Rozdział 2

71 9 0
                                    

Rano zdała sobie sprawę ,że dzisiaj tata i Lili wyjeżdżają. Chciała się pożegnać. Niechętnie jednak złapała za szlafrok. Wczorajszy incydent nie mógł obejść się bez komentarza. Zachodząc na dół poczuła zapach świeżo parzonej kawy.

-Jeszcze nie wyjechali-powiedziała do siebie , będąc w połowie schodów.

W kuchni wszyscy już siedzieli. Jedząc naleśniki i popijając kawę dyskutowali nad jakimiś sprawami miasta. Może jednak jeszcze nie jadą, pomyślała , jednak po chwili zobaczyła walizki stojące przy drzwiach.

- Dzień dobry- pierwszy odezwał się wujek - Jak się spało

- Dobrze - przypomniała sobie chłopaka na skraju lasu- Czy mieszka ktoś w lesie ?

-Nie , dlaczego pytasz?- Wujek miał zmartwioną minę

- To w takim razie mamy ,dość wścibskich sąsiadów.

-A co się stało?

-Wczoraj wieczorem na skraju lasu stał jakiś chłopak i dziewczyna, patrzyli się na dom- Patrzyli się raczej na nią , ale gdyby im powiedziała ,mógłby wyjść niezły skandal.

- Hym, to pewnie okoliczne dzieciaki, pewnie mają obóz w lesie i zaciekawiły ich te twoje wrzaski na widok konia- Tata chciał jej najwyraźniej dociąć ,ale się nie udało

-Konia?-dopytywał wuj

- Tak ,takie duże białe bydło , cholernie wredne - Jasmin próbowała opisać konia z najmniejszymi szczegółami.

-Ale tu nikt nie ma konia Jas - wujek miał minę jakby się bał ,ze coś bierze

-Nie , ale ja też go widziałem- pan Bilson miał zmartwiona minę.

- Hym , może ktoś kupił konia ,a ja o tym po prostu nie wiem, poproszę Joela ,że by to sprawdził- na twarzy wuja pojawił się uśmiech- No tak , wczoraj musiałaś widzieć Joela. Chłopak kilka miesięcy temu podpalił mi ogród , teraz za karę pracuje u mnie ,odpracowując straty .Jego rodzina nie chciała rozgłosu ,więc ta kara wydawała się najlepsza. Jest o rok od ciebie starszy, na pewno się niedługo poznacie.

-Fajnie-powiedziała z lekką ironią i sięgnęła po kubek gorącej kawy.

Po dziewiątej wuj wyszedł do pracy , natomiast tata i Lili pojechali do domu. Została w nim sama. Dzień spędziła w biblioteczce , przeglądając książki.Sprawdziła też widoki ze wszystkich okien. Z jednego z nich było widać ciemny ,mały zamek.

-Ciekawe , kto tam mieszka , pewnie Król Artur- powiedziała z uśmiechem. Wieczorem , nadal była w domu sama. Postanowiła jednak wybrać się na spacer po ogrodzie.

Na dworze było trochę chłodnawo , jednak nie to jej przeszkadzało. Cały czas miała wrażenie, że ktoś ją obserwuje, a po chwili już wiedziała kto.

- A , odejdź przebrzydła bestio.- krzyczała z przerażeniem . Stał przed nią dość spory niedżwiadek, zapomniała na śmierć ,że wuj wychodząc wspominał coś ,o swoim pupilu

-Spokojnie , to tylko Joe Namath - powiedział śmiejąc się.

-A więc to ty jesteś chłopakiem z lasu i podpalaczem?- uśmiechnęła się do chłopaka.

- Tak to , ja - chłopak teatralnie się przed nią ukłonił.- Jestem Joel. -Chłopak miał dwukolorowe oczy. Jedno brązowe, a drugie niebieski. Jego włosy były nijakie, było ciemno więc nie umiała określić ich koloru, ale były raczej jasne.- A ty jesteś dziewczyną z balkonu, która dla prawie wszystkich stanowi tajemnice.

- Tak to ja ,Jestem Jasmin , ale nie za bardzo wiem dla kogo nie stanowię tajemnicy.

Chłopak uśmiechną się,

- Oczywiście ,że dla mnie nie stanowisz tajemnicy.- Chłopak zgrywał wiedzącego wszystko , Jasmin nie lubiła takiego typu chłopaków. Wie wszystko ,a jego pewność siebie przekracza normę.

-Och , doprawdy mnie rozgryzłeś ? , to słucham- Skrzyżowała ręce i czekała na odpowiedz .

Chłopak westchną i zaczął swój wywód.

- Więc przyjechałaś z dużego miasta , nie chcesz tu być , nie lubisz koni, jesteś typem udawanej buntowniczki i lubisz porządek , jesteś tu najpewniej za karę ., zgadza się ?- Joel popatrzył na nią pytającym wzrokiem.

- No dobra z skąd to wiesz ?

- Zgaduję , jestem w tym doby , ale jest jedna rzecz ,której jestem pewien ,

- No dajesz

- Księżyc jest tym co cie uspokaja , widzisz w nim coś więcej niż naturalną satelitę ziemi , racja?

- Muszę wracać - Powiedziała ,i ruszyła w stronę domu. Była lekko przerażona tym co powiedział jej chłopak , bo miał rację.

Była już przy drzwiach ,gdy stwierdziła, że coś jest nie tak. Drzwi były uchylone , a była pewna ,ze je zamykała . Pomyślała ,że może wuj wrócił ,jednak nie zostawił by otwartych drzwi i w środku paliłoby się światło. Ostrożnie weszła do domu.

Miłość W Blasku Księżyca Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz