Wracam do Rady

636 50 13
                                    

Mój plan ze sprowokowaniem Lyona szedł jak po maśle.
- Coś ty zrobiła Grayowi!!!?? Gdzie on jest!!?? Dlaczego używasz JEGO magii!!!??- wrzeszczał. Lyon wpadł w taki szał, że wali we mnie swoją magią, jak w tarczę na szczetnicy
- ICE MAKER!!! SNOW DRAGON!! WHITE TIGER!! EAGLE !!! - Moja tarcza rozpadła się w drobny mak. Nie broniłam się, każdy atak Lyona trafiał we mnie z ogromną siłą. Potęga jego mocy prawie powaliła mnie na ziemię, ale dalej nie zamierzałam się bronić. Nagle w pole walki wbiegł Toshiya
- Lyon-sama proszę przestać! Nie widzi Pan,że ona się nie broni! - krzyknął młody zasłaniając mnie swoim ciałem
- Toshiya! Zejdź z linii zaklęcia - krzyknęłam do niego ledwo stojąc na nogach. Chłopiec nie chciał słuchać a Lyon nawet nie zauważył, że ktoś stoi na linii strzału. Nie miałam wyboru musiałam obronić go przed następnym zaklęciem
- CRYSTAL PRISON!! - krzyknęłam a wkoło Lyona pojawiła się kryształowa klatka. Nie zdążyłam jednak unicestwić zaklęcia, które rzucił, wiec zasłoniłam Toshiye ciałem. Zaklęcie ugodziło mnie w plecy, i zemdlałam. 
    Obudziłam się w lecznicy gildyjnej. Przy moim łóżku siedział mój mały przyjaciel. Spojrzałam na niego, chciałam się uśmiechnąć, powiedzieć, że wszystko jest w porządku. Jednak moje ciało nie chciało się ruszyć.
- Mocno oberwałaś. Dziękuje. Uratowałaś mi skórę. Sheery powiedziała, że nic ci nie będzie. Nawiasem mówiąc, dostałem swój znak przynależności do gildii- powiedział szeroko się uśmiechając i pokazując mi jasno niebieski znak tuż pod lewym uchem. W herbie gildii Lyona była syrena z przecięciem w miejscu, w którym u syreny zaczynał się ogon. Mimo iż nie znałam Toshiy długo, duma rozpierała moje serce. Marzyłam, żeby go przytulic ale jeszcze nie mogłam się ruszać. Dlaczego straciłam aż tyle magicznej mocy.  ( Magiczna moc jest źródłem zasilania dla wszystkich magów, składa się z Eternano. Każdy mag posiada pojemnik wewnątrz swojego ciała, który określa granice ich magicznej mocy. W przypadku, kiedy staje się pusty, Eternano pochodzi z atmosfery i dostaje się do organizmu maga i po chwili ich magiczna moc wraca do normy. Jednak kiedy w bardzo szybkim tempie, mag traci duża ilość magicznej mocy nie jest w stanie nawet ruszyć małym palcem u stopy.) Przecież będąc w radzie często używałam dwóch rodzajów magii jednocześnie i nigdy nie traciłam przytomność. No tak odpowiedz od razu się nasunęła. W radzie zawsze gdzieś w pobliżu był Hiroshi.
      Chwilę po tym jak Toshiya pochwalił się herbem do lecznicy weszła Sheery. Jej długie różowe włosy opadały swobodnie na ramiona. W jej niebieskich oczach można był dostrzec, że  jest czymś bardzo zmartwiona
- Toshiya i jak ona się czuje?- zapytała stojąc w drzwiach
- Odzyskała przytomność. Jednak jest jeszcze tak słaba ze nie może się ruszyć, rany się nie chcą goić. - odpowiedział zielono włosy młodzieniec
- W takim razie biegnę po Sheerie ona jej pomoże.- oświadczyła odwracając się do nas tyłem, już miała wychodzić lecz w ostatniej chwili odwróciła do nas głowę
- Już uwolniliśmy Lyona z jej kryształowej klatki - rzekła i wyszła. Toshiya uśmiechał się przyjaźnie do mnie i cały czas trzymał za rękę.
- Siostrzyczko o nic się nie martw. Sheerya jest Niebiańskim Zabojcą Bogów. Uleczy cię swoją magią. Za chwilę twoje rany się zagoją,  - wyszeptał. Musiałam zasnąć, bo kiedy otworzyłam oczy zobaczyłam, że przy moim łóżku dalej siedział Toshiya, jednak nie był sam. Przy drzwiach stała Sheery, trochę bliżej przed Sheery stał Lyon a po drugiej stronie łóżka stała urocza, młoda dziewczyny, niezwykle podobna do Sheery. Miała szaro-niebieskie oczy. Jej różowe włosy związane były w dwa krótkie kucyki z pomarańczowymi kokardami.
Miała na sobie mini spódniczkę, jasnoróżową bluzkę bez rękawów z ciemnoniebieskim środkiem i kołnierzem, przy którym związana była kolejna pomarańczowa kokarda, która obejmowała jej szyję i zwisała do połowy klatki piersiowej. Miała także długie rękawiczki. Na górnej części jej oddzielnych rękawów, zaczynających się od końca ramion, nosiła małe pomarańczowe kokardki, związane wokół ręki. Na bluzce, w części obejmującej jej prawą pierś, widniał różowy znak w kształcie "X", zaś na lewej serce. Miała  ciemne podkolanówki oraz długie buty, sięgające do połowy jej łydek.
- Cześć nazywam się Sheria. Wyleczyłam ci wszystkie ranny - przywitała się niebiesko oka dziewczyna
- Sakura martwiłem się o ciebie. Spałaś dwa dni - powiedział Toshiya z zatroskaną miną
- Nie potrzebnie się martwiłeś. Teraz będzie już tylko lepiej. Nazywam się Sakura Fernandes miło mi was wszystkich poznać. - Uśmiechnęłam się i usiadłam. Sheery i Sheria uśmiechnęły się i odetchnęły z ulgą.
- Zostawcie nas samych- rzekł Lyon
- Lyon…
- Sheery proszę zabierz Toshiye i swoją kuzynkę. Musze porozmawiać z naszym gościem na osobności - oświadczył chłodno mag lodu. Sheery zrobiła jak kazał Lyon i po chwili byliśmy w pokoju byliśmy już sami. Lecznica gildyjna była duża i jasna. Każde łóżko oddzielone było parawanem wachlowym. Ja leżałam na na najbardziej skrajnym przy oknie. Lyon po wyjściu towarzyszy zasłonił parawan i stanął przy oknie opierając się o nie, krzyżując ręce na piersiach.
- Zdajesz sobie sprawę ze szuka cię cała Rada. Wysłali nawet zlecenia do wszystkich gildii we Fiore.- powiedział chłodno - To nie wszystko. W zleceniu napisali, że z nieznanych im przyczyny odwróciłas się od nich i ze jesteś bardzo niebezpieczna. Nagroda jaką za ciebie wyznaczyli jest bardzo wysoka. A mianowicie jest to 20 milionów kryształów - dodał bez namiętnie
- Wiedziałam, że będzie mnie szukać. Jednak nie zdawałam sobie sprawy, że postawi na nogi całe Fiore. Problem nie leży we mnie tylko w przewodniczącym a dokładniej w Hiroshim moim bracie. Władza przysłania zdrowy rozsądek. Jego celem jest zniszczyć wszystkich dziesięciu świętych magów i byłych członków rady - powiedziałam przyglądając się Lyonowi
- Może zdecyduje ci się jakoś pomoc. Ale najpierw odpowiedz mi na parę pytań - oświadczył Lyon siadając na krześle przy łóżku
- Pewnie. Nawet wiem o co teraz zapytasz. Nie wiem gdzie jest twój przyjaciel Gray. Jego magię poznałam cztery lata temu
- Jak to poznałaś?
- Jestem magiem rekonstrukcji, potrafię odwzorować magię każdego, kto w mojej obecności jej użyje
- Nieprawdopodobne. Wiec to dlatego mówili że Sakury z rady nie da się pokonać
- Naprawdę tak mówili??
- Tak. Całe państwo obiegła plotka, że jesteś silniejsza nawet od przewodniczącego…
- W tej chwili to nie ma znaczenia. Musze jakoś zmylić rade. Nie wrócę tam póki Fairy Tail nie wróci do domu - powiedziałam wstając z łóżka
- W imieniu Graya i jego przyjaciół bardzo Ci dziękuję. Musze jednak ostudzić twój zapał. Nikt nic o nich nie wie, w miejscu gdzie powinna być wyspa Tenoru faktycznie da się wyczuć duża ilość magicznej mocy, ale nic po za tym - Lyon nagle posmutniał
- Lyon. Nie waz się teraz poddać. Gray teraz potrzebuje cię najbardziej - powiedziałam, żeby go pocieszyć ale sama jeszcze nie wiedziałam jak sprowadzić ich do domu
- Próbujesz mnie pocieszyć?  Dziękuje. Jak masz zamiar ich znaleźć?
- Tego jeszcze nie wiem. Najpierw muszę zmylić rade.
- Ale jak wszystkie gildie cię szukają - Powiedział Lyon
- Zrobimy tak. Wyślij list do rady,że mnie znalazłeś i niech ktoś po mnie do gildii przyjedzie.- Wyjaśniłam mu cały plan i przystapilismy do przygotowań. Następnego dnia przed południem do Margaret przyjechała delegacja z Rady. W gildii wszyscy zachowywali się całkiem naturalne. Sheery stała za barem a Lyon siedział i popijał piwo z drewnianego kufla. Ja stałam na drugim pietrze i obserwowalam wszystko z góry.Nagle Wielkie drewniane drzwi otworzyły się a w nich stał nie kto inny jak przewodniczący rady Hiroshi Fernandes wraz z całą armią runicznych rycerzy.
- Lyon Vastia!? - zapytał władczym tomem Hiroshi
- Tak to ja. Szybko się uwineliscie.- powiedział Lyon odwracając się w jego stronę
- Mam nadzieje, że to nie był fałszywy alarm i naprawdę ja chwytales- rzekł przewodniczący
- Myślałem, że będzie z nią o wiele więcej problemu. Jednak jak się okazało plotki to tylko plotki- uśmiechnął się Lyon
- Dobra robota a gdzie ona teraz jest?
- Na górze. Już po nią idę. Ale najpierw kwestia zapłaty
- Oczywiście wszystkie dwadzieścia milionów klejnotów mam przy sobie - oświadczył Hiroshi i skiną ręką na jednego ze swoich podwładnych
- Nie chce tych klejnotów.
- To co byś chciał? - zdiwił się
- Chce wszystkie książki jakie przedodniczcy ma w bibliotece rady- powiedział Lyon wstając z krzesła
- Nie ma problemu. Jutro Lahar ci je wszystkie przywiezie. - zgodził się Hiroshi
- Czy napewno wszycy słyszeli Pan przewodniczący obiecał przekazać nam wszystkie książki należące do rady?!- zapytał tłumu mag lodu. Wszyscy w gildii jednoznacznie przytakneli, że słyszeli
- Dość tych bzdur! Przyprowadz ja! - krzyknął zirytowany Hiroshi
-Spokojnie panie przewodniczący juz idę- uśmiechnął się złośliwe lodowy mag i poszedł na drugie piętro. Chwilę później zeszłam na dół w obecności Lyona
- Witaj bracie- ukłoniłam się z pokorą
- Sakura. Dzięki Bogu nic ci nie jest -  ucieszył się mój brat i przytuli - Nie próbuj robic scen, bo będę musiał użyć sily - wyszeptał złowieszczo do ucha
- Zasugerował bym kajdany anty magiczne - uśmiechnął się Lyon opierając się o bar
- To nie będzie potrzebne - powiedział Hiroshi i w tym samym momencie z całej siły uderzył mnie brzuch. Osunełam się na kolana z bólu. Jeden z runicznych rycerzy przerzucił mnie przez swoje ramię
- I to jest cała Rada. Swoich traktują jak wrogów - zaśmiał się Lyon
- Zdradziła nas. Musi ponieść konsekwencje a ten cios to tylko początek - odpowiedział Hiroshi i wyszedł pozostawiając nieprzyjemną atmosferę po sobie.

Bliźniacza Magia Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz