich legowiska.
Na miejscu zauważyłam czarne auto Chevroleta, niezłe cudeńko swoją drogą. Nie przejmując się tym weszłam wgłąb opuszczonej fabryki. Przeładowałam pistolet i z latarką w drugiej ręce szłam w dalszą ciemności. Usłyszałam huk, strzały i wrzaski kogoś. Szybko pobiegłam w tamtą stronę i wparowałam do środka z jednego z pomieszczeń, odbywała się właśnie się walka. Zdezorientowana zostałam szybko obezwładniona przez wampira, a po chwili czułam posmak metaliczny krwi. Świetnie teraz to jestem wampirzym łowcą. Chciałam wypluć jak najszybciej to jednak duża dłoń przytrzymała mi usta aby nie mogła nic zrobić. Z braku powietrza w końcu przełknęłam to co miałam w buzi. Po chwili rozległ się kolejny strzał, a ciało które jeszcze zaledwie sekundę temu mnie trzymało teraz poleciało bezwładnie na podłogę. Zsunęłam się po ścianie i wytarłam usta rękawem.
- Zabijcie mnie dopóki nie zabiłam nikogo. - Warknęłam do...O nie
- Cześć Angel. Dawno się nie widzieliśmy. - Powiedział jeden z Winchesterów.
- Spieprzaj mi z powitaniami i zabij mnie. - Warknęłam.
- A jakbym ci powiedział, że jest sposób na wyleczenie się z tego, pomogłabyś nam ? - Zapytał ciekawy.
- Zależy co masz na myśli przez "Pomogłabyś" - Powiedziałam nieco zainteresowana.
- Chodzi mi o pomoc w zabiciu czegoś. - Odpowiedział tajemniczo.
- "Czegoś" ? To znaczy czego ? - Dopytałam.
- Tego dowiesz się po pomocy od nas. - Dodał.
- Nie. - Wiedziałam o co im chodzi i nie dam się tak łatwo nabrać. Musieli mieć niezłego ojca (łowcę) lub matkę (łowcę), bo dobrze wyszkolili swoich synów. " Zagraj tak, żeby każdy człowiek Ci się odpłacił. Zwłaszcza gdy jesteś w trudnej sytuacji". Pamiętam te słowa, jak wujek Bobby mi to wpajał. Im też KTOŚ musiał to zrobić. - Albo od razu mi powiecie w czym rzecz albo możecie mi od razu wpakować kulkę w łeb. - Dodałam po chwili.
- Sam'a ścigają demony. Chcą go komuś oddać, a ja nie mogę do tego dopuścić jako starszy brat.
- I dlaczego zgłaszasz się z pomocą do mnie ? - Znów zadałam pytanie.
- Może dlatego, że ty potrzebujesz pomocy, a gdy już wydobrzejesz ja na tym zyskam.
- Dobra. - Odpowiedziałam krótko.
Wsiadłam w swój samochód i jechałam ciągle za nimi. Po 6 godzinach monotonnej jazdy dotarliśmy na miejsce. Moim oczom ukazało się wysypisko samochodów, a pośród nich stał stary dom. To sobie świetną kryjówke wybrali. Wysiadłam z auta i poszłam za dwoma wielkoludami przy 1,60 to jest jednak logiczne. Podeszliśmy do drzwi, a Dean zapukał. Po paru minutach stał przed nami jakiś starszy facet przyjrzałam się dokładnie jego twarzy i o mało nie zemdlałam. (Dean w ostaniej chwili mnie złapał) Stał tam mój wujek Bobby Singer, którego śmierć widziałam na własne oczy i płakałam przez niego dobre 4 miesiące, a ból w sercu odczuwam do teraz.
- Angel ?! - Popatrzył się na mnie ten pieprzony oszust.
- Przyznaj się upozorowałeś śmierć aby się ode mnie oderwać ? W sumie co się dziwię wszyscy odchodzą ode mnie nic nowego. -Powiedziałam oszołomiona, wściekła, smutna, szczęśliwa, oszukana i zraniona każde uczucie się przez ze mnie przelewało. Mała łza poleciała mi po policzku, a to już było moje wyczerpanie. Nigdy nie płaczę jednak gdy mi się to zdarza wiem, że jestem na skraju załamania i podupaścia. Dean i Sam też oszołomieni przyglądali się co chwila to mi to temu oszustowi. - Wiesz co ja przeżyłam jak "umarłeś" -Zrobiłam cudzysłów palcami. - Nienawidzę Cię. - Warknęłam i odwróciłam się na pięcie aby odejść. Jednak przerwał mi jego głos.
- Ja naprawdę umarłem. - Powiedział mój wuj. Odwróciłam się znów w jego stronę i popatrzyłam dokładnie w jego oczy. Nie kłamał.
- J-j-jak, czemu ? - Byłam w szoku.
- Też się zastanawiam. - Powiedział. Podbiegłam do niego i wtuliłam się w jego ramiona. Uściskał mnie mocno, a ja jedynie wyszeptałam : "Dobrze Cię widzieć wujku".
***
XDeanX
- Czyli to jest twój wujek? - Zapytał jeszcze raz Sam nie dowierzając w sumie tak samo jak ja. To teraz mamy przejebane.
- Tak.- Odpowiedziała już lekko zirytowana. - Może zabierzmy się za uleczenie mnie, bo mam coraz większą ochotę na waszą krew. - Dodała.
- Dobrze Dean. Masz krew tamtego wampira który ją zmienił. - Zadał mi pytanie Bobby.
- Ta. - Odpowiedziałem i podałem fiolkę z tym cholerstwem. Potem już było tylko z górki. Angel przypomina mi trochę Jo ze względu na swój wiek i sam styl bycia. Jednak wyglądem i charakterem to one w ogóle nie są podobne...Jo w miare spokojna i opanowana, inteligentna, a Angel złośliwa, wybuchowa, oschła i przebiegła. Przeniosłem ją na kanapę, bo zasnęła ze zmęczenia i okryłem kocem natomiast ja usiadłem przy stole czyszcząc broń i popijając piwo. Sam poszedł też spać i jestem spokojniejszy, bo ostatnio mówił, że nie za bardzo z jego snem. Tak siedząc przy stole zasnąłem na siedząco.
________________________________________________________________________
Hej w następnym rozdziale mam nadzieje, że on wam też się spodoba.
Mam nadzieję, że widzimy się w next <3
Standardowo komentujcie i gwiazdujcię jak się część spodoba. :3
CZYTASZ
Aren't you afraid of me ? /Supernatural
Fanfiction-Nie boisz się mnie ? -Nie. -Czemu ? -Bo też jestem łowcą. ---------------------------------------------------------------- Wolno pisane. Fabuła zmieniona na potrzeby książki. Mogą pojawić się wulgaryzmy.