Sakura vs Meyti

819 59 2
                                    

Minęły dwa miesiące, Rada została odbudowana, Lahar awansował na dowódcę czwartego oddziału aresztowań. Doranbolt został tajnym agentem,a ja dalej zajmowałam się tym, czym wcześniej. Hiroshi został przewodniczącym. Nie długo po tym jak uroczyście ogłosili zebranie nowych radnych, Lahar przyprowadził do więzienia mężczyznę, który stał za odpaleniem Etherionu. Zostałam wezwana do więzienia by móc osobiście przymknąć Jellala.
- Jellal jak miło Cię znów gościć w naszych skromnych progach- uśmiechnęłam się do niego złośliwie
- Nie mam do Pani żalu. Straciłem pamięć. Czuje w głębi serca, że zrobiłem coś okropnego i fakt, że pomogłem zniszczyć Nirwane nie odkupi moich grzechów.- rzekł z opuszczoną głową. Byłam w lekkim szoku. Jellal, którego znałam był dumnym i przebiegłym radnym. Najbardziej wyróżniały go niebieskie włosy i czerwony tatuaż okalający jego prawe oko, który posiadał prawdopodobnie od dzieciństwa. Będąc w Radzie ubierał się w szaty eleganckie, ale proste, składające się z długiej białej tuniki z czarnymi pasami na krawędzi i górnej części ramion, duże paski połączone ozdobnymi klamrami, ciemną koszulę oraz pasujące spodnie i buty. Nosił również pierścień na środkowym palcu prawej dłoni. Często by potwierdzić swój wysoki status zakład medalion z symbolem Rady. Gdy Lahar przyprowadził go do aresztu wyglądał całkiem inaczej. Jego bystre oczy, zdawały się być zagubione i smutne. Jego strój składał się z długiego, czarnego płaszcza zdobionego złotymi dodatkami, białymi opaskami wokół ramion i dwóch czerwonych medali - jako ozdoby, po obu stronach klatki piersiowej. Pod płaszczem miał, podartą, obcisłą koszulkę i luźne szare spodnie, podtrzymywane pasem. Spodnie miał schowane wewnątrz butów.
- Jak to straciłeś pamięć? Co za Nirwana? - Zadałam pytanie.
- Jedna z Mrocznych Gildii należąca do sojuszu Balam odpieczętowała Nirwane. Moc zmieniania zła w dobro. Miała ona jednak jedną poważną wadę. Tyle ile zła zmieniło się w dobro, tyle samo dobra zmieniło się w zło. Wystarczy tylko, że osoba będąca pod wpływem tej magi zacznie się wahać co w jego zachowaniu jest dobre a co złe. Nirwana zmienia jego poczucie moralność - odpowiedział Lahar
- Dziękuje za wyjaśnienie. Może mi ktoś powiedzieć, która gildia podjęła się takiego trudnego zadania?- zapytałam
- Oczywiście. Jak nie było rady, mistrzowie czterech najlepszych gildii połączyli swoje siły. Te gildie to Lamia Scale, Blue Pegasus, Cait Shelter i Fairy Tail.- odpowiedział Lahar czytając z kartki.
- A więc jednak potrafią działać wspólnie.- ucieszyłam się
- Niestety Jellal musisz odbyć swoją karę.- dodałam odchodząc. Przy wyjściu ze skrzydła więziennego na straży stało dwóch runicznych rycerzy
- .... na pewno wypuściła tego bandytę- powiedział jeden
- Niby z jakiego powodu miała by go wypuścić?- zapytał drugi. Usłyszawszy ich rozmowę szybko schowałam się za filarem, żeby ich posłuchać.
- A no dlatego, że pan były radny i nasze sławne bliźniaki noszą te same nazwiska- oświadczył pierwszy mężczyzna
- Przecież to zwykły zbiegł okoliczności. Panienka Sakura jest sprawiedliwa i konsekwentna. Jestem pewny, że bandyta siedzi w jej najlepszej celi. - bronił mnie drugi. Usłyszałam wystarczająco dużo. Jak gdyby, nigdy nic wyszłam zza filaru. Runiczni rycerze zasalutowali mi. Przechodząc obok nich rzuciłam krótko.
