Był wtedy 2 marca. Został niecały tydzień do moich urodzin. Siedziałam sobie spokojnie przed telewizorem, zastanawiając się, czy kiedykolwiek ktoś mnie adoptuje. Miałam wtedy prawie siedem lat. W sierocińcu panie uznawały mnie za dziwadło, ponieważ w przeciwieństwie do mych rówieśniczek nigdy nie marzyłam o zostaniu księżniczką. Marzyłam tylko o wydostaniu się stąd. Natomiast inne dziewczynki myślały, że kiedyś odbierze je z sierocińca jakaś nadziana baba i bedą żyły w luksusach. Ja o tym nie myślałam, bo byłam zajęta ważniejszymi sprawami.
Pewnego słonecznego dnia, jakieś siedem lat przede mną, do sierocińca przybył dwuletni wtedy chłopiec. Znaleziono go w wiklinowym koszyku. Razem z nim w koszyku był sztylet z napisem:
Wiesz, co z nim zrobić...
Od razu przyjęto go do sierocińca.
Panie zaopiekowały się nim. Nadały mu imię Damian. Damian był niespokojnym dzieckiem, dopóki mnie nie poznał. A to było jakiś rok temu. Po moim przybyciu do sierocińca stał się spokojniejszy. Zachowywał się tak, jakby był moim starszym bratem. Zawsze mnie bronił. Nigdy się ze mnie nie śmiał. Był wiernym przyjacielem. Dopóki nie adoptowała go pani Spring. Było mi przykro, że on musi odejść. Jednak nie powiedziałam mu tego. Nie chciałam mu zniszczyć przyszłości. Tak więc Dami odszedł, a ja wciąż siedziałam w tej zakichanej dziurze. Aż do dnia 2 marca. Wtedy do tego domu dziecka przyszedł jakiś pan. Tak na oko miał z 25 lat. Powiedział paniom, że chciałby się tu rozejrzeć. Po otrzymanej zgodzie, zaczął się rozglądać. Po pewnym czasie podszedł do grupy dziewczynek i zapytał się ich, kim chcą być w przyszłości. Te od razu powiedziały mu o krolewnach i innych bzdetach. On mruknął coś pod nosem, po czym podszedł do grupki chłopców i zapytał się o to samo. Ci odparli, że chcą pracować w zamku. Chwilę potem podszedł do mnie i spytał:
-A ty, skarbie, czemu siedzisz tutaj sama? Też marzysz o tym, by być królewną, prawda?
-Nie, proszę pana. Ja chcę mieć normalną pracę z dobrymi zarobkami. Nie marzy mi się być jakąś bogatą osobą. Wystarczą mi przeciętne zarobki i normalna praca-po tych słowach umilkłam, bo nieznajomy zaczął mi się przyglądać. Po czym oświadczył, że chciałby mnie adoptować od razu. Panie się niechętnie zgodziły. Obcy pan chwycił mnie za rękę i pociągnął za sobą. Wyszliśmy na dwór. Szliśmy przez jakieś dwadzieścia minut. Sręciliśmy w ślepy zaułek. Już miałam podzielić się z tym gościem informacją, że dalej nie przejdziemy, gdy ten powiedział coś w formie zaklęcia i przeszliśmy przez mur.
CZYTASZ
PRZEPOWIEDNIA
FantasyZwyczajna dziewczynka ze zwyczajnym życiem, mieszkająca w zwyczajnym mieście. Taka z pozoru wydaje się mała Amelia. Jednak gdy poznaje swój szokujący sekret, jej życie ulega nieodwracalnej zmianie...