– Rockwell jest dziwnie rozkojarzony, nie uważasz, kapitanie?
Jacob McCarthy skinął głową, nie odrywając lornetki od oczu. Od samego początku wypatrywał nietypowych zachowań u podopiecznych. Wiedział, że prędzej czy później coś zacznie się pieprzyć. Zaczęło prawie od razu i nic, absolutnie nic, nie mógł na to poradzić. Apatie i psychozy miarowo się pogłębiały, agresja narastała, wzajemna podejrzliwość nabierała coraz większych uzasadnień.
Po dziewięciu miesiącach wszyscy byli już tym wykończeni.
– To nie ma sensu – zauważył kapitan McCarthy, nie kryjąc rozgoryczenia. – Powinniśmy ich rozstrzelać. Przecież tak naprawdę o niczym innym nie marzą.
Sierżant Linde nawet nie próbował zaprzeczyć. Doskonale zdawał sobie sprawę, że większość odchyleń w zachowaniach żołnierzy brała się z narastającej autoagresji. Podświadomie zaczynali sobie zdawać sprawę z tego, czym w rzeczywistości są i dokąd zmierza ich przygoda. Nawet Olai Rokstad, najstabilniejszy psychicznie szczęściarz, któremu nie skasowali wszystkich wspomnień, najwyraźniej zaczął się czegoś domyślać. Przestał się przykładać do treningów i brutalnie odepchnął od siebie Rockwella, a zamiast uważać na szkoleniach teoretycznych, szkicował schematy, które po wstępnej analizie okazały się planami misji z jego poprzedniego życia.
Gdyby miało to wpływ jedynie na samego Olaia, McCarthy zapewne zignorowałby całą sytuację. Nie był to w końcu jedyny żołnierz, w którego mózgu coś zaczęło szwankować. Niestety, Dean Rockwell bardzo ciężko przeżył rozpad swojej jedynej zdrowej znajomości i nie można go było za to specjalnie winić. Zagubiony i samotny, coraz częściej szukał pocieszenia w gabinecie doktora Dussaulta.
W normalnych warunkach McCarthy nie zignorowałby takiego romansu. Pojedyncze epizody, owszem, każdy przecież potrzebował się czasem odstresować. Związek pełną gębą nie powinien jednak wchodzić w grę. Tylko jak miał im dać do zrozumienia, że mają z tym skończyć, skoro to oznaczałoby najprawdopodobniej utratę kolejnego rekruta?
Jacob zamknął oczy i potarł zmarszczone czoło. Doskonale zdawał sobie sprawę, iż nie miał do czynienia z pełnoprawnymi ludźmi, a mimo to nie potrafił odmówić im współczucia. Cały ten program był nie tyle bezsensowny, co zwyczajnie okrutny. Istoty, którymi przyszło mu się opiekować, zrobiły już wystarczająco dużo dla kraju. Wycierpiały w wojnie więcej, niż dowództwo śmiało przyznać. Dlaczego nie mogli umrzeć w spokoju, zestarzeć się w jakimś ośrodku medycznym, choć pod koniec marnej egzystencji poczuć, co znaczy być człowiekiem?
Niestety, ta decyzja nie zależała od Jacoba.
CZYTASZ
Zresetuj mnie
خيال علميTrzecia Wojna Światowa nadal trwa, ale żołnierzy powoli zaczyna brakować. Trudno też odnaleźć w sobie chęć do walki, gdy nie pamięta się kim jest, a wszyscy dookoła traktują cię jak najgorszego zbrodniarza. To zdecydowanie nie jest ani czas, ani mie...