- Nie rozsądnie jest podważać mój autorytet.- Runiczni rycerze zawstydzili się i opuścili głowy na znak pokory. W ciągu najbliższych trzech dni Lahar i jego podwładni przyprowadzali do więzienia członków Oración Seis. Mrocznej gildii, odpowiedzialnej za odpieczętowanie Nirwany. Kolejne dni mijały jakoś dziwnie spokojnie. Żadnych skarg, wybuchów, ataków demonów czy zakazanych gildi. Ćwiczyłam w ogrodzie starożytną magię, o której przeczytałam w jakieś starej księdze czarów, gdy nagle dobiegł do mnie odgłos pocisków magicznych i krzyków ludzi. Szybko pobiegłam w ich kierunku. Nie wierzyłam własnym oczom. Runiczni rycerze strzelali magicznymi pociskami w zebrany przy bramie tłum.
- Glass Maker!!!! Sheild!! - krzyknęłam używając szklanego tworu. Między rycerzami a tłumem powstała tarcza, odporna na wszelką magię.
- Co tu się do diabła wyprawia!!?? Do reszty straciliście rozum !!??- nawrzeszczałam na rycerzy stając przed nimi. Żaden z nich nie był skory do odpowiedzi. Za to tłum po drugiej stronie tarczy wrzeszczał coś niezrozumiale. Poirytowana całym zajściem zamyszście machnęłam ręką, w kierunku tłumu
- SILENCE!!!- Tłum momentalnie zamilkł
- Po raz ostatni pytam. Co wy wyprawiacie!?
- Brat panienki.... kazał nam za.... wssszelką cenę.... się pozbyć tego tłumu z przed ... rady - wydukał rycerz wychodząc przed szereg. Ów żołnierz ubrany był w jaskrawy uniform, jest on długi do kostek, z wysokim kołnierzem, miał turkusowy płaszcz bez rękawów, założony na jasną koszule, szata pokryta była z przodu jasną tkaniną, na której widniał ciemny symbol rady, wokół talii miał przewiązany ciemny pasek. Kołnierz żołnierza przewiązany jest peleryną, z tyłu której widnieją insygnia Rady Magii. Na głowie założoną miał czapkę, która miała trzy części przypominające kwiat. Jego bronią był długi metalowy kij zakończony kryształem w kształcie kuli. To z niego strzelał magicznymi pociskami.
- ŻE CO PROSZĘ ??!!- chyba się przesłyszałam Hiroshi kazał im strzelać do ludzi
- Pan przewodniczący, kazał się ich pozbyć... znaczy ogłuszyć dla przykładu... pierwszy rząd i zamknąć w więzieniu... - jąkał się mężczyzna. Byłam wściekła. Normalnie gotowałam się w środku ze złości.
- Macie stąd odejść. I radze zrobić to szybko bo nie ręczę za siebie- rozkazałam im a sama przeszłam na drugą stronę tarczy, by dowiedzieć się, po co przyszli ci ludzie. Znowu machnęłam ręką. Podniesione głosy znowu zaczęły docierać do moich uszu.
- LUDZIE!! - krzyknęłam- wyznaczcie osobę, która mi to wszystko wyjaśni, bo jak będziecie się przekrzykiwać to nic nie zrozumiem.- zrobiło się poruszenie i przed tłum wyszła dziewczyna. Na moje oko miała dwadzieścia cztery lata. Miała długie czarno - brązowe włosy. Ubrana była w krwisto czerwoną sukienkę, przewiązaną czarnym pasem. Jej długie nogi do kolan, zakrywały piękne, czarne, lakierowane buty na koturnie.
- Nazywam się Meyti. Jestem w tym mieście od niedawna. Szczerze mówiąc jest to pierwsze miasto, w którym nie wolno używać magi do czynności codziennych. - przedstawiła się przedstawicielka tłumu.
- Ja nazywam się Sakura. Jestem siostrą przewodniczącego. Zajmuje się również oddziałami rycerzy. Nic mi nie wiadomo o zakazie używania magii.
- Widzę mało zorientowana jesteś.
- Najwidoczniej. Przyszliście tutaj protestować tak?
- Poniekąd tak. Chcemy też, aby twój braciszek przeprosił nas osobiście.
- A niby za co? - zapytałam łapiąc się pod boki. Byłam wściekła a jednocześnie w głębokim szoku.
- Ty się pytasz za co? - oburzyła się czarnowłosa
- Takie zadałam pytanie przed chwilą, ogłuchłaś czy jak?
- O ty mała urzędowa gnido! Nie pozwalaj sobie!!! - krzyknęła dziewczyna robiąc się cała czerwoną ze złości
- Ty chyba zapomniałaś z kim rozmawiasz.- rzuciłam niedbale
- Mieszkańcy tego miasta, zwracam się wyłącznie do was. Nic nie wiem o takim beznadziejnym zakazie. Z tego miejsca zakaz ten ściągam a zatrzymanych zaraz wypuszczę na wolność.- Powiedziałam do tłumu. Ludzie zdawali się być zadowoleni z takiego rozwiązania sprawy. Jednak Meyti chyba poczuła się urażona
- To że jesteś jakimś tam świętym magiem, nie upoważnia cię do ignorowania mojej osoby!!- krzyczała. Nie chcąc być wciągniętą w jakąś bezsensowną walkę, odwróciłam się na pięcie i ruszyłam w stronę domu.
- Ej ty nie ignoruj mnie!!! - wrzeszczała dalej.
- Skończyłam rozmowę z tobą. Bądź tak miła i opuść moją posiadłość - rzekłam nie odwracając się, na dodatek coś mnie pokusiło, żeby jeszcze bardziej jej dopiec, wiec pomachałam jej na dowiedzenia. Niestety to była zła decyzja. Musiałam rozzłościć Meyti na dobre. Najpierw wyczułam szybki wzrost mocy magicznej, zaraz po tym usłyszałam
- NIEBIAŃSKI OGIEŃ ZEMSTY!!!- zdążyłam tylko paść na ziemię. Zaklęcie przeleciało mi jeden milimetr od głowy. Zerwałam się na równe nogi
- W plecy jak tchórz?! Nie chciałam z tobą walczyć, ale widzę, że nie mam wyboru. WODNA STRZAŁA!!!- krzyknęłam wystawiając lewą rękę w jej stronę. Z placów mojej dłoni wystrzeliło pięć strzał zrobionych z wody. Meyti zgrabnie odskoczyła na bok, omijając strzały
- Co jest do cholery? Przed chwilą używałaś innego rodzaju magii!- zdziwiła się dziewczyna.
- Widzę, że naprawdę o mnie nie słyszałaś. Używam magii rekonstrukcji. W wolnym tłumaczeniu każdej.- powiedziałam.
- ZŁOTY PŁOMIEŃ ZAGŁADY !!!- Meyti wypowiedziała zaklęcie, uderzając pięściami w ziemię. Na początku nic się nie stało. Już malował mi się na twarzy triumfalny uśmiech, kiedy ziemia pod moimi nogami zapłonęła. Momentalnie moje białe sandałki na koturnie zajęły się złotym ogniem. Próbując w panice zgasić buty, rozprzestrzeniłam ogień na resztę mojego ubrania. Białą pelerynę, zrzuciłam z siebie na ziemię. Peleryna na ziemi wyglądała jak świeży śnieg. Eureka! Olśniło mnie
- Ice Maker!!! Floor!!! Water Stream!!! ( lodowe tworzenie !! Ziemia!! Wodna Fontanna!!!)- zawołałam. Prawą ręką uderzyłam w płonącą ziemię. W miejscu, które dotknęłam pojawił się lód. Z lewej dłoni poleciała woda, szybko skierowałam dłoń na siebie.
- Dobra mam dosyć tej zabawy zniszczyłaś moje ulubione buty. Natychmiast się poddaj
- Żartujesz chyba, ja dopiero się rozkręcam!! - zaśmiała się ciemno włosa.

Bliźniacza Magia Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz