4.

111 25 1
                                    

– Baczność! – krzyknął McCarthy zamiast powitania. Dziesięciu wybrańców zasalutowało mu z mniejszą lub większą wprawą, wszyscy jednak z równą dozą niepewności. – Spocznij. Cieszy mnie, że nikomu nie przyszło do głowy zdezerterować już na starcie.

Nie powinno go to zdziwić. Na ich miejscu zapewne zrobiłby dokładnie to samo. Z drugiej strony czytał o różnych nieszablonowych przypadkach; niczym nieumotywowane PTSD, zaburzenia obsesyjno-kompulsywne, autoagresja, rozpaczliwe próby samobójcze, zawsze zakończone niepowodzeniem. Wybór końca absolutnego przez któregoś z tych degeneratów nie byłby wcale taki zaskakujący.

– Uprzedzając wasze pytania: dezercja w każdym momencie pociągnie za sobą dokładnie takie same konsekwencje. Powiedziałbym nawet, że nieco bardziej drastyczne, bo prosto z tej sali pójdziecie do chirurga, który wszczepi wam mikrochip z kapsułką neurotoksyny. Chyba nie muszę tłumaczyć, co to oznacza.

Pokiwali posłusznie głowami. Jak cielęta prowadzone na rzeź. Nie wiedział czy im współczuć czy może lepiej od razu wystrzelać. W sumie, nie ważne jaką decyzję by podjął, każda wydawała się równie beznadziejna. Cholera jasna, niby jak miał w nich obudzić wolę walki? Jak miał ich przemienić w złaknionych wiktorii wojowników?

– Najbliższy rok spędzicie na serii treningów, które przygotują was do misji. Nauczycie się nie tylko obsługi każdej standardowej broni palnej i wszelkiego sprzętu wojennego, ale i stosowanych przez wroga szyfrów, technik, manewrów. Przede wszystkim jednak skupimy się na zwalczaniu w was ludzkich odruchów. Macie ich wyjątkowo niewiele i właśnie dlatego zostaliście wybrani do tego zadania. Staniecie się jeszcze bardziej nieprzewidywalni, okrutni i moralnie elastyczni.

Przemknął spojrzeniem po beznamiętnych twarzach, pustych spojrzeniach, drgających gniewnie zaciśniętych wargach, aż natrafił na jasne oczy Rockwella. Poczuł ukłucie wyrzutów sumienia. Wiedział, że wymaga od nich zbyt wiele. Żaden człowiek nie zasłużył sobie na taką eksploatację. Ci żołnierze z odzysku powinni mieć szansę zestarzeć się w jakiejś zapyziałej dziurze, nawet gdyby miało nią być więzienie czy zakład psychiatryczny.

Niestety, to nie do niego należała decyzja, co się z nimi stanie.

A nawet gdyby... i tak nie zmieniłby ich losu. Nie po to wspiął się tak wysoko, żeby teraz pozwolić sobie na choćby złudzenie miłosierdzia.

Zresetuj mnieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz