Powrót do domu.

1K 64 1
                                    


Powrót do rady był naszym błędem. Jakiś sojusz Balam napadł na nasz dom. Wszędzie byli walczący albo martwi magowie obu stron. Podziemnymi przejściami dostaliśmy się do schronu najważniejszych magów rady, ku naszemu zdziwieniu nikogo tam nie było, nie żyją albo walczą o swój dom i miejsce pracy. Lahar rozkazał nam zostać w schronie. Oni sami udali się na poszukiwanie przewodniczącego by wspomóc go w walce. Hiroshi zlekceważył rozkaz Lahara i gdy tylko zniknęli za drzwiami policzył do dwudziestu i ruszył za nimi. Krzyczałam i błagałam żeby mnie nie zostawiał samej, że wie, że jestem bezbronna, nie znam żadnej walecznej magii. Brat jednak mnie nie słuchał chciał za wszelką cenę dowiedzieć się kto stoi za atakiem na rade. Nie miałam wyboru poszłam za nim bo strach nie pozwalał zostać mi samej w schronie. Problemy zaczęły się już za rogiem. Natknęliśmy się na walczących ze sobą magów jednym z nich był nasz przybrany ojciec czyli przewodniczący rady. Walczył z czterema bandytami. Ich magią była tak złowroga, że od samego przebywania w ich towarzystwie robiło mi się nie dobrze. Hiroshi szybko włączył się do walkę by pomóc ojcu. Mnie sparaliżował strach. Swoją magią mogłam jedynie wspierać Hiroshi dodając mu siły, szybkości, zwinności i oddając mu swoje cząsteczki magiczne, które w moim ciele bardzo szybko się regenerowały. Ojciec był poważnie ranny, jego magia była na wyczerpaniu. Mimo,że był jednym z dziesięciu świętych magów nie dawał im rady. Hiroshi jako początkujący mag nie miał nadzwyczajnie szans z taką potężna i złowrogą magią. Polegli obaj. Przyszła kolej na mnie. Byłam łatwym celem. Mimo iż było ich czterech najbardziej zapamiętałam jednego z nich był chyba ich przywódcą. Mężczyzna był w średnim wieku, miał ciemne włosy i lekki zarost. Od jego czoła aż po lewe ucho ciągnęła się duża blizna. Nosił okrągłe kolczyki z zawieszkami w kształcie krzyży. Jego strój składał się z napierśnika z napisem "Absolute Zero", przy szyi zakończonego futrem. Posiadał również rękawice, naramienniki na lewym naramienniku miał symbol swojej gildii, spojrzał na mnie przenikliwe. Mimowolnie spojrzałam mu w oczy i przeszedł mnie zimny dreszcz. Jego oczy, już je gdzieś widziałam ale na boga nie mogę sobie przypomnieć gdzie. Mężczyzna uśmiechnął się i powiedział do swoich towarzyszy
- Zabić wszystkich.- odszedł. Z mojego gardła wyrwał się przeraźliwy krzyk niezgody. Nagle w moim ciele, magia wzrosła nieprawdopodobnie szybko. Nie wiedząc skąd znam taki rodzaj magi, zamroziłam oprawców. Mężczyzna w czarnych włosach obrócił się z zawrotną prędkością, podbiegł do mnie, złapał za kołnierz płaszcza rady i podniósł tak wysoko, że moje nogi nie dosięgały podłogi.
- Skąd znasz te magię !!??- krzyknął mi prosto w twarz
- Nie wiem!! Puść mnie albo ciebie tez zamrożę!!
- Kpisz sobie ze mnie??!! Nie możesz na mnie użyć mojej własnej magii!!! Mów co mi zrobiłaś?!- krzyczał potrząsając mną
- Mowie ci ze nie wiem - odpowiedziałam i w tym momencie moje dłonie, którymi trzymałam się za jego nadgarstki zapłonęły żywym ogniem a z nieba prosto w mężczyznę uderzył piorun co spowodowało, że zdezorientowany wypuścił mnie z uścisku. Po tym zdarzeniu wszystko zrozumiałam, używałam magii, którą poznałam w nie dalekiej przeszłości. Zerwałam się z ziemi pobiegłam do ojca i Hiroshi obu złapałam za ręce, i używając magi Doranbolta czyli teleportacji uciekliśmy do schronu. W schronie było już parę osób. Jednak żaden z nich nie był wysoko postawionym magiem. Całe szczęście w schronie była też uzdrowicielka, która zajęła się moim bratem i przewodniczącym rady. Doranbolt pojawiał się co chwilę z nowymi ofiarami ataku. Wszytko trwało dla mnie wieczność, pomagałam uzdrowicielce jak tylko mogłam jednak rannych było tak dużo, że nawet w piątkę byśmy się nie wyrobiły. Wielu rannych w schronie niestety umarło, jeszcze więcej zginęło zanim ktoś zdarzył przyjść im na ratunek. Do schronu ostatni raz teleportował się Doranbolt z rannym Laharem.
- To wszyscy, których udało mi się uratować - powiedział smutno
- O mój boże obaj jesteście poważnie ranni! - krzyknęłam i razem z uzdrowicielką zabraliśmy się do udzielania pomocy. Opanowałam magię leczenia w ten sam sposób jak magię moich przyjaciół i tego bandyty. Całe szczęście, że mężczyźni nie byli poważnie ranni. Udało ich się całkowicie wyleczyć jednym zaklęciem. Nie wychodziliśmy ze schronu przez parę dni. Doranbolt ze mną na zmianę teleportował się do pobliskiego miasta po prowiant, wodę i opatrunki. Oczywiście zanim się zgodzili na moje wycieczki do miasta minęły trzy dni, jednak ustąpili po interwencji uzdrowicielki, która powiedziała, że takie częste podróże mogą być śmiertelnie dla Doranbolta. Wtedy też przebudził się Hiroshi wracał bardzo szybko do zdrowia czego nie można było powiedzieć o przewodniczący rady. Tato budził się i tracił przytomność z osiem razy dziennie. Kolejne dni mijały a po ruinach rady dalej kręcił się mężczyzna, który mnie zaatakował. Był sam ale nikt nie chciał ryzykować odkrycia naszej kryjówki. Będąc w mieście dowiedziałam się że czarnowłosy bandyta wypytywał się o nas. Mieszkańcy jednak powiedzieli mu ze uciekliśmy daleko z stąd i niech szuka wiatru w polu. Bandyta poprosił mieszkańców o przekazanie nam wiadomości. Taka była jej treść :
,, Córko Rady, nigdy wcześniej nie spotkałem się z takim rodzajem magii. Będziesz w stanie mi pomóc. Możesz uważać mnie za łotra, ale ja jestem podwójnym agentem. Moim jedynym celem jest zniszczenie wszystkich demonów i sojuszu blam. Przepraszam ze chciałem was zabić. Już jesteście bezpieczni nikt tu na razie nie przyjdzie. Uważaj na siebie i trenuj swoją wspaniałą magię. Przyjdę jak będziesz silniejsza to ci wszystko opowiem. Pozdrawiam Silver Fullbuster,,. Wróciłam do schronu z dobrą wiadomością, że możemy już wyjść. Przewodniczący rady odzyskał przytomność i wszystko powoli zaczęło się układać. Odbudowaliśmy Rade. Ja i Hiroshi zostaliśmy mianowani świętymi magami za odwagę i zachowanie trzeźwości umysłu. Osobiście dla mnie to oznaczenie nie miało najmniejszego znaczenia. Nie przyjęłam go gdyż nie uważam się za świętego maga. Hiroshi za to o mało nie pękł z dumy. Kolejne miesiące i lata miały spokojnie. Ja szkoliłam swoją magię, przy okazji skonstruowałam nowe magiczne więzienia, z których nie da się uciec chyba za ja na to pozwolę. Lahar i Doranbolt awansowali na żołnierzy wyższych rangą. Hiroshi uczył się jak zostać doskonałym przywódcą. Wiadomość od Silvera zakopałam w najgłębszej szufladzie swojej pamięci.

Bliźniacza Magia Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz