Rozdział 3

65 6 4
                                    

-A jak brzmi ta przepowiednia?-spytałam zaciekawiona.
-Nie mogę ci tego powiedzieć-odparł (chyba) Apollo. -Nie, jeśli wszyscy bogowie nie wyrażą na to swojej zgody. Ale jeżeli wyrażą, to ci bardzo chętnie to powiem.
Po tych słowach odwrócił się w strobę bogów i zapytał:
-To kto jest za powiedzeniem-w tym momencie spojrzał na mnie pytającym wzrokiem- Amelii treści przepowiedni?
Wszyscy podnieśli ręce do góry. Wszyscy oprócz Afrodyty. Ta natomiast wstała i przemówiła:
-Dziecko, ty wiesz co robisz? Po usłyszeniu tej przepowiedni twoje życie może ulec nieodwracalnej przemianie. Czyli, prościej mówiąc, możesz oszaleć, próbować się zabić i tego typu rzeczy. Na pewno jesteś na to gotowa? Bo na moje oko to ty nie masz nawet siedmiu lat. A zachowujesz się doroślej niż niektórzy moi czternastoletni synowie.- ostatnie zdanie wymówiła ciszej. Wszystkie spojrzenia padły pytająco na mnie. Na początku chciałam odmówić, przyznać Afrodycie rację, ale otrząsnęłam się. Nie po to Dami dał mi sztylet, bym zwariowała po usłyszeniu jakiejś durnej przepowiedni.
-Tak, jestem gotowa.
-Skoro tak twierdzisz- rzekła bogini miłości.- Ale nie zapomnij, że cię ostrzegałam.
-Dobra, dobra, a teraz czas na przepowiednię.
Po tych słowach Apollo wręczył mi jakąś kartkę. Ja ją rozwinęłam i przeczytałam na głos:
Jedna córka Morfeuszowa,
Po kres dni swoich słowa dochowa,
Czy zginie w walce, czy coś ją zabije,
Ona się wcale nie podda, przeżyje.
Przyjaciel z poprzedniego odegra rolę ważną
A potem poczuje konsekwencję straszną.
Gdy demon na krawędź anioła da,
Spełni się przepowiednia ta.

-No i co? Zadowolona z tekstu przepowiedni?
-Tak i to bardzo. Szczególnie, że nic z tego nie rozumiem.
Zeus podszedł do mnie i powiedział:
-Spodziewaliśmy się tego. Mogłabyś mi dać na chwilę swój sztylet? Chciałbym go obejrzeć.
Z niechęcią oddałam mu swą broń. Nigdy się z nią nie rozstawałam. Hm, to pewnie dlatego nie miałam przyjaciół... No, ale nieważne, to nie czas i miejsce na takie rozmyślania. Powinnam raczej myśleć nad przepowiednią. O co w niej chodzi? Nie podoba mi się ona. "Po kres dni swoich słowa dochowa". To brzmi trochę strasznie. Szkoda, że Damiego tu nie ma. On by wiedział, co tu zrobić. Już miałam się spytać, gdzie będę spała, gdy Zeus klasnął dwukrotnie. Tuż przede mną pojawiło się dwóch chłopców. Zeus polecił im, by wynajęli trzy pokoje w hotelu i opiekowali się mną. Dodał też, że jeśli nie będziemy mieli już hajsu, to mamy powiedzieć trzy razy słowo Money. Po tym znów klasnął dwukrotnie w ręce, a chłopcy popchnęli mnie za drzwi. Nie zdążyłam nawet wziąć plecaka, o czym od razu im powiedziałam. Ci wrócili się po niego do pałacu. Po pięciu minutach wrócili. Jeden z nich trzymał w ręcę telefon i z kimś gadał. Jak skończył to podszedł do mnie i powiedział:
-Słodkich snów.
Po czym zemdlałam.

PRZEPOWIEDNIAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz