Rozdział 4

37 4 3
                                    


Z czasem Jas zrozumiała, że wybór takich butów był błędem. Joel patrzył się na nią z wrednym uśmieszkiem.

- Nie waż się tego mówić

-Chodzi ci o , a nie mówiłem ?- Joel zaczął się śmiać, a Jas pokiwała głową.

Chodzili tak już jakiś czas. Zwiedzali miasto, które jest bardzo małe, a jednak Jasmine miała już dosyć.

- Tutaj masz sklep , a tam jest kolejny. Tu są ławki i park, a tam altanka w samym środku miasta. Podsumowując nic wartego uwagi.

- Czyli nie ma kina, teatru ani nic z tych rzeczy?- Joel tylko pokiwał przecząco głową.

- Pytasz o miasto i ludzi, a nie pytasz o to co się zmieni w twoim życiu. Nie chcesz tym porozmawiać?- Jas wybuchła śmiechem , a Joel zaraz za nią- Tak, nie będę się bawił psychologa

- Nie dlaczego świtanie ci idzie , musisz założyć własny gabinet , ale jeśli już pytasz, to po prostu chce mieć jeden wolny dzień od tego wszystkiego

- To dobrze

Przez chwile szli w ciszy. Podziwiając park, patrząc na małe dzieci biegające na placu zabaw i staruszki , które najpewniej o wszystkich plotkują, Jas nie zauważyła krawężnika. Joel złapał ją w ostatniej chwili.

- Uważaj niezdaro. Kiedyś może się to źle skończyć.

- Och, aleś ty mądry.

- No dobra , ale widzisz moim zdaniem to wina butów.

- To co , twoim zdaniem mam iść boso? Joel kiwnął głową, uśmiechnął się i nim Jas zdążyła zareagować siedziała na plecach Joel'a .

- To bardzo miłe , ale nie musisz mnie nieść

-Weż się zamknij i nie udawaj , ze nie sprawia ci to przyjemności.

-Jak chcesz, a gdzie idziemy?

- Do twojego domu, wiesz mimo wszystko nie jesteś piórkiem , a to trochę daleko.

Nie spodziewała się tego po nim. Po mimo wszystko jest miły. Podobało jej się to ,że nie był taki przesłodzony.

- A co u Zoey?

- Są wakacje więc za tydzień jedzie nad morze, a teraz robi najpewniej zakupy specjalnie na wyjazd. Były by z was dobre przyjaciółki. - Mówiąc stracił równowagę.

- Zajmij się niesieniem mnie tak ,żebym niespodlała, a nie szukaniem mi przyjaciółek.

-Dobra, dobra

Całą drogę droczyli się i docinali sobie nawzajem. Joel przeniósł ją przez trzy czwarte miasta.

- Och biedaku , pewnie się zmęczyłeś. Chcesz wejść się czegoś napić ?- Była godzina piętnasta, kiedy dotarli do jej domu.

- Cały czas boisz się siedzieć sama, prawda?- Joel zachowywał się jakby znał ją na wylot.

- Nie , ani trochę .

- No dobra, mam nadzieję ,że masz wodę cytrynową z lodem albo mrożoną herbatę?

- Coś się znajdzie.



Miłość W Blasku Księżyca Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz