Lyon Vastia

571 50 7
                                    

       Odprowadzając małego Toshiye musiałam zboczyć ze swojego kursu.
- Młody? A jakiej ty magi używasz? - Zapytałam po dłuższej chwili
- Tego… no bo ja… Nie potrafię… używać magii- powiedział czerwieniąc się
- Jak to? To jak chcesz zostać magiem? -  zdziwiłam się
- W Lamia Scale jest Lyon- san. Chciałbym żeby uczynił mnie on swoim uczniem. Jego magia tworzenia jest niesamowita. - rozmarzył się Toshiya
- Skoro tak. Zrobimy wszystko żeby tak się stało - Uśmiechnęłam się. Nareszcie nasza rozmowa zaczęła się kleić. Tuż przed zmrokiem wyszliśmy z lasu a naszym oczom ukazało się miasto Margaret, w którym jak mówiła mapa, miała swoją siedzibę gildia Lamia Scale. Margaret wyglądało jak każde miasto. Sklepy z magicznymi przedmiotami znajdowały się na każdym skrzyżowaniu a herb gildii wisiał na każdej latarni.
- Przydało by się znaleźć jakiś nocleg. Prawda? - zagadnęłam towarzysza podróży
- Jasne - zgodził się. Toshiya był szczęśliwy, widziałam to. Jego oczy aż lśniły, że szczęścia. Przy końcu głównej ulicy był hotel, w którym się zatrzymaliśmy.
- Dobry wieczór. Chciałabym wynająć pokój dwu osoby - powiedziałam do milej recepcjonistki
- Już się robi. Na jakie nazwisko? - zapytała
- Fullbuster - odpowiedziałam bez zastanowienia. Sama nie wiem dlaczego nie podałam swojego prawdziwego nazwiska
- Proszę to są klucze do pokoju
- Dziękuje bardzo. Chodź Toshiya - powiedziałam. Idąc do pokoju przyjrzałam się chłopcu bliżej. Miał wiele blizn na rękach i nogach. Jednak jego uśmiech był tak szczery, że nikt by nie pomyślał, że mogło spotkać go coś złego. Jedna rzecz mnie zastanawiała i jednocześnie martwiła. Co taki mały chłopiec robił sam w lesie.
- Toshiya. Mogę ci o coś spytać? - zapytałam gdy oboje już leżeliśmy w swoich łóżkach
- Jasne pytaj o co chcesz siostrzyczko - uśmiechnął się
- Gdzie są twoi rodzice?
- Nie chce o nich mówić… uciekłem z domu… mój ojciec… nienawidzi magów i magii - posmutniał
- Nie chciałam cię zasmucić. Przepraszam
- Nie, nic się nie stało. Wybacz ze nie powiedziałem ci wcześniej. Bałem się, że będziesz chciała odprowadzić mnie do domu - usprawiedliwiał się
- Spokojnie ja też uciekam z domu. Tylko ja uciekam od brata, żeby ratować przyjaciół… choć teraz nie wiem czy jestem w stanie ich uratować…
- Siostrzyczko dasz sobie radę. Widzę ze jestem potężnym magiem. Czuje, ze jest w tobie coś niezwykłego. Będzie dobrze wierzę w ciebie. Mimo że znamy się tak krótko. Ja man wrażenie, że znam cię całe życie. Jak tylko zobaczyłem cię w lesie wiedziałem, że twoje serce jest wypełnione przyjaźnią i miłością - rzekł zielono włosy chłopiec
- Dziękuje dodałeś mi otuchy a teraz idźmy już spać bo  jutro ważny dzień. Musimy wstać wcześniej żeby jeszcze kupić ci jakieś nowe ciuchy. Nie pójdziesz na spotkanie ze swoim mistrzem taki podarty i brudny - uśmiechnęłam się do niego
- Siostrzyczko, ja nie mam ani jednego klejnotu 
- O to się nie martw, wzięłam co nie co na odchodne ze skarbca brata. Teraz śpij już - wstałam z łóżka i podeszłam do Toshiy. Pocałowałam go w czoło i do ucha szepnęłam dobranoc. Sama też szybko zasnęłam.
       Skoro świt opuściliśmy hotel. Pani w recepcji poleciła nam dobry sklep z odzieżą dla małych dżentelmenów. Szybko uporaliśmy się z zakupami, zjedliśmy śniadanie na mieście. Znalezienie Gildii nie było trudne. W samym centrum miasta stał duży, dwu piętrowy budynek z czystego marmuru. Na wschodzie i zachodzie stały dwie wieże, na których powiewały flagi z herbem gildii. Tuż nad główna bramą widniał zielony napis LAMIA SCALE.
- Hej Toshiya! Jesteśmy na miejscu - powiedziałam wskazując ręką w stronę wejścia
- Wiesz co. Rozmyśliłem się. - wyszeptał zawstydzony
- Młody, nie ma odwrotu. Chodźmy - uśmiechnęłam się, podeszłam do niego. Pociągnęła za rękaw nowej marynarki ku wejściu do gildii. Otworzyłam wielkie drewniane drzwi, moim oczom ukazało się wnętrze gildii. Wszystkie ściany były z kamiennych płyt. Przez środek głównej sali, biegł piękny czerwony dywan, dzielący sale na dwie części. Po oby stronach stały mahoniowe stoły, przy których magowie tej gildii, relaksowali się pijąc piwo, po wykonanych zleceniach. Idąc wzdłuż stołów dotarliśmy do baru. Za barem stała piękna młoda dziewczyna o długich różowych włosach. Bez wahania zagadnęłam do niej.
- Witam. Chciałabym porozmawiać z Lyonem Vastia
- Witamy w gildii Lamia Scale. Niestety panicza Lyona w tej chwili nie ma jeszcze nie wrócił z…- przywitałam mnie różowo włosa. Jednak nie dokończyła zdania. Drzwi otworzyły się z ogromnych hukiem
- CHOLERA!!! ZNOWU NIC !!! - wrzasnął mężczyzna, który tak głośno wszedł do gildii. Mężczyzna nie zwrócił na mnie najmniejszej uwagi
- Sheery nalej mi piwa.
- Proszę paniczu Lyon - powiedziała dziewczyna zza baru stawiając kufel piwa przed mężczyzną.
- Przepraszam, nie chce zakłócać twojego spokoju… - zaczęłam ale grubiańsko mi przerwał
- To nie zakłócaj i spadaj z stąd bo inaczej będę musiał cię własnoręcznie wrzucić
- Sakura.. on nie jest w humorze… może przyjdziemy innym razem - szepnął Toshiya, który schował się za mną
- Nie ma mowy. Nie mam czasu na czekanie aż chłoptaś będzie miał lepszy humor - oburzyłam się
- Ty jesteś Lyon ten mag lodu, o którym tyle można było słyszeć. Ten sam, który próbował ożywić najgorszego demona jaki chodził po tej ziemi? - zwróciłam się do maga. Lyon był przystojnym mężczyzną. Miał krótkie, białe włosy, ustawione do góry jak kolce. Ubrany był w długi biały płaszcz i białe spodnie z czarnymi wzorami po całej długości.
- Jak śmiesz przypominać mi ten icydent z Deliorą!!!- krzyknął, zrywając się z krzesła złapał mnie na kołnierzyk od koszuli
- Lyon- sama!! Uspokuj się!! - krzyknęła Sheery
- Tak to ty. Chcesz się ze mną zmierzyć czy może dasz mi najpierw powiedzieć po co przyszłam z tobą rozmawiać? - zapytałam
- Nie będę z tobą rozmawiać i tym bardziej walczyć, nie lubię walczyć z kobietami
- Powiedz po prostu ze się boisz - zaśmiałam się
- Jak śmiesz!? Musisz być skończoną idijotka. Chcesz walczyć to proszę. Zapraszam na tyły naszej gildii - puścił mój kołnierzyk i wskazał ręką drzwi od tylnego wyjścia. Bez słowa ruszyłam pierwsza we wskazanym kierunku, Toshiya ruszył za mną z przerażona mina
- Ty naprawdę chcesz z nim walczy? - wyszeptał
- Jasne, nie jest dla mnie żadnym wyzwaniem. Toshiya upewnij się ze będziesz stał na tyle daleko, że nic się nie stanie
- Dobrze. Uważaj na siebie siostro- powiedział chłopiec. Wszyscy, którzy znajdowali się w gildi zbierali się żeby obejrzeć jak Lyon mnie pokonuje. Sam Lyon stanął na przeciw mnie. Zdziwiło mnie, że stał on bez koszulki.
- Nikt nie będzie przychodził do mojej gildii i bez karne mnie obrażać - powiedział i  przystąpił do ataku, prawą rękę zacisną w pięść i przyłożył do wewnętrznej strony lewej ręki
- ICE MAKER!! EAGLE!! - krzyknął a z jego rąk wystrzeliło stado lodowy orłów lecących w moja stronę
- Ciekawe co powiesz na to- uśmiechnęłam się. Wykonałam ten sam ruch, czyli prawa rękę zacisełam w pięść i przyłożyłam do wenetrznej strony lewej ręki
- ICE MAKER!!! SHEILD!!! - wokół mnie pojawiła się lodowa tarcza. Wszystkie orzełki Lyona rozbił się w drobny mak
- Jakim cudem… przecież to magia Graya… - powiedział zdumiony Lyon.

Bliźniacza Magia Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